- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO - Zagrożone życie
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE. Towarzyszyć życiu
- WYCHOWANIE. Wartość życia
- OKIEM RODZICA. Moja rodzina
- ROZMOWA Z... Kochać oboje
- GDZIEŚ BLISKO. O dar życia
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Miłośnik Życia
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- DUCHOWOŚĆ. Najważniejsze zwycięstwo
- DUCHOWOŚĆ. Chrzest Jezusa
- POD ROZWAGĘ. Renesans pogaństwa?
- SALEZJAŃSKI RUCH MŁODZIEŻOWY. W trosce o bezpiewczeństwo
- MISJE. Wielkanoc w Ziemi Świętej
- MISJE. Zabrze dzieciom Afryki
- RODZINA SALEZJAŃSKA. Błogosławiony ks. August Czartoryski
- Z ŻYCIA BŁOGOSŁAWIONYCH ORATORIANÓW
- W ANEGDOCIE
- PLACÓWKI SALEZJAŃSKIE. Oświęcim wspólnota św. Jacka
OKIEM RODZICA. Moja rodzina
Ewa Rozkrut
strona: 7
Niedawno urodziłam szóste dziecko i nie wyobrażam sobie innej rodziny. Każda kolejna pociecha wnosiła do domu miłość i szczęście, uczyła, jak gospodarować czasem i zapominać, za czym biegnie świat. Za każdym razem, gdy nosiłam ją pod sercem, spotykałam się z różnymi opiniami, albo bolesnymi i agresywnymi, albo z niemałym uznaniem. Zwykle na wiadomość o tym, ile jest nas w domu, słyszę zdanie „to u was jest wesoło”...
Dlaczego wywołujemy tak skrajne reakcje? Być może dlatego, że świadome, odpowiedzialne rodzicielstwo związane jest z planowanym poczęciem, czyli umiejętnością zapanowania nad liczbą potomstwa, natomiast inne sfery życia: wychowanie, odpowiedzialność albo miłość pozostają w cieniu. Planowanie daje poczucie bezpieczeństwa. A tym samym: porządek, harmonię, z pewnością też lepsze warunki bytowe dla rodziny, możliwości realizowania się. Taka postawa utwierdza w przekonaniu o samostanowieniu, daje poczucie siły i władzy. Planując, można wywierać wpływ na innych, na przebieg wielu wydarzeń, stawać się mocnym nie tylko w oczach świata, ale przede wszystkim we własnych.
I jak tu pogodzić taki obowiązujący standard z naszą codziennością, życiem w gromadzie z wyboru? Dla mnie świadome, odpowiedzialne rodzicielstwo – to życie w miłości, radowaniu się każdą chwilą spędzoną ze sobą, zapominanie o swoim zmęczeniu, finansowych niedostatkach, niejednokrotnie otaczającym chaosie, niepowodzeniach, niemiłych komentarzach, upokorzeniach, bólu, bezsilności, które z perspektywy czasu wcale nie są ważne. Choć nie ukrywam, że nie pomagają.
Codzienność niesie różne niespodzianki, sporo kłopotów – choćby czas, kiedy dzieci chorują, najczęściej po kolei, co powoduje spore zamieszanie. Pięcioro dzieci uczęszcza już do szkoły, zatem dochodzą wszelkie sprawy z tym związane – wyposażenie i zachęcanie do nauki są zwielokrotnione. Nie oznacza to wcale, że jest trudniej. Dzieci pomagają sobie nawzajem podczas odrabiania lekcji, dzielą się wiadomościami, przydzielają wzajemnie obowiązki.
Przyznaję, że mimo sporego trudu związanego choćby z codziennymi obowiązkami – gotowaniem dla sporej liczby osób, praniem itp., w ogóle się nie zastanawiam nad naszą innością czy wyjątkowością. A wysiłek jest konsekwencją mojego wyboru. Poza tym staram się nie skupiać na trudnościach. Uwielbiam np. nasze rozmowy, są niezwykłe, mam świadomość tego, że gdy dzieci dorosną, nie będzie już tyle czasu na przebywanie ze sobą, więc staram się naładować energią płynącą z tych spotkań.
Wydaje mi się, że zauważanie siebie nawzajem, swoich potrzeb, kłopotów, automatycznie uwrażliwia na niedostatek innych. Dzieciom nie trzeba wtedy prawić morałów, by je nauczyć, jak powinny żyć, by nie krzywdzić innych. Te sytuacje uwrażliwiają również nas – dorosłych.