- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO - Nowy Adam nowe stworzenie
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE. Kolczyk w uchu, czyli o wartościach w salezjańskim wychowaniu
- WYCHOWANIE. Potrzeba wartości
- OKIEM RODZICA. Kocham cię, mamo, mimo że się starzejesz
- GDZIEŚ BLISKO. Wystarczy być razem
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Ewangelicznie poprawny
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- DUCHOWOŚĆ. Przenosząca góry
- DUCHOWOŚĆ. Komunia do ust czy na rękę?
- W PUŁAPCE POLITYCZNEJ POPRAWNOŚCI. Religia politycznej poprawności
- W PUŁAPCE POLITYCZNEJ POPRAWNOŚCI. Długi marsz przez instytucje
- W PUŁAPCE POLITYCZNEJ POPRAWNOŚCI. Terror tolerancji
- SALEZJAŃSKI RUCH MŁODZIEŻOWY. Europejski wolontariat
- MISJE. W świecie Indian Shuar
- MISJE. Jubileusz
- RODZINA SALEZJAŃSKA. Błogosławiona s. Euzebia Palomino FMA
- Z ŻYCIA BŁOGOSŁAWIONYCH ORATORIANÓW
- W ANEGDOCIE
- PLACÓWKI SALEZJAŃSKIE. Poznań wspólnota Matki Bożej Wspomozenia Wiernych
GDZIEŚ BLISKO. Wystarczy być razem
Grażyna Borakiewicz, Zdzisława Stachowska
strona: 8
W czerwcu br. świętowano wspomnienie liturgiczne piątki błogosławionych oratorianów z Poznania. Podczas panelu dyskusyjnego w Oratorium na Wronieckiej Artur Piotrowski, autor widowiska plenerowego im poświęconego, powiedział m.in., że stworzenie dobrego dzieła o wartościach jest we współczesnej Europie, w tym także w Polsce, niezmiernie trudne.
Dlaczego tak trudno mówić o wartościach? Jakim językiem przemawiać do młodych? Dlaczego dla twórców i sponsorów temat przestał być atrakcyjny? A może nie czekając na wielkie dzieła, trzeba „promować wartości” małymi środkami. Krok po kroku. Może nie zrażając się frekwencją, szukać wciąż nowych form mówienia o tym, co ważne. A może w naszych czasach, kiedy świat wartości zda się staje na głowie, wystarczy przypominać to, co jeszcze nie tak dawno było oczywiste, np. że rodzina to mama, tata i dzieci, że dom to wspólnota ludzi, a nie tylko miejsce, gdzie wraca się spać, że czas spędzony razem z dziećmi jest wyrazem miłości do nich, że miłość do własnego kraju to nie od razu nacjonalizm zagrażający innym, że wolność to nie samowola...
Jeśli media mówią inaczej, warto się spotykać, chociażby po to, żeby się przekonać, jak dużo jest osób nieakceptujących tego, co podają do wierzenia. Warto także pokazywać młodym inną hierarchię wartości. Tę, w której Bóg jest na pierwszym miejscu, a wtedy cała reszta jest na właściwym.
Na Wronieckiej
Nie wiem, czy takie założenia przyświecały organizatorom obchodów 65-lecia śmierci błogosławionych oratorianów, ale niewątpliwie te kilka dni początku czerwca stały się na Wronieckiej okazją do refleksji nad życiem, śmiercią, patriotyzmem, wychowaniem, nad tym co ważne w życiu i czemu warto je poświęcić.
Obchody rozpoczęto panelem dyskusyjnym, w którym wzięła udział Aleksandra Pietrzyk z Instytutu Pamięci Narodowej, Artur Piotrowski, reżyser spektaklu plenerowego o piątce, a także ks. Andrzej Godyń SDB, redaktor naczelny Don BOSCO. Na sali zgromadziły się m.in. rodziny błogosławionych. Dyskusja była okazją do refleksji nie tylko nad życiem błogosławionych, ale także nad postawami i wychowaniem całego wojennego pokolenia. Ukazała „zwyczajność” błogosławionych oratorianów,
O tym, że postawy takie mogą imponować także dzisiaj, że się nie zdezaktualizowały, zaświadczyła młodzież, która zgromadziła się na czuwaniu modlitewnym przez wstawiennictwo piątki, a później wzięła udział w koncercie zespołu New Day, który w zeszłym roku wydał płytę w całości poświęconą męczennikom z Wronieckiej.
Młodzi mają swoich ulubieńców wśród błogosławionych. Jedna z dziewcząt szczerze wyznała: „Ja najbardziej lubię Wojciechowskiego, jego tata był alkoholikiem i opuścił rodzinę, mój też popija i myślę, że kto jak kto, ale Jaroś rozumie mnie doskonale i często zwracam się do niego z różnymi sprawami. Nie zawodzi”. Ktoś inny mówił, że najbardziej imponuje mu Czesio Jóźwiak, bo był taki zawadiacki. Inni wspominali, że Eda Kaźmierski, bo po powrocie z pielgrzymki do Częstochowy zamiast uroków Jasnej Góry zapisał imiona wszystkich poznanych dziewcząt. Komu innemu znowu najbardziej odpowiada Klinik „bo takich chłopaków jak on już nie ma”, w liście z więzienia tak pięknie pisał do jednej z dziewcząt o odpowiedzialności za uczucia, za drugą osobę... Niezwykła dojrzałość. Jeszcze ktoś mówił o Kęsym i jego artystycznych uzdolnieniach, a także zamiłowaniu do kawałów (nawet w więzieniu).
