facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2005 - kwiecień
MISJE - Inny świat

ks. Edward Zajączkowski SDB

strona: 16



Urodziłem i wychowałem się w Odessie, ale nowicjat i sześcioletnie studia spędziłem w Polsce. Teraz wróciłem na Ukrainę i tu pracuję.


Moje podwórko to Przemyślany i Bibrka – dwa małe miasteczka oddalone od siebie o 25 kilometrów, w których są nasze domy.

Bibrka – 4,5 tysiąca mieszkańców, bieda aż piszczy. Dużym problemem jest brak pracy, ziemi prawie się nie uprawia, bo nie ma sprzętu, a ludzie są starzy – nie mają siły. Poza tym to się nie opłaca. Dlatego kobiety często wyjeżdżają za granicę – do Włoch, Portugalii. To jest jak plaga – matki pracują poza domem, a ojcowie zostają i piją. Dzieci nikt nie dogląda. Takich dzieci, którymi nikt się nie opiekuje, jest tutaj bardzo wiele.

Ciekawa historia przydarzyła mi się jakiś czas temu. Jechałem do Lwowa, 10.00 rano, mijam młodego chłopaka. Znałem go i jego rodzinę, bo czasem do nich zaglądałem. Miał jeszcze starszego brata i dwie młodsze siostry, matka i ojciec, a właściwie „wujko”, bo wiele z tutejszych rodzin jest rozbitych, pili, więc nikt nie interesował się chłopcem. Zapytał, czy może się zabrać ze mną do Lwowa – jechał żebrać. Zgodziłem się, tylko poprosiłem, żeby tam nie kradł. Wracamy kilka godzin później. Widzę, że chłopak wyżebrał 10 hrywien i jakieś pomarańcze. Powiedziałem, żeby oddał matce, kiedy wróci do domu. A on na to, że matce nie odda, bo jeśli to zrobi, jeszcze dziś wszystko z wujkiem przepiją. Tu z piciem jest trochę jak w Małym Księciu – Dlaczego pijesz? Bo się wstydzę. A czego się wstydzisz? Że piję. Kółko się zamyka. Poprosił mnie, żebym przechował mu osiem hrywien. On dwie odda mamie, a po resztę wróci z bratem i kupią coś do jedzenia. Dzieci bardziej dorosłe od rodziców...

Co do szkoły – mamy dwie, choć na początku roku prawie połowy uczniów zwykle nie ma. Nie przychodzą i już. Niektóre dzieciaki nie umieją nawet czytać i pisać. Jeśli małe dziecko nie chodzi do szkoły, to i tak nie ma się kto o nie zatroszczyć – po prostu nie chodzi. Nikt tego nie pilnuje.

Prowadzimy przy parafii oratorium – codziennie jest u nas około 20-30 dzieciaków z patologicznych rodzin. Czasem jak na nie patrzę, to robi mi się przykro. Brudne, niedokarmione. Ale chodzą, starają się żyć dobrze. Wieczorami zawsze mamy modlitwy – śpiewają, grają, jest wesoło. W wakacje staramy się organizować jakieś wyjazdy – w zeszłym roku zabraliśmy grupkę na Krym, chodziliśmy trochę po górach.

Czasem przyjeżdżają do nas wolontariusze. W Przemyślanach byli młodzi ludzie z Warszawy i Oświęcimia – remontowali oratorium, prowadzili zabawy z dziećmi, młodzieżą. Zrobili kawał naprawdę bardzo dobrej roboty.

Tak biegnie czas, żyjemy, pracujemy, choć trochę inaczej niż w Polsce. Jest nas co prawda kilku salezjanów, ale jeden tu, drugi tam, a człowiek to trochę jak rolnik sam w polu – idzie i sieje.

Tak blisko Polski, ale to naprawdę inny świat.