facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2009 - październik
MISJE. Afryka da się lubić

ks. Henryk Juszczak SDB

strona: 18



Dwadzieścia trzy lata jako misjonarz spędziłem w Afryce, pracując w parafiach, placówkach wychowawczych, oratoriach, ucząc w szkole. Wszędzie, bez względu na rodzaj mojej pracy i miejsce, widziałem ogromną chęć zdobywania wiedzy przez moich wychowanków.

W 1986 r. wyjechałem do Ugandy. Wtedy dopiero rozpoczynaliśmy naszą salezjańską obecność w tym kraju, w ramach – przygotowanego przez księdza generała Egidio Vigano – Projektu „Afryka”. Pierwsza grupa wyjechała do Zambii, potem ksiądz generał pozwolił, by polscy misjonarze udali się również do Ugandy. Zbiegło się to ze 100-leciem śmierci księdza Bosko.

Wysłano zatem czteroosobową grupę misjonarzy, w tym mnie, do Ugandy. Początki takie, jak wszędzie – trudno i inaczej. Przede wszystkim musieliśmy zorganizować życie salezjańskie, życie wspólnoty. Na początku dostaliśmy do obsłużenia parafię, która była misją nieistniejącej parafii Nandere. Obsługiwali ją wcześniej ojcowie biali. Ich pracę przerwała m.in. kolejna wojna, która toczyła się w Ugandzie. My przyjechaliśmy dwa lata po tych wydarzeniach. Zorganizowaliśmy misję z jedenastoma stacjami misyjnymi. Jednocześnie tworzyliśmy szkołę zawodową. Teraz jest tu duży ośrodek, Bombo-Namaliga, a oprócz tego dziś prowadzimy jeszcze w Ugandzie dwie placówki.

Wcześniej wschodnioafrykańską prowincję salezjańską tworzyły takie kraje, jak Sudan, Kenia, Tanzania i Uganda. Po zmianach w inspektorii, kilka lat temu, została utworzona nowa prowincja, w skład której wchodzi Uganda, Ruanda i Burundi.

Po siedmiu latach pracy w Ugandzie zostałem przeniesiony do w Kenii. Najpierw dwa lata pracowałem w domu inspektorialnym, potem kolejne osiem w Bosco Boys, czyli w ośrodku dla chłopców ulicy. Ostatnie cztery lata spędziłam w Korr na północy Kenii, na pustyni.

Wydaje mi się, że praca z młodzieżą w Polsce i tutaj w Afryce różni się jednak znacznie między sobą. Pewnie dlatego, że wychowankowie bardzo się różnią. Jaka jest młodzież w Afryce? Także różna w różnych środowiskach, ale na pewno przez trudniejszy dostęp do edukacji, ceniąca możliwość nauki. Np. dzieci z pustyni Korr, żyjąc na pustyni doświadczają wielu trudności, a szczególnie właśnie związanych z edukacją. Wydawałoby się więc, że trzymają się blisko parafii ponieważ mają możliwość otrzymania pomocy, szczególnie w ramach edukacji, ale są i tacy, którzy będąc na misji, czują się odpowiedzialni za ewangelizację środowiska. Czynnie włączają się w katechizację czy przygotowanie liturgii.

Ludzie młodzi z miejskich środowisk także mają swoje problemy. Niekiedy nawet większe. Ale to czego doświadczyłem w czasie ostatnich lat na pustyni jest odmienne od tego, czego można doświadczyć, pracując z młodymi w mieście. W Korr ludzie są o wiele bardziej wdzięczni za wysiłek i pracę dla nich, za to, co daje i o czym świadczy Kościół Katolicki. Są bardzo otwarci na ewangelizację. Może w dużych miastach już więcej mają i być może dlatego nie doceniają tego, co się im ofiarowuje. Choć na ogół młodzi Afrykańczycy są świadomi, że poprzez kontakt z wolontariuszami, misjonarzami wzbogacają się duchowo i wiele się uczą. A my od nich.