- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO. Społeczne znaczenie salezjańskiego wychowania
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE - SYSTEM ZAPOBIEGAWCZY. Świat duchów
- WYCHOWANIE - OKIEM RODZICA. Aniele Boży
- WYCHOWANIE - UWAGI PSYCHOLOGA. Duchowość, czyli mądrość
- GDZIEŚ BLISKO. Pod sztandarem Walczącego Anioła
- Błyskawiczny kurs modlitwy
- NIEBEZPIECZEŃSTWO NEW AGE. Każdy może błądzić
- NIEBEZPIECZEŃSTWO NEW AGE. Uważnie patrzeć na znaki
- NIEBEZPIECZEŃSTWO NEW AGE. Bóg leczy
- NIEBEZPIECZEŃSTWO NEW AGE. Zniewalające moce
- NIEBEZPIECZEŃSTWO NEW AGE. Rozczarowała mnie medycyna
- NIEBEZPIECZEŃSTWO NEW AGE. Byłem „wywoływaczem” duchów
- NIEBEZPIECZEŃSTWO NEW AGE. Chciałam tylko, żeby syn nie chorował
- NIEBEZPIECZEŃSTWO NEW AGE. Od różdżki do uzależnienia
- NIEBEZPIECZEŃSTWO NEW AGE. Nauczycielka magii
- NIEBEZPIECZEŃSTWO NEW AGE. Żal mi ludzi, którym wróżyłam
- NIEBEZPIECZEŃSTWO NEW AGE. Pseudopotęga umysłu
- NIEBEZPIECZEŃSTWO NEW AGE. Moim bogiem była homeopatia
- DUCHOWOŚĆ. Ogromna czartu jesteś
- DUCHOWOŚĆ. Prawdziwa rodzina Jezusa
- SALEZJAŃSKI RUCH MŁODZIEŻOWY. Eurizon 2008
- MISJE. W gorącym sercu Afryki
- MISJE. Razem w działaniu
- RODZINA SALEZJAŃSKA. Błogosławieni ks. Władysław Błądziński i ks. Wojciech Nierychlewski
- CHOWANIE. Cena zdrowia
- TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ...
CHOWANIE. Cena zdrowia
Romuald Witczak
strona: 37
Strasznie łatwo zgadzamy się na silne leki, gdy zachoruje nam dziecko. Ponoć Japończycy stosują antybiotyk tylko wtedy, gdy dziecku grozi śmierć. Czy czas przy łóżku chorej pociechy i ulepek z cebuli – jak to robiły dawniej nasze babcie – nie byłyby częściej wystarczające?
Medycyna ma wspaniałe wyniki w zakresie diagnostyki, gorzej z terapią. Tu sztama z farmakologią skutkuje zastępowaniem własnych sił obronnych organizmu lekami. Nie wiadomo, czy uzależnienie człowieka od momentu poczęcia do grobowej deski jest zamierzone przez lobby lekarsko-farmaceutyczne, ale ono istnieje. Utrwalił się model, w którym to służba zdrowia jest odpowiedzialna za zdrowie człowieka, on sam ma tylko sygnalizować, że coś mu dokucza. Zachowujemy słodką ignorancję na temat tego, co się dzieje w naszym własnym organizmie, oddając jego sprawy – jakby one nie były naszymi własnymi – w pacht lekarzowi.
Tymczasem nasze dzieci przychodzą na świat z wyposażeniem organizmu do samoobrony przed atakiem z zewnątrz. Rolą rodziców i wychowawców jest ten system obronny umacniać i rozbudowywać, a nie czekać na napaść choroby, by potem biegać z prośbą o pomoc do lekarza.
W praktyce oznaczać to powinno zdrowy tryb życia dziecka, czyli: proste jedzenie (począwszy od mleka z piersi matki), powietrze i ruch w dużych ilościach (najlepiej w kontakcie z przyrodą), regularny sen, akceptację dziecka przez najbliższe otoczenie, szybkie rozwiązywanie dziecięcych problemów psychicznych (dla nas niewiele znaczących, ale dla dziecka „życiowych”), kontakt z rówieśnikami…
A medycy niech stanowią polisę ubezpieczeniową na wypadek, gdy organizm dziecka – z jakichś tam powodów – się „zagapi” i trzeba go postawić na właściwe tory. Tylko tyle. Dalej znów powinien sam pojechać. W dorosłości również.