facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2018 - maj
Zambia wyrwani z ulicy

Agnieszka Malinowska SOM

strona: 10



Ksiądz Michał Wziętek od 28 lat pracuje w Zambii. W styczniu zeszłego roku salezjanom udało się otworzyć nową placówkę w Makululu – dzielnicy slumsów w Kabwe. Ks. Michał opowiada nam o swojej pracy, chłopcach ulicy i marzeniach. Wywiad został przeprowadzony w lipcu 2017 roku w Makululu przez wolontariuszkę Agnieszkę Malinowską z SOM.

- Gdzie się znajdujemy?

- Znajdujemy się w „Don Bosco Makululu”, zwanym „Iciloto”. Można to przetłumaczyć jako sen, marzenie. Ksiądz Bosko miał marzenie: zająć się jak największą liczbą opuszczonych dzieci i młodzieży. My w Afryce mamy to samo marzenie. Chcemy zrobić coś dla najuboższych z dzielnicy Makululu. Początki są bardzo skromne i trudne, ale mamy już pierwszy dom dla dzieci. Mieszkają w nim dzieci osierocone oraz takie, które zabraliśmy z ulic Kabwe.
Na razie mieszka sześcioro podopiecznych, ale mam nadzieję, że wkrótce będzie ich około dwudziestu. Więcej chyba na razie się nie zmieści. Oprócz tego mamy nieformalną szkołę. Przychodzą do niej dzieci, które nigdy nie miały możliwości, by się uczyć. Ze względu na wiek, nie mogą już pójść do rządowej szkoły. Jest już ponad 350 uczniów. 

- Kilka dni temu przyjął ksiądz do domu kolejnego chłopca, Ingę. Jaka jest jego historia?

- Dwa tygodnie temu przyjęliśmy do domu dwóch chłopców: Jacoba i Gabiego. Oni powiedzieli mi, że na ulicy został jeszcze jeden bardzo dobry chłopiec. Mieszkali tam razem, ale kiedy przygarnęliśmy tych dwóch, jego akurat nie było. Mówili, że starsi chłopcy zabierają mu wszystkie pieniądze, które zarabiał na jedzenie. Biją go. Prosili, żebym pojechał i spróbował go odnaleźć. Udało się. Kilka dni temu pojechaliśmy z chłopcami. Inga tam był. Od razu wskoczył na samochód i przyjechał z nami do domu. Odkąd tu jest, jest bardzo szczęśliwy, wesoły, wciąż się uśmiecha. Nie chce wrócić na ulicę, jest mu tu dobrze. Znalazł tu swój dom. 

- Co robią chłopcy na ulicy, zanim trafią do Was?

- Chłopcy, którzy mieszkają na ulicach Kabwe, stracili rodziców i nie mają nikogo, kto by się nimi zaopiekował. Idą na ulicę, żeby jakoś przeżyć, zarobić drobne pieniądze na jedzenie. Bardzo szybko wpadają w nałogi: narkotyki, papierosy, wąchanie kleju i innych substancji chemicznych. Pozwala im to zapomnieć o tym, że są opuszczeni i nie mają nