- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO - Od wychowania do świętości
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE. Dialog wychowawczy
- WYCHOWANIE. Jak się porozumieć
- OKIEM RODZIA. Pogadajmy
- ROZMOWA Z... Ratunek w słowach
- GDZIEŚ BLISKO. Połączone pokolenia
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Mistrz spotkania
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- DUCHOWOŚĆ. Moc słów
- DUCHOWOŚĆ. Piątkowy post
- POD ROZWAGĘ. Old Age
- MISJE. Nowi przyjaciele
- MISJE. 1% zostaw sercu
- RODZINA SALEZJAŃSKA. Błogosławiona s. Maria Romero Meneses FMA
- W ANEGDOCIE
- Z ŻYCIA BŁOGOSŁAWIONYCH ORATORIANÓW
- RODZINA SALEZJAŃSKA. Sportowa zima
- RODZINA SALEZJAŃSKA. Interaktywne radio
- PLACÓWKI SALEZJAŃSKIE. Berlin
- CHOWANIE. Aj, to boli!
- CHOWANIE. Taka nasza codzienność...
CHOWANIE. Taka nasza codzienność...
mama Ania
strona: 21
Uwielbiam niedzielne poranki. Całe szczęście są bardziej leniwe niż sobotnie. I całe szczęście mamy zimę. Dzięki mrocznemu porankowi dzieciaki sądzą, że to jeszcze nie czas na wstawanie. Sama ich zresztą utwierdzam w tym przekonaniu. Na hasło „mama” w okolicach 7.00 wygłaszam regułkę: „Cichutko, synuś, cichutko, śpimy, śpimy, jeszcze jest noc”. Nie do wiary, ale działa! Wrodzony pesymizm i czarnowidztwo każą mi jednak z niepokojem myśleć o czerwcowych wschodach słońca, tuż przed piątą... Póki co mamy jednak luty i możemy nieprzyzwoicie długo wędrować po domu w pidżamach. Do dziesiątej,
a bywa, że i dłużej.
Tymczasem od strony okna dochodzą głosy:
– O.: Paniniek, wstałeś juś?
– S.: Yyyyyy…
O matko, myślę w popłochu, trzeba ratować sytuację, jeden rozrabiaka to zawsze mniej roboty niż dwóch rozrabiaków. – Pssst – nadaję konspiracyjnym szeptem – Olek, cicho, Seweryn jeszcze śpi, nie budź go.
– O.: Paaaninieeek!!!!
Język migowy odpada, Olek stoi tyłem do mnie. Na nic znaczące szepty, muszę chyba dawać znaki dymne. – Cicho Olek! Seweryn śpi, tata śpi, babcia też, obudzisz ich!
– S.: Ooo, Olek! To moja wiertarka!!!
No i po sprawie. Wyplątuję się z pościeli. Czerwony nocnik – mniejsza pupa, niebieski – większa, niebieski szlafrok – wyższy rozbójnik, granatowy – niższy. Byleby tylko nie pomylić kolorów, oczy nie bardzo chcą się otworzyć, więc o pomyłkę łatwo i awantura gotowa. Jeszcze tylko cztery skarpetki i cztery stópki, i... hyc z powrotem pod kołdrę. Gorąco wierzę, że kiedyś zrobią mi śniadanie do łóżka. Na razie gotują ogórkową na klockach duplo. Podają ją w wiklinowych koszyczkach, a rakietki do tenisa służą za sztućce. Jest przepyszna. Po ogórkowej wjeżdża na stół drugie danie i deser. A zaraz po deserze genialny pomysł:
– S.: Mama, kiedy będzie śniadanko?
– A co ma być na śniadanko? – pytam.
– S.: Chleb z miodkiem! Albo nie! Jajecznica! Albo chleb z miodkiem! I herbatka! Z miodkiem i cytryną. Dużo witaminy C.
Zaczynam żałować edukacji o witaminach. Koniec leżenia. Jajecznica. Albo chleb z miodkiem. Co to w końcu miało być..?