- Willy i Marcela
- Wyzwania
- Tajemnica wychowania – asystencja
- Maleńki cud wyśniony czyli o granicach władzy rodzicielskiej
- Nie ma złej młodzieży
- Po pierwsze – profilaktyka
- Aleksandrów Kujawski - wspólnota św. Jana Kantego
- Cud ocalenia
- Sposób na niezapomnianego sylwestra
- Etapy wzrostu w grupie – III
- List od ks. Ambrosa
- List od ks. Piotra
- List od Georginy
- Bóg się rodzi
- On to przewidział
- List do redakcji
- Błyskawiczny Kurs Modlitwy
- Szkoły Salezjańskie - Sokołów Podlaski
Cud ocalenia
ks. Jarosław Wąsowicz SDB
strona: 13
Ksiądz Antoni Jezierski jest w Pile znany wszystkim. Od przeszło 30 lat pracuje w parafii św. Rodziny. Dopóki wystarczało mu sił zajmował się kancelarią. Chociaż dzisiaj różne dolegliwości i sędziwy wiek dają znać o sobie, on jednak wciąż chętnie angażuje się w pomoc duszpasterską. Jest ,,kopalnią wiedzy’’ na temat salezjańskiej historii ostatniego półwiecza. Chętnie wspomina dawne dzieje, szczególnie to, co sam przeżył. Jako salezjański kleryk niemal przez cały czas wojny był więźniem niemieckich obozów koncentracyjnych.
Swoją męczeńską drogę rozpoczął w Płocku. Pełnił tu na tzw. „stanisławówce” funkcję asystenta w salezjańskim domu dziecka. Po wybuchu wojny salezjański zakład dla sierot funkcjonował dalej. Kleryk Jezierski oprócz normalnych zajęć rozpoczął też studia teologiczne w seminarium w Płocku. Tam spotkał się z późniejszym błogosławionym męczennikiem – abp. Antonim Julianem Nowowiejskim. Z dnia na dzień dawało się wyczuć coraz większą agresję hitlerowskiego okupanta skierowaną głównie przeciw płockiemu duchowieństwu. Doszło do pierwszych aresztowań. Ich ofiarą padło także trzech kleryków salezjańskich, wśród których był kl. Antoni Jezierski. Nikt z nich wówczas nie przypuszczał, że w hitlerowskich obozach zagłady przyjdzie im spędzić 5 lat.
Po aresztowaniu i więzieniu w Płocku kl. Antoni został przewieziony do obozu przejściowego w Działdowie. Stamtąd 19 kwietnia został wywieziony do Dachau. Był to obóz przeznaczony m.in. do eksterminacji duchowieństwa katolickiego. Po miesiącu obozowej kwarantanny trafił jednak do transportu więźniów, którzy zostali wywiezieni do innego obozu w Mauthausen-Gusen. Tu kl. Antoni, aż do końca wojny walczył o przetrwanie.
Obóz koncentracyjny, do którego trafił kl. Jezierski wraz z innymi salezjanami: kl. S. Pawlaczykiem i kl. A. Zdankiem, był obozem bardzo prymitywnym. Dopiero organizował się. Brak było kanalizacji i wodociągów. Umieralność wśród więźniów była bardzo duża.
Początkowo salezjańscy klerycy i inni pierwsi więźniowie pracowali przy budowie obozu. Później już tylko w kamieniołomach. Praca była niezwykle ciężka i niebezpieczna. Wielu ginęło podczas eksplozji dynamitu. Do dziś ks. Jezierski potrafi dokładnie opisać, jak wyglądało wydobywanie granitu. Wspomina też, że ważył wtedy 45 kilogramów i był wycieńczony. Puchły mu nogi. Od śmierci uratował go tyfus, którego epidemia wybuchła w obozie. Niemcy przez tydzień nie wypuszczali wtedy nikogo do pracy.
Pomimo tak trudnych warunków młodzi klerycy salezjańscy przeżyli obozową katorgę. Obóz w Mauthausen-Gusen został wyzwolony przez Amerykanów. Ten dzień ks. Jezierski pamięta bardzo dobrze: Z dnia na dzień słychać było zbliżający się front. Nie prowadzono nas już do pracy, ale wiedzieliśmy, że będą chcieli nas zlikwidować, aby nie było żadnych świadków hitlerowskich zbrodni. Wszyscy bardzo się bali. Nagle pewnego dnia amerykański żołnierz czołgiem wywalił bramę i wparował na plac. Za nim wtargnęli do obozu inni amerykańscy żołnierze. Hitlerowscy oprawcy uciekli w tym czasie w Alpy. W obozie ludzie nie wiedzieli, co mają robić. Śpiewali pieśni do Matki Bożej. Niektórzy przechodzili przez bramę po kilka razy w tą i z powrotem, aby się przekonać, czy naprawdę odzyskali wolność.
Sam fakt przeżycia obozu ks. Antoni Jezierski uważa za cud i przypisuje go wstawiennictwu Matki Bożej, do której przez cały czas więzienia się modlił. Po latach wraz z innymi więźniami za ocalenie dziękował Matce Bożej na Jasnej Górze. I jest jej wdzięczny po dziś dzień.