- Wiatr wciąż wieje
- Od redakcji
- Sposobów NA TANIĄ WAKACYJNĄ ROZRYWKĘ jest mnóstwo!
- BOLIWIA: Dać szansę na dobrą pracę i przyzwoite życie
- RWANDA Dostarczmy wodę!
- Kim jest nauczyciel, kim jest dyrektor szkoły?
- Wybaczanie jest BEZCENNE
- Stulecie pracy salezjanów w Aleksandrowie Kujawskim
- Empatia a werbalizacja
- Ojcze dlaczego mnie zostawiłeś?
- Złe rzeczy i dobrzy ludzie
- Doceniajmy rolę ojca w wychowaniu
- To on nie dostał szóstki?
- Przebaczenie
- Uczyć się przebaczać
- Polska szkoła
- Nowy antysemityzm
Wiatr wciąż wieje
Ángel Fernández Artime
strona: 2
Byłem w Goa w Indiach. Goa to klejnot na majestatycznym obszarze Indii. Tutaj znajdują się najpiękniejsze plaże świata. Mogłem oglądać kościoły wybudowane w wiekach XVI I XVII. Jednym z nich jest Bazylika Dobrego Jezusa (Bom Jesus), która stała się centrum pielgrzymek, zwłaszcza dla chrześcijan, ale także – dla wyznawców innych religii, ponieważ znajdują się tam śmiertelne szczątki św. Franciszka Ksawerego, misjonarza z Nawarry, ucznia św. Ignacego Loyoli, założyciela jezuitów, który ewangelizował Daleki Wschód. Chociaż św. Franciszek Ksawery zmarł w Chinach w 1552 roku, jego ciało spoczywa w tej pięknej bazylice usytuowanej blisko katedry i kościoła św. Franciszka z Asyżu. Tam właśnie miałem ten przywilej, że mogłem odprawić, w towarzystwie innych salezjanów i osób świeckich, Eucharystię przy ołtarzu i przy grobie tego wielkiego świętego misjonarza jezuity. A odprawiłem mszę św. ku czci św. Jana Bosko, prosząc księdza Bosko o jego wstawiennictwo. Dlaczego to uczyniłem?
Św. Franciszek Ksawery był najprawdopodobniej największym misjonarzem w historii. Żył zaledwie 46 lat, z których 10 lat to była niewiarygodna praca misyjna. Tutaj, w Goa, zapoczątkował on swój apostolat w stylu księdza Bosko: zaczął od więzień i dzieci. Przemierzał drogi i place, zachęcając dzieci do przyjścia do kościoła. W kościele uczył je katechizmu, czemu towarzyszyły łatwe i wesołe piosenki, które on sam komponował.
Niewątpliwie w historii Kościoła ksiądz Bosko był kolejnym wielkim misjonarzem. Dlatego też ta moja celebracja eucharystyczna była bardzo prosta, wzruszająca i bardzo duchowa. Powierzyłem Panu przez wstawiennictwo św. Franciszka Salezego i św. Jana Bosko salezjańskie misje na rzecz chłopców i dziewcząt na całym świecie, zwłaszcza najuboższych.
Wyjadą moi synowie zamiast mnie
Ktoś mógłby zapytać, dlaczego mówię o księdzu Bosko jako wielkim misjonarzu, podczas gdy on w rzeczywistości nigdy nie był misjonarzem ad gentes? Ks. Bosko wysłał swoich synów salezjanów na krańce świata, ale osobiście nigdy nie udał się na dalekie ziemie jako misjonarz, chociaż bardzo tego pragnął. W wielu swoich listach ks. Bosko pisze, że jego najgorętszym pragnieniem było zawsze wyjechać jako misjonarz. „Wyjadą moi synowie zamiast mnie” – mawiał.
I faktycznie, ksiądz Bosko tchnął ten swój silny misyjny impuls i zapał w ducha zgromadzenia. O wielkim sercu misyjnym księdza Bosko może świadczyć ten prosty fakt: kiedy zmarł, 31 stycznia 1888 roku, i w tym czasie było 754 wszystkich salezjanów, już wtedy wysłał on na misje do Ameryki 20 proc. swoich salezjanów, tj. 153.
To prawdziwa pasja misyjna!
W tym starym kościele w Goa dane mi było oddychać siłą inspiracji misyjnej i dziękować Panu za cud misyjności. Duch Święty prowadził i towarzyszył pracy ewangelizacyjnej w całej Azji, którą realizowali pierwsi misjonarze: franciszkanie, dominikanie, jezuici… a także synowie i córki księdza Bosko. Dzisiaj jest 2786 salezjanów w Indiach i kilka tysięcy sióstr zakonnych różnych zgromadzeń.
Po odprawieniu Eucharystii w tym samym dniu mogłem poznać konkretne oblicze czterech moich braci, którzy towarzyszyli grupie dzieci zabranych z ulicy, gdzie prowadziły tułacze życie. Była to grupa 40 dzieci w wieku od 10 do 15 lat. Ich oczy jaśniały szczególnym blaskiem. Te dzieci czują się z salezjanami jak w domu. Chodzą do szkoły, kształcą się zawodowo, pobierają edukację, która otwiera przed nimi wspaniałą przyszłość. Te dzieci cudownie się uśmiechają i śpiewają. Nauczyły się mówić po hiszpańsku: Hola y Hasta la vista!
Chłopcy na Valdocco, 170 lat temu w Turynie, robili to samo ze swoim ukochanym księdzem Bosko. Jego serce misyjne dzisiaj nadal bije w sercach swoich synów i córek, aby młodzi z całego świata mogli znaleźć kolejne Valdocco i nowe Mornese.
Spoglądając na białe, piaszczyste plaże w Goa, pomyślałem o antyfonie ze święta św. Jana Bosko: „Panie, dałeś mu mądrość i roztropność, i serce ogromne jak piasek na wybrzeżu morskim”. To wszystko jest prawdą. Serce księdza Bosko i jego synów nie zna granic.
W Goa przeżyłem i mogłem odczuć, że wspomnienie dawnych dokonań nie zanika z upływem czasu, ale popycha jak wiatr w żagle ku kluczowym i najbardziej autentycznym wymiarom życia i ewangelizacji. I kontynuuje to w niezwykły sposób.