- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO. Owoce dobrego ziarna
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE. Sekty realne zagrożenie
- WYCHOWANIE - UWAGI PSYCHOLOGA. „Religijne” manipulacje
- WYCHOWANIE - RODZICIELSKA TROSKA. Nie wiedziałam czy moje dziecko żyje
- GDZIEŚ BLISKO. Oszołomem w sektę
- ROZMOWA Z ... Byłam w sekcie
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Batalia o wiarę
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- POKÓJ PEDAGOGA. Za krótka spódniczka
- TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ
- POD ROZWAGĘ. Miękki New Age
- SALEZJAŃSKI RUCH MŁODZIEŻOWY. Quiz o poznańskiej piątce
- RODZINA SALEZJAŃSKA. Śluby na froncie
- Z ŻYCIA BŁOGOSŁAWIONYCH ORATORIANÓW
- MISJE. Przetrwać w Namibii
- MISJE. Afrykamerowy dialog kulturowy
- ZDROWA MEDYCYNA. In vitro
- DUCHOWOŚĆ. Do nieprzekonanych
- DUCHOWOŚĆ. Odmowa chrztu
- PRAWYM OKIEM. Ośla grypa
PRAWYM OKIEM. Ośla grypa
Tomasz P. Terlikowski
strona: 22
Ośla grypa mózgowa – to jedna z najczęstszych chorób współczesnej medialnej cywilizacji. Jej najnowszy napad przebiegał pod nazwą pandemii świńskiej grypy, która miała – któż to jeszcze pamięta – niemal zdziesiątkować ludzkość.
Czarne nagłówki gazet ostrzegały nas przed milionami ofiar, które pochłonąć miał nowy, zmutowany, groźny wirus. WHO wprowadziło trzeci stopień zagrożenia pandemią, a nasi (i nie tylko nasi) politycy – w zależności od partii – zapewniali nas, że albo (tu wersja rządowa) nam w Polsce nic nie grozi, bowiem rządzi nami ekipa Donalda Tuska z Ewą Kopacz, jako minister zdrowia; albo (wersja opozycyjna) rząd nic nie robi, by powstrzymać zbliżającą się do nas falę zachorowań na śmiertelną chorobę. Dziennikarze zaś zajęli się szkicowaniem czarnych scenariuszy, w których nowy wirus miał doprowadzić do śmierci kilkadziesiąt milionów osób (kilkaset milionów miało zachorować) i załamać ostatecznie światową gospodarkę (bo nie miałby kto pracować).
Od tego czasu minęło już kilka tygodni. Po pandemii ani śladu. Zdecydowana większość z szeroko omawianych ofiar świńskiej grypy umarło na zwykłe przewlekłe zapalenia układów oddechowych, zwykłe grypy, a niekiedy na zawał serca. Z ponad setki skrzętnie odnotowywanych zgonów tylko dwadzieścia (czyli mniej niż ofiar wypadków w majowy weekend na polskich drogach) rzeczywiście było ofiarami odzwierzęcego wirusa (a i to w większości z powodu braku leków i odpowiedniego leczenia). Słowem pic na wodę. Gdyby zaś szukać realnych ofiar wirusa, to w istocie mogą się nimi stać egipscy Koptowie, a dokładniej ich przydomowe świnki. Muzułmańska większość mieszkańców Egiptu, gdy tylko usłyszała o tym, że świnie (uznawane przez Koran za zwierzęta nieczyste) mogą zarażać natychmiast zarządała ich likwidacji, a władza – niechętna Koptom – zgodziła się.
Wcześniej podobne „medialne apokalipsy” obserwować mogliśmy przy okazji ptasiej grypy czy komputerowej pluskwy millenijnej. Każda z nich także miała stawiać świat nad przepaścią i rodzić zagrożenie niemal końca naszego świata. Apokaliptyczne lęki nie są zresztą niczym nowym. Ludzie zawsze obawiali się, że ich świat może się skończyć. Mitologie rozmaitych ludów pełne są opowieści o bohaterach, którzy uchronili świat przed końcem, a słońce przed zgaśnięciem. Sylwester – tak hucznie przez nas obchodzony – też jest efektem radości z tego, że tak dokładnie opisany i przewidziany koniec świata – jednak nie nastąpił.
Jeśli coś jest w naszych lękach nowego, to nie tyle sam lęk, czy obawa przed apokalipsą, ile jej wymiar. Starożytni (ale także całkiem nowożytni dziewiętnastowieczni czy dwudziestowieczni Europejczycy) obawiali się końca świata, dnia sądu, który miał zmieść nasz świat, ale przede wszystkim zmuszać nas miał do stanięcia przez sądem Bożym. My współcześni obawiamy się zaś tylko przedwczesnej śmierci i tego, że nie zdążymy przeżyć przeznaczonej nam porcji przyjemności. Apokalipsą jest dla nas zatem to, co dla naszych przodków było czymś zupełnie normalnym, czyli zwykła śmierć...
Jeśli zatem mamy wyciągnąć jakąś korzyść z kolejnej „medialnej apokalipsy”, to powinna nim być świadomość, że śmierć, może od jakiejś nowej choroby, ale prawdopodobnie o wiele zwyczajniejsza – z powodu zawału, wypadku samochodowego czy nieleczonej grypy – nas czeka. A dobre przygotowanie do niej pozostaje najważniejszym celem naszego życia. Każdy dzień warto więc zaczynać od kamedulskiego przypominania sobie o konieczności pamiętania o śmierci. Takie ćwiczenie sprawi, że nie będzie nam straszna nie tylko świńska, ale i każda inna grypa.