Starsi wspominali, młodzi czerpali wzór, a jedni i drudzy spotkali się, aby razem podziękować Bogu za dar piątki na mszy św., której przewodniczył ks. abp Stanisław Gądecki, a homilię wygłosił postulator generalny ks. Enrico dal Covolo SDB.
„Chcielibyśmy – powiedział pomysłodawca uroczystości na Wronieckiej
ks. Krzysztof Szymczak SDB – żeby miejsce to w przyszłości stało się centrum edukacyjnym, gdzie młodzież mogłaby poznać tych, którzy byli młodzi w okresie II wojny światowej, którzy w ekstremalnych warunkach potrafili być wierni wartościom. Świadków wartości. Takich zwyczajnych, a jednak niezwykłych”.
W Fordonie
Inny pomysł na „promowanie wartości” mają salezjanie w Bydgoszczy, którzy duszpasterzują w dzielnicy Fordon. Od 2003 r. organizują festyn rodzinny pod nazwą Salezjańskie Dni Młodości. Fordon – to największa dzielnica Bydgoszczy. Wielka betonowa sypialnia oddalona od centrum 15 kilometrów. Jak żyje większość w Fordonie? Rano autobusami czy prywatnymi samochodami tworzącymi kilkukilometrowy, niekończący się sznur zmierza do pracy. Po południu porusza się w przeciwną stronę. Potem zamyka się w swoich mieszkaniach... Tak samo żyje też w dużej części fordońska młodzież. A ksiądz Bosko powiedział, że „młodzież trzeba ciągle czymś zajmować”. Dlatego już po raz piąty na początku czerwca br. Salezjańskie Stowarzyszenie Wychowania Młodzieży (SSWM) zorganizowało Salezjańskie Dni Młodości. Impreza tylko z nazwy jest wyłącznie dla młodych, w rzeczywistości łączy całe rodziny.
Paula jest animatorką. W tym roku zdała maturę. W przygotowanie Salezjańskich Dni Młodości jest zaangażowana od ich początku i jak sama mówi, sprawia jej to ogromną radość. Inna organizatorka, Grażyna mówi: „Najważniejsze, że pomagamy całymi rodzinami. Oczywiście każdy w taki sposób, w jaki może. Przygotowujemy wspólnie różne rzeczy, które potem sprzedajemy. Zebrane fundusze stanowią podstawę działalności naszego Oratorium”. Dwa dni przed rozpoczęciem festynu, razem z dwiema córkami: 9-letnią Marysią i 13-letnią Małgosią, przygotowały 10 słoików domowego smalcu. Mama go ugotowała, a dziewczynki przystroiły słoiki, tak że każdy wygląda inaczej.
„Przed festynem zawsze prosimy rodziny z naszej parafii o pomoc i jeszcze nigdy się nie zawiedliśmy. Domowych wypieków na naszych Salezjańskich Dniach Młodości jest zawsze pod dostatkiem” – cieszy się ks. Artur Dylewski, prezes bydgoskiego SSWM.
Przygotowanie dwudniowego festynu dla kilku tysięcy osób to ogromne przedsięwzięcie, które na wypiekach się nie kończy. Trwa całymi tygodniami i angażuje wiele osób. To niewidoczna na zewnątrz praca, ale najtrudniejsza. To, co widać na zewnątrz, dzieje się dopiero w przeddzień festynu, np. pani Maria od samego rana segreguje i porządkuje rzeczy na loterię. W festynie wezmą udział dwa pokolenia jej bliskich: dzieci i wnuki. Młodzież z SSWM nosi deski, które posłużą do zbudowania sceny, na której wystąpi Majka Jeżowska. Inni ustawiają ławki, porządkują plac... Już ta wspólna praca łączy pokolenia.
Przez dwa dni Salezjańskie Dni Młodości odwiedziły rodziny z niemal całego Fordonu. Bawiły się, kupowały fanty na loterii. „Lubię zostawiać tu pieniądze, bo wiem, że i tak wrócą do dzieci do Oratorium – mówi Zina i dodaje ze śmiechem – dla mnie nasz festyn to święto rodzinne. Zawsze razem spędzamy te dwa dni. No i nie musimy... gotować obiadu”.
• • •
Może nie trzeba aż tak wiele, żeby przekazać młodym hierarchię wartości, żeby nie zagubili się w dzisiejszej rzeczywistości. Może wystarczy po prostu razem spędzać czas, a wtedy i okazja, i pomysły przyjdą same.