facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2018 - maj
Wiara to sprawa serca i nieskończonego zaufania Jezusowi

KS. ADAM WĘGRZYN sdb

strona: 22



Maj poświęcony jest osobie Matki Bożej. W jej życiu bardzo mocno uwidoczniła się bezgraniczna wiara i zaufanie Bogu.

W niniejszym rozważaniu chcemy podjąć temat wiary w ujęciu biblijnym. Posłużymy się w tym celu dosyć obszernym fragmentem Ewangelii według św. Marka (5, 21-43). Obejmuje on dwie historie, które są w siebie nawzajem wplecione. Owo „wplecenie” jest specjalnym zabiegiem narracyjnym, który może być nierzadko zaobserwowany na kartach Ewangelii Marka. Zabieg ten nazywany jest „kanapką narracyjną”. Ta specyficzna nazwa nawiązuje do techniki budowania układu tekstu. Autor opowiada historię A. Po chwili przerywa ją i rozpoczyna historię B, aby znów powrócić do historii A. Mamy zatem układ A – B – A. Za taką konstrukcją jest ukryty konkretny cel. Czytelnik ma zrozumieć historię A w kluczu historii B. Stąd też prezentowane tu rozważanie obejmuje dwa opowiadania przedstawione na kanwie dwudziestu trzech wersetów. Na początku wokół Jezusa nauczającego nad jeziorem zgromadził się liczny tłum (w. 21). Wtedy właśnie pojawił się Jair, przełożony synagogi, czyli świątyni żydowskiej. Przybywającego poznaliśmy z imienia. Ten fakt może sugerować, że była to osoba ogólnie znana, rozpoznawalna społecznie. Był przecież przełożonym synagogi, a więc człowiekiem o rozwiniętym życiu duchowym, autorytetem dla ludzi, którzy go znali. Jair w momencie spotkania z Jezusem przeżywał swój osobisty dramat. Wiara, zaufanie, pewność siebie, świadomość własnego autorytetu – to wszystko mogło być mocno zachwiane. W w. 22b czytamy: „Gdy Go ujrzał [Jezusa], upadł mu do nóg i prosił usilnie”. Prośba nie była jedną z wielu, ale miała swoją moc, byłą USILNA. Znakiem tego była również postawa, którą Jair przyjął, spotykając Jezusa – upadł Mu do nóg. Czytelnik zobaczył nie tylko przełożonego synagogi, nie tylko ważną personę o imieniu Jair, ale zdesperowanego ojca, który mógł stracić swoje dziecko. Jair powiedział: „Moja córeczka dogorywa…” (w. 23a). Nie CÓRKA, ale CÓRECZKA. To czułe określenie zasugerowało wielką miłość zmieszaną z bólem, który zrodził się w jego sercu, w niebezpieczeństwie utraty własnego dziecka. Jezus ostatecznie udał się do domu proszącego, aby dokonać cudu uzdrowienia. „Poszedł więc” (w. 24a) daje wyobrażenie natychmiastowej reakcji. Jak zaznaczył ewangelista: „wielki tłum szedł z Nim i zewsząd na Niego napierał” (w. 24b). To ważna informacja! Jej zapamiętanie pomoże uświadomić czytelnikowi, jak niezwykłe będzie to, co ma się za chwilę dokonać. W w. 25 autor nagle wprowadził odbiorcę w drugą historię – B. „Pewna kobieta” (w. 25a), a więc nieznana z imienia. Być może jej status społeczny był tak niski, że ewangelista celowo nie dał nam możliwości poznania jej z imienia. Dodatkowo jest to kobieta. W czasach starożytnego Izraela mężczyźni cieszyli się większymi prawami niż kobiety. Dodatkowo jej sytuacja była niezwykle trudna ze względu na chorobę. Od dwunastu lat cierpiała na upływ krwi. Sugeruje to nie tylko problem natury fizycznej. Według Prawa znajdowała się ona stale w stanie rytualnej nieczystości (por. Kpł 15, 25-28), dźwigając na swoich barkach piętno natury społecznej i religijnej. Nikt nie mógł jej pomóc. Liczne interwencje lekarzy jedynie pogorszyły sytuację i doprowadziły ową kobietę do biedy materialnej (por. ww. 25b-26). Już na tym etapie można dostrzec pewien kontrast występujący między historią A a drugą historią – B. Dokładnie chodzi tu o ich bohaterów. Jair to mężczyzna, religijny, ktoś ważny, bo znany z imienia. Z drugiej strony czytelnik spotkał kobietę, jedną z wielu, nieznaną, anonimową, dodatkowo żyjącą w permanentnej nieczystości rytualnej. Bez wątpienia nie była ona żadnym autorytetem religijnym, w przeciwieństwie do Jaira pełniącego funkcję przełożonego synagogi. Tymczasem tłum zewsząd napierał na Jezusa (por. w. 24b). Tym bardziej czytelnika może zdziwić zdanie, jakie wypowiedział Jezus w w. 30b: „Kto się dotknął mojego płaszcza”. Właśnie to zdziwienie wyrazili natychmiast uczniowie: „Widzisz, że tłum zewsząd Cię ściska, a pytasz: Kto się mnie dotknął” (w. 31b). Można postawić pytanie, z jakiego powodu zgromadzony tłum oblegał Jezusa, dotykał go i ściskał? Może powodem była ciekawość, potrzeba sensacji? Może zwyczajnie chęć zyskania czegoś? Takie postawy nie gwarantowały jednak dostępu do Mistrza. Oczywiście bezimienna kobieta też pragnęła być uzdrowioną. Tylko, że to właśnie jej dotyk poczuł Jezus. Ona jedna zdołała tak naprawdę się do Niego zbliżyć. Może w tym wszystkim czuła się też tak niegodną, że nie śmiała dotknąć samego Jezusa, a jedynie Jego płaszcza? Z drugiej strony była przekonana, że to przyniesie jej upragnione zdrowie: „Żebym się choć Jego płaszcza dotknęła, a będę zdrowa” (w. 28b). Ostatecznie stanęła przed swoim najlepszym Lekarzem cała zalękniona i drżąca (por. w. 33). Choroba ustąpiła! To, co przez tak wiele lat było poddawane różnym ludzkim interwencjom, w obliczu bliskości Jezusa ustąpiło NATYCHMIAST (por. w. 29a). Od w. 35 ewangelista wprowadził swojego czytelnika powtórnie w historię A. Z jednej strony wykazał się wielką subtelnością. Z drugiej mocno związał obie historie, upewniając się, że odbiorca nie rozdzieli ich podczas interpretacji. Wystarczyło do tego stwierdzenie: „Gdy On jeszcze mówił” (w. 35a). Kiedy uzdrowiona kobieta nie zniknęła jeszcze z pola widzenia, pojawili się ludzie przełożonego synagogi z tragiczną informacją. Dziecko zmarło (por. w. 35)! Po ludzku sytuacja wydała się beznadziejna. Nikt nic nie może już zrobić. „Czemu jeszcze trudzisz nauczyciela?” (35b). Bez wątpienia Jair, mężczyzna, przełożony synagogi, autorytet religijny, doznał w tym momencie potężnego kryzysu. Jeśli czytelnik, słysząc tragiczną informację o śmierci dziewczynki, zaczyna doświadczać takiego samego kryzysu wiary, to powinien bardzo szybko spojrzeć na historię B. Tam jest klucz do interpretacji całości. Bezimienna kobieta znajdująca się w tragicznym położeniu, praktycznie w każdym wymiarze – fizycznym, społecznym, religijnym i kulturowym, stała się przykładem olbrzymiej wiary i zaufania. „Nie bój się, wierz tylko!” (w. 36) – powiedział Jezus do Jaira, jakby odnosząc się do wcześniejszej sytuacji. Ostatecznie dziecko zostaje przywrócone do życia. NATYCHMIAST (por. 42a) po pełnym mocy słowie Jezusa. Wątpiący „OSŁUPIELI wprost ze zdumienia” (w. 42b). Dla Boga jednak nie ma nic niemożliwego, a wiara to nie sprawa funkcji społecznych, rozpoznawalności przez innych czy ziemskich zaszczytów. Wiara to, tak jak w przypadku bezimiennej kobiety, sprawa serca i nieskończonego zaufania Jezusowi. 