- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO. Podstawa edukacji
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE. Umiesz gwizdać?
- WYCHOWANIE - UWAGI PSYCHOLOGA. Ku wolności
- WYCHOWANIE - RODZICIELSKA TROSKA. Wolny wybór
- ROZMOWA Z ... Nieznośne brzemię wolnej woli?
- GDZIEŚ BLISKO. To był rok cudów
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Wychowywać, czyli zapewnić wolność
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- POKÓJ PEDAGOGA. Nie założę czegoś takiego
- TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ
- POD ROZWAGĘ. 50 milionów lat nienawiści
- RODZINA SALEZJAŃSKA. Św. Jan Bosko w pismach kardynała Augusta Hlonda
- RODZINA SALEZJAŃSKA. Solidarny kapelan
- Z ŻYCIA BŁOGOSŁAWIONYCH ORATORIANÓW
- MISJE. Afryka da się lubić
- MISJE. Za wszystko dziękując
- ZDROWA MEDYCYNA. Transplantacja
- DUCHOWOŚĆ. Nie poddawajcie się niewoli
- DUCHOWOŚĆ. Liczby w Apokalipsie
- PRAWYM OKIEM. Słowa mają znaczenie
PRAWYM OKIEM. Słowa mają znaczenie
Tomasz P. Terlikowski
strona: 22
Spór o to, czy mord oficerów w Katyniu można określać jako ludobójstwo – nie jest tylko dyskusją o nieistotnych słowach, ale o fundamentach. Od tego, czy pozwolimy sobie odebrać pewne terminy zależy bowiem to, jak w przyszłości opisywane będzie męczeństwo Polaków, a także interpretacja całej II wojny światowej.
Polityczny spór o uchwałę upamiętniającą agresję sowiecką na Polskę 17 września 1939 r. – nie jest (wbrew temu, co próbuje nam się wmówić) tylko nieistotną dyskusją o historii, w której politycy różnych partii czepiają się słówek. Od tego, jak my sami rozumiemy własną przeszłość, jak ją określamy i opisujemy zależy bowiem jej postrzeganie przez naszych partnerów, a także to, jak w przyszłości będzie ona opisywana w podręcznikach europejskich. I dlatego słowa wicemarszałka sejmu Stefana Niesiołowskiego, który uznał, że mord w Katyniu nie był ludobójstwem (bowiem ten termin przypisać można tylko Holokaustowi i Wielkiemu Głodowi na Ukrainie) nie są zwykłą głupotą (niestety dość typową dla pewnej klasy polityków z różnych partii), ale skandalem, za który wicemarszałek powinien zapłacić swoim stanowiskiem.
Ta surowa ocena wynika z prostej konstatacji, że rolą polskiego polityka (szczególnie wicemarszałka sejmu) jest obrona polskiego punktu widzenia i adekwatnego rozumienia naszej historii, a nie podlizywanie się Moskwie. I tu nie może być wątpliwości, że zamordowanie strzałem w tył głowy oficerów miało nas (taki był cel Stalina) pozbawić niepodległościowej i patriotycznej inteligencji, a co za tym idzie zniszczyć naród, tak by łatwiej było ukształtować nowego sowieckiego człowieka. Jeśli zaś tak było (a było) – to mordy w Katyniu, Miednoje czy Charkowie – są ludobójstwem. I chęć przypodobania się Putinowi nie może tego zmienić. Uciekanie od jasnego stawiania spraw skazuje zaś nas na to, że w przyszłości może się łatwo okazać, że punkt widzenia Rosji, która o wywołanie II wojny światowej (jeszcze nie wprost) oskarża Polskę stanie się dominujący.
Ale wypowiedź Niesiołowskiego jest skandaliczna także z innego powodu. Otóż wpisuje się ona w silną propagandę części środowisk żydowskich, które domagają się uznania absolutnie wyjątkowego charakteru ludobójstwa dokonanego na Żydach przez Hitlera. I na to również nie może być naszej zgody. Holokaust niewątpliwie jest gigantyczną zbrodnią przeciwko Bogu i ludziom, nikt przy zdrowych zmysłach nie może tego kwestionować. Ale to wcale nie oznacza, że jest on absolutnie wyjątkowy. Turcy mordujący Ormian także chcieli ostatecznie zlikwidować problem ormiański, Tutsi i Hutu mordujący się wzajemnie w Rwandzie, także dokonywali zbrodni ludobójstwa. I podobnie jest – jak to słusznie przypomniał Lech Kaczyński – z Katyniem. Wymordowanie polskiej inteligencji (co do spółki robili Stalin z Hitlerem) jest zbrodnią ludobójstwa.
Przypominanie tych prostych prawd jest – i znowu nie da się od tego uciec – obowiązkiem polskich polityków. Jeśli zaniedbają go oni, to nurt negujący – w imię realnych cierpień narodu żydowskiego – cierpienia i historie innych narodów będzie tylko przybierał na sile. A my nie możemy się zgodzić, by w imię pamięci o Holokauście – zapominano o zamordowanych przez sowietów i hitlerowców Polakach. Nie możemy zaakceptować sytuacji, w której świat pamięta o powstaniu w getcie, ale lekceważy powstanie warszawskie. A szczególnie nie możemy zaakceptować takiego negacjonizmu w ustach polskich polityków czy publicystów. Jeśli bowiem my przestaniemy pamiętać o własnych cierpieniach i własnej historii, to nie powinniśmy być zdziwieni, że nie będą o nich pamiętać także inni. A wtedy zacznie obowiązywać wizja historii, w której Polacy nie byli ofiarami, a sprawcami mordów na Żydach