facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2018 - maj
Dbać o podwórko

ks. Marek Chmielewski sdb

strona: 26



Za nami igrzyska olimpijskie w Korei Południowej. Były powodem do dyskusji… o wierze. Głównie przez naszych skoczków, którzy żegnają się przed odjazdem z belki. Jeszcze dobrze nie przebrzmiały olimpijskie echa, a tu polski kolarz torowy „wymodlił sobie” mistrzostwo świata. Teraz pewnie czas na piłkarzy. Mundial blisko, a wśród „Orłów Nawałki” są tacy, którzy „nie wstydzą się Jezusa”! Któż wie, jakie będą tego konsekwencje?

W kontekście światowych igrzysk młodzieży salezjańskiej – to kolejna okazja do spotkania sportu i wiary w przestrzeni medialnej – nie chcę nikomu udowadniać, że Pan Bóg ściga się na rowerze, skacze na nartach i kopie piłkę. Zależy mi natomiast na tym, aby przypomnieć, że spotkanie wiary i sportu może świetnie służyć pełnemu rozwojowi człowieka. Tego uczy ks. Bosko. Wspominam dziś promotora mojego doktoratu. Kiedy po raz pierwszy odwiedziłem go w jego biurze, nie bardzo było gdzie usiąść. Wszędzie leżały książki. Po kilku miesiącach mój profesor zmienił biuro. Było duże, przestronne, z wielkimi oknami. Za nimi pyszniły się nowe boiska do koszykówki. Gdy kiedyś go odwiedziłem, okna miał przysłonięte zewnętrznymi żaluzjami. Półmrok był rozświetlony lampą znad biurka. Za oknem odbywał się trening. Ciężkie piłki uderzały w ścianę, po czym biuro raz po raz wypełniał drżący hałas. „A księdzu profesorowi to nie przeszkadza?” – zapytałem mocno zdziwiony. „Przecież jestem salezjaninem!” – odpowiedział rozbrajająco szczerze. Żadnej pozy. On, absolwent Gregoriany, Sorbony i Lowanium, siedząc w biurze usytuowanym na granicy boiska, pisał artykuły i rozprawy naukowe, recenzował książki, spotykał studentów, realizował zadania zlecone przez watykańskie kongregacje. Taka właśnie jest salezjańska codzienność. U ks. Bosko wystarczył tylko krok, aby z boiska wejść do kościoła. I odwrotnie. Kto był w oratorium na Valdocco w Turynie, ten mógł to sprawdzić osobiście. W naszym charyzmacie sport i wiara się nie kłócą. Więcej! Życie codzienne i wiara się nie kłócą. I praca też się z wiarą nie kłóci. Nierzadko słyszymy, że nam salezjanom bliżej do piłki i trampek niż do spraw duchowych. To efekt zbyt powierzchownej obserwacji i nie do końca zreflektowanych tzw. pierwszych wrażeń. Oratorium ks. Bosko było jednocześnie domem (tu chłopcy jadali posiłki, spali, prali koszule), kościołem (tu wychowankowie się modlili, spowiadali, słuchali kazań), szkołą (tu uczyli się czytać, liczyć i pisać) oraz podwórkiem (tu spędzali radośnie wolny czas). Te cztery elementy współgrały ze sobą, splatały się nawzajem, uzupełniały się, tworząc jedyne w swoim rodzaju środowisko wychowawcze. Miejscem na sport było podwórko. Ale, tak jak w biurze mojego profesora piłka „wchodziła” w naukę, tak w oratorium sport przenikał wszystko inne. Wchodził do kościoła, kiedy przepraszano za faule, proszono o zwycięstwa i wtedy, gdy odkrywano autorytet Boga, pierwszego fundamentu boiskowego fair play. Wspomagał szkołę, kiedy dawał okazję do tworzenia mniej formalnych relacji, kiedy chłopcy odkrywali, że wychowawca „też nosi spodnie”, że poci się jak oni, że można go ograć. Wychowawca pomagał zobaczyć, kto jest faktycznym liderem grupy, kto „pociągnie” grę, kto ma kłopoty w relacjach, kto się zamyka, nie umie współpracować. Sport ubogacał dom, bo na podwórku, inaczej niż w domu, można było krzyczeć, biegać, można się było legalnie ubrudzić, można było być ze sobą w relacjach innych niż domowe. To trudna sztuka sprawić, aby młodzi byli w kościele, przy Bogu, a Bóg na podwórku, wśród młodzieży. I aby wszyscy wiedzieli, że tak jest! Aby mieli tego pewność! Ks. Bosko się udało. Przy okazji światowych igrzysk życzę moim współbraciom, aby pamiętali, że podczas tego wydarzenia powinni być bardziej na podwórku niż na rozświetlonych stadionach. A młodzieży życzę, aby światła stadionów i okrzyki kibiców nie wyprowadziły ich poza podwórko. Wszyscy musimy dbać o podwórko! 