- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO. Wychowanie Jezusa
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE. Niech mówią „nie”
- WYCHOWANIE - UWAGI PSYCHOLOGA. Sprawdzian wolności
- WYCHOWANIE - RODZICIELSKA TROSKA. O wiarę trzeba walczyć
- WYCHOWANIE - Z DRUGIEJ STRONY. Pod prąd
- ROZMOWA Z... Co trzy minuty ginie nasz brat w wierze
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Sekret wierności
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- GDZIEŚ BLISKO. Nie lękajcie się!
- POKÓJ PEDAGOGA. Kłótnie dzieci
- TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ
- POD ROZWAGĘ. Medytacja medytacji nierówna
- ZDROWA MEDYCYNA. Z dziejów bioetyki
- DUCHOWOŚĆ. Sakrament odwagi
- MISJE. Szkoła w Sunyani
- MISJE. Pomoc dla Haiti
- WEŹ KSIĘGĘ PISMA ŚWIĘTEGO. Jedna KSIĘGA – różne nazwy
- PRAWYM OKIEM. Ideologia tacierzyństwa
LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO. Wychowanie Jezusa
ks. Pascual Chávez SDB - IX następca księdza Bosko
strona: 2
Rodzina jest wielką szkołą założoną przez Boga dla wychowania rodzaju ludzkiego (Gotthold E. Lessing).
Jednym z elementów, który bardzo pomaga zrozumieć nasze człowieczeństwo, jest „historyczność” ludzkiej egzystencji. Nie tylko żyjemy w historii, ale przez nią „stajemy się” w procesie, który kończy się dopiero śmiercią. To coś tak oczywistego, że aż niezauważalnego. Życie jawi nam się jako nieustanna formacja. Nigdy nie możemy powiedzieć, że już jesteśmy w pełni usatysfakcjonowani i w takim stanie zastygnąć. Także Syn Boży, który chciał dzielić ludzkie życie, przeżywał je w historii.
W Ewangelii św. Łukasza czytamy: „Dziecię zaś rosło i nabierało mocy, napełniając się mądrością, a łaska Boża spoczywała na Nim”. Kiedy zapomina się o historyczności wcielenia, łatwo wpaść w niebezpieczeństwo postrzegania ludzkiego życia Jezusa jako pozornego. Z trudnością wierzymy, że Bóg tak bardzo nas umiłował, że chciał stać się jednym z nas. Jednym z kryteriów, dla których Kościół od pierwszych wieków odmawiał prawdziwości, czyli natchnienia Bożego, tzw. ewangeliom apokryficznym, było to, że nie potwierdzały one prawdy o wcieleniu. O wychowaniu Syna Bożego możemy mówić w podobny sposób, jak o każdym innym ludzkim dziecku, które potrzebuje środowiska zdolnego zapewnić mu rozwój. Takie środowisko tworzyli przede wszystkim Maryja i jej mąż Józef. Papież Paweł VI słusznie zauważa, że „nadzwyczajna harmonia człowieczeństwa Jezusa ukazuje obecność Jego rodziców”.
Wiemy, że św. Józef nie był ojcem Jezusa w sensie fizycznym, ale jego współpraca z planem Bożym w rozwoju człowieczeństwa Jezusa była dużo donioślejsza niż byłoby ojcostwo biologiczne. To samo kryterium teologiczne, które pozwala nazywać Maryję Matką Boga, pozwala również nazywać ją i Józefa „wychowawcami Boga”, czyli tytułem, który powinien być szczególnie drogi Rodzinie Salezjańskiej. Także i my jesteśmy wezwani, by w naszej pracy wychowawczej i duszpasterskiej dążyć do kształtowania młodych na wzór Chrystusa, „aby On był pierworodnym wśród wielu braci” (Rz 8,29). Często słyszymy o dzieciach: „ono ma oczy swojej matki”, „ma rysy swego ojca”. Budzą tym dumę swoich rodziców. Ośmielilibyśmy się powiedzieć podobną rzecz o Jezusie? Myślę, że tak. Józef w decydującym momencie życia, w niezrozumiałej dla siebie sytuacji, jako „człowiek sprawiedliwy”, zdecydował się na działanie niezgodne z prawem mojżeszowym, ale w oparciu o wyższe prawo miłości, wybrał potajemne oddalenie Maryi, którą kochał, zamiast wydania jej. To właśnie postępowanie Józefa przejął całkowicie Jezus, wcielając w praktykę słowa: „Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa niż uczonych w piśmie i faryzeuszy, nie wejdziecie do Królestwa niebieskiego”.
W Maryi odkrywamy wzór poświęcenia w służbie aż do zapomnienia o samej sobie: kiedy udaje się do swojej krewnej Elżbiety, by pomóc jej w ciąży i przy porodzie, czy też kiedy w Kanie Galilejskiej dostrzega potrzeby innych, nawet jeśli nie należy to do jej obowiązków. Jest matką Tego, o którym lata później powie się: „Syn człowieczy nie przyszedł, aby mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie na okup za wielu”. Ale przede wszystkim Maryja i Józef, choć na różnych drogach, są powołani do współpracy w Bożym planie zbawienia. Widzimy, że oboje słowami, a jeszcze bardziej postawą, bezwarunkowo odpowiadają Panu, a ich wiara zamienia się w całkowite posłuszeństwo: „Oto ja, służebnica Pańska, niech mi się stanie według Słowa Twego”, „zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański”. Syn doskonale nauczył się tej lekcji i wcielił ją w życie, stawszy się „posłuszny aż do śmierci i to śmierci krzyżowej”.