facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2008 - lipiec/sierpień
CHOWANIE. Cena zdrowia

Romuald Witczak

strona: 37



Strasznie łatwo zgadzamy się na silne leki, gdy zachoruje nam dziecko. Ponoć Japończycy stosują antybiotyk tylko wtedy, gdy dziecku grozi śmierć. Czy czas przy łóżku chorej pociechy i ulepek z cebuli – jak to robiły dawniej nasze babcie – nie byłyby częściej wystarczające?

Medycyna ma wspaniałe wyniki w zakresie diagnostyki, gorzej z terapią. Tu sztama z farmakologią skutkuje zastępowaniem własnych sił obronnych organizmu lekami. Nie wiadomo, czy uzależnienie człowieka od momentu poczęcia do grobowej deski jest zamierzone przez lobby lekarsko-farmaceutyczne, ale ono istnieje. Utrwalił się model, w którym to służba zdrowia jest odpowiedzialna za zdrowie człowieka, on sam ma tylko sygnalizować, że coś mu dokucza. Zachowujemy słodką ignorancję na temat tego, co się dzieje w naszym własnym organizmie, oddając jego sprawy – jakby one nie były naszymi własnymi – w pacht lekarzowi.

Tymczasem nasze dzieci przychodzą na świat z wyposażeniem organizmu do samoobrony przed atakiem z zewnątrz. Rolą rodziców i wychowawców jest ten system obronny umacniać i rozbudowywać, a nie czekać na napaść choroby, by potem biegać z prośbą o pomoc do lekarza.

W praktyce oznaczać to powinno zdrowy tryb życia dziecka, czyli: proste jedzenie (począwszy od mleka z piersi matki), powietrze i ruch w dużych ilościach (najlepiej w kontakcie z przyrodą), regularny sen, akceptację dziecka przez najbliższe otoczenie, szybkie rozwiązywanie dziecięcych problemów psychicznych (dla nas niewiele znaczących, ale dla dziecka „życiowych”), kontakt z rówieśnikami…

A medycy niech stanowią polisę ubezpieczeniową na wypadek, gdy organizm dziecka – z jakichś tam powodów – się „zagapi” i trzeba go postawić na właściwe tory. Tylko tyle. Dalej znów powinien sam pojechać. W dorosłości również.