facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2005 - kwiecień
RODZINA SALEZJAŃSKA - Sanitariuszka Inka

ks. Jarosław Wąsowicz SDB

strona: 13



W Rumii, na terenie salezjańskiej parafii św. Krzyża, mieszka ks. Marian Prusak SDB – emeryt. Przed 59 laty w więzieniu na ul. Kurkowej w Gdańsku opatrzył na śmierć żołnierzy słynnego majora Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”: Feliksa Selmanowicza „Zagończyka” oraz Danutę Siedzikównę „Inkę”. Rozstrzelano ich rankiem 28 sierpnia 1946 r., w asyście lżących ich oficerów UB. „Inka” była wychowanką szkoły sióstr salezjanek w Różanymstoku.


Wychowała się w patriotycznej rodzinie, której w czasie II wojny światowej przyszło złożyć na ołtarzu Ojczyzny dużą daninę krwi. Ojciec rodziny Władysław zmarł z wycieńczenia jako żołnierz Armii Andersa po dotarciu do Teheranu. Matka Eugenia została rozstrzelana we wrześniu 1943 r. przez gestapo za współpracę z podziemiem. W jednym z grypsów przesłanych córkom z więzienia napisała: Dziewczynki, zemstę zostawcie Bogu.

W wieku 15 lat Danuta Siedzikówna została zaprzysiężona do AK. Po zakończeniu wojny nie złożyła broni. W 1946 r. po wznowieniu działalności przez V Brygadę Wileńską AK podjęła służbę sanitariuszki w szwadronie ppor. Zdzisława Badochy ,,Żelaznego’’. Była też łączniczką. Przybrała pseudonim „Inka”. W czasie akcji, mimo młodego wieku, zadziwiała odwagą i poświęceniem. Warto wspomnieć, że opatrywała nie tylko rannych żołnierzy – partyzantów, ale również rannych milicjantów.

W lipcu 1946 r. z rozkazu swojego dowódcy udała się do Gdańska, aby zakupić potrzebne dla oddziału leki i środki opatrunkowe oraz mapy. W wyniku donosu została aresztowana w nocy z 19 na 20 lipca w mieszkaniu koleżanek z wileńskiej konspiracji. Już w sierpniu w trybie doraźnym odbyła się przeciw niej rozprawa sądowa. Oskarżono ją o mordowanie rannych i nakłanianie do egzekucji na funkcjonariuszach milicji. W czasie okrutnego śledztwa nikogo nie wydała. Mimo braku dowodów została skazana na karę śmierci.

Przed wykonaniem egzekucji Danka Siedzikówna wyspowiadała się u wspomnianego już ks. Prusaka. Ks. Marian tak wspomina spotkanie z „Inką”: Była to moja jedyna posługa przy egzekucji. Przyprowadzono mnie do celi, w której na śmierć czekała młoda, szczupła dziewczyna w letniej sukience. Przyjęła mnie nadzwyczaj spokojnie, wyspowiadała się, a potem wyraziła życzenie, żeby o wyroku i o śmierci powiadomić jej siostrę. Mówiła to ciągle tak, jakby się nadal spowiadała. Czuliśmy, że możemy być obserwowani. Podała mi adres w Gdańsku Wrzeszczu, przy Politechnice, ulica Własna Strzecha. Nie mogłem nic zapisać, starałem się zapamiętać ten adres. Jednocześnie powiedziała mi, że wysłała kartkę z zawiadomieniem, ale nie wie, czy ona dojdzie. Nie mówiła nic więcej, na nic się nie skarżyła. Oprawcy obrzucili skazańców obelżywymi słowami, a prokurator odczytał uzasadnienie wyroku i poinformował, że nie było ułaskawienia. Jego ostatnie słowa brzmiały: „Po zdrajcach narodu polskiego, ognia!” W tym momencie skazani krzyknęli, jakby się wcześniej umówili: ,,Niech żyje Polska!” Potem salwa i osunęli się na ziemię. Strzelało dwóch lub trzech żołnierzy, chyba z pepesz, z bliskiej odległości – 3-4 metrów. Pamiętam, że posadzka była czerwona, jakby z kafli, środkiem biegł rowek, chyba żeby krew spływała. Osunęli się. Nie mogłem na to patrzeć, ale pamiętam, że obydwoje jeszcze żyli. Wtedy podszedł oficer i dobił ich strzałami w głowę. Nie wiem, kto to był. To było dla mnie nie do zniesienia.

W dniu wykonania wyroku ,,Inka’’ miała niespełna 18 lat. Byli żołnierze V Wileńskiej Brygady AK nie zapomnieli o swojej bohaterskiej sanitariuszce i łączniczce. Z ich inicjatywy w dniu 12 lutego 2002 r. imieniem Danuty Siedzikówny „Inki” nazwano skwer przy ul. Armii Krajowej w Sopocie. Natomiast w kościele Mariackim w Gdańsku można odnaleźć tablicę pamiątkową poświęconą jej osobie. Nigdy nie brakuje przy niej świeżych kwiatów.