- Siła miłości
- Od redakcji
- Postawić Boga na pierwszym miejscu
- JAK POMÓC DZIECKU BYĆ DOBRYM KUMPLEM
- WYCHOWANIE UCZUĆ
- UGANDA: Wyżywić dzieci
- ANGOLA WYPOSAŻENIE KUCHNI W SZKOLE HOTELARSKIEJ
- Ewangelie synoptyczne. Skąd taka nazwa?
- Współpraca szkoły z rodzicami
- Nie będziesz miłował bliźniego swego bardziej niż siebie samego!
- Świat gier komputerowych – TO JESZCZE ZABAWA CZY JUŻ ZAGROŻENIE?
- G: jak Google
- Wpływ gier komputerowych na zachowanie dzieci
- Lekcje religii w kryzysie? Czy nauczyciel religii w sytuacji kryzysowej?
- Praca i umiarkowanie
- Nigdy nie mów: „przyjdź później”
- Szkaplerz św. Dominika Savio
- Nasi bohaterowie
- PREZYDENT pro-life
Nigdy nie mów: „przyjdź później”
s. Bernadetta Rusin cmw
strona: 25
Nigdy nie słyszałem ks. Bosko mówiącego penitentowi: przyjdź później” – zapisał ks. Costamagna. Wielki Post to dobry czas, by sobie uświadomić, że dla nas, rodziców i wychowawców, często: później, oznacza: już za późno. Toczymy coraz bardziej zażartą walkę o możliwość wychowywania własnych dzieci. W niektórych krajach chodzi już wręcz o samą możliwość ich posiadania. Zdaje się, że światowe tendencje prowadzą oświatę w kierunku przygotowania obywateli dla systemów totalitarnych, gdzie przyjście dziecka na świat staje się zagrożeniem dla naszej planety.
Na polu walki
Szaleńczy atak wymierzony w prawdziwe wartości dotyka wielu dziedzin życia. Odczuwamy go szczególnie mocno na terenie naszej Ojczyzny. Tu też dociera nowy paradygmat wychowawczy (naturalizm pedagogiczny), który rezygnuje ze stawiania wymagań (bo prowadzą do nerwic) i zachowywania norm (liberalizm i tolerancja). W konsekwencji przekłada się on na zmianę w podejściu do procesów nauczania, które winny być odkrywcze, lekkie, łatwe i przyjemne. „Problem w tym, że tak się nie da” – pisze D. Zalewski. Zgadzamy się z tym, że wiedzy nie przeleje się z mózgu do mózgu, gdyż każdy mózg jest inaczej kształtowany, nie tylko przez geny, ale i koleje życia (por. R. Bielecki, Neurodydaktyka). Ktoś musi jednak nauczyć dziecko czytać, pisać i liczyć, by mogło stać się samodzielnym odkrywcą. Subiektywizm poznawczy prowadzi donikąd. Często sam w sobie jest czystą manipulacją i zwykłym kłamstwem. Tam, gdzie techniki posiadania wiedzy górują nad samą wiedzą, mamy do czynienia ze „środkiem używanym z wyrafinowaniem, aby odwodzić od wiarygodnych tradycji, wzbudzać lęk przed zacofaniem i stwarzać klimat ciągłego podniecenia intelektualnego, w którym wszystko nowe uważane jest (bez żadnego rozróżnienia) za coś lepszego niż stare” (prof. W. Brezinka). „Osiągnięcie czegoś w życiu zawsze wiąże się z wysiłkiem i konsekwentnym działaniem w danym kierunku – dowodzi D. Zalewski. – Jeśli w imię idei wolności i niestresowania dziecka rezygnuje się z formowania cnót, wówczas konsekwencją musi być lenistwo, brak wytrwałości, pilności itp.”. Życiowy sukces Pewien stary profesor mawiał, że jego największym sukcesem było patrzeć, jak tzw. słaby w oczach kolegów uczeń idzie powoli pomiędzy rzędami ławek z dumnie podniesioną głową, niosąc w swym zeszycie dopiero co otrzymaną dobrą ocenę. Chodziło mu o coś więcej niż osiągnięcie w dziedzinie wiedzy – o odnalezienie własnej tożsamości, własnego miejsca w gronie rówieśników: też jestem kimś, też coś znaczę, mogę dać coś z siebie innym. My – wychowawcy, dobrze wiemy, jak wiele zależy od właściwej relacji wychowawca – wychowanek, od pasji przebywania pośród młodych, którą rozpala każda strofa Pawłowego „Hymnu o miłości” (1 Kor 13). Z pierwszą, niezbywalną, pomocą przychodzi nam sam Jezus w sakramentach św. Zbyt łatwo rezygnujemy z nich już po I Komunii św. dziecka, myśląc, że kiedyś przyjdzie na nie czas…
Dramat pustych konfesjonałów
„Jestem gotowy na wszystko – mówił ks. Bosko, by ustrzec was przed grzechem ciężkim (…) i widzieć was szczęśliwymi”. Ten święty Ojciec i Nauczyciel, jeszcze na długo przed kard. J. Meisnerem, mówił o dramacie pustych konfesjonałów, który jest zapowiedzią klęski całego państwa: „Nie widzę w systemach wychowawczych żadnego pewnego fundamentu, jak tylko ten, który opiera się o spowiedź i Komunię św. Nie powiem chyba zbyt wiele, twierdząc, że gdy pominie się te dwa elementy, życie moralne skazane jest na zagładę” (MB XIII, 921, 264). Spowiedź – zwłaszcza wychowanków, pozostała jego troską do ostatnich chwil życia. 17 lutego 1887 r. ks. Bosko, bardzo wycieńczony chorobą, powiedział do swego sekretarza: „To już ostatni raz, kiedy mogę spowiadać. Powiedz, niech przyjdą”.