- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO - Kobiece oblicze Kościoła
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE - Drzemiąca potrzeba dawania
- WYCHOWANIE - Radość dzielenia się
- UWAGI PSYCHOLOGA
- GDZIEŚ BLISKO - Młodzi światu
- ROZMOWA Z... - Potrzebni i tu, i tam
- MISJE - Małe radości
- ROZMOWA Z... - Potrzebni i tu, i tam 2
- RODZINA SALEZJAŃSKA - Geografia serca
- PLACÓWKI SALEZJAŃSKIE - Kraków, Różana 5
- MISJE - Już ponad wiek - polskie misje salezjańskie
- MISJE - Szkoła na misjach
- W ORATORIUM - Rola animatora w życiu społecznym i w Kościele
- DUCHOWOŚĆ - Misja szukania
- DUCHOWOŚĆ - To dla mnie łaska
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- LISTY
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO - Sen o misjach
- SZKOŁY SALEZJAŃSKIE
ROZMOWA Z... - Potrzebni i tu, i tam
Katarzyna Dumańska
strona: 8
Rozmowa z ks. Stanisławem Jagodzińskim SDB, misjonarzem, obecnie odpowiedzialnym za animację misyjną w inspektorii wrocławskiej
Ponad 20 lat spędził Ksiądz w Afryce, pracując z młodzieżą w Zambii, Malawi, a przez ostatnie kilka lat w RPA...
Mówiąc o Afryce, nie można wrzucać do jednego worka Zambii, Malawi i RPA. Np. w Malawi pracowałem na placówce w bardzo biednej wiosce. Wielu rzeczy tam brakowało, ale nikt nie miał o to pretensji. Ludzie uznawali, że tak po prostu ma być i skoro czegoś nie ma, to nie jest to potrzebne do szczęścia. Natomiast w Południowej Afryce świadomość biedy, braku w porównaniu z tzw. resztą świata jest ogromna, zwłaszcza u młodzieży. Ta różnica w poziomie świadomości wymaga innego podejścia do pracy misyjnej.
Jakie były podstawowe zadania Księdza jako misjonarza, ale też jako salezjanina?
Różne w różnych miejscach. W krajach Środkowej Afryki, gdzie dzieci często nie mają nic, sam fakt istnienia misji, przy której można pograć w piłkę i spotkać się z kolegami, stanowi o pełni szczęścia. A już w RPA w pobliżu mojej parafii było co najmniej kilka miejsc, które oferowały młodzieży alkohol, narkotyki, seks i inne łatwe rozrywki. W tych dwóch miejscach moja praca była zupełnie inna. W RPA trzeba było zabiegać o młodzież. Nie wystarczyło wybudować boiska, żeby sama przyszła.
Jak więc Ksiądz radził sobie w tej sytuacji?
Młodzi ludzie szukają przede wszystkim przyjaźni, szacunku, zrozumienia, a naszym zadaniem było wyjść naprzeciw tym potrzebom, zanim zrobi to ulica. Organizowaliśmy więc różne imprezy, spotkania, dni skupienia. Po beatyfikacji „poznańskiej piątki” przyjęliśmy ich jako patronów naszej działalności młodzieżowej. Będąc proboszczem, prowadziłem w swojej parafii dwadzieścia jeden różnych grup, by każdy mógł znaleźć coś dla siebie.
Sam Ksiądz prowadził 21 grup?
Na pewno nie było łatwo, ale starsza młodzież przejmowała częściowo zadania. To było takie wychowywanie do bycia wychowawcą. Starsi wychowankowie stawali się liderami tzw. junioratu. Przekazywali dalej to, co sami otrzymali. Uczyli się odpowiedzialności za siebie, za innych i za rzeczywistość, jaką tworzą, a o to przecież chodzi w naszej pracy. Misjonarz popracuje rok, pięć, dziesięć lat i prędzej czy później wyjedzie, a oni zostaną.
Coraz częściej w pracy misyjnej pomagają salezjanom młodzi wolontariusze świeccy. Jak Ksiądz ocenia taką formę zaangażowania świeckich w misje?
To naprawdę wspaniała sprawa. Idea wolontariatu misyjnego świeckich jest tak świeża i jest tak wyraźnym znakiem czasu, że bez wahania poszedłbym w tym kierunku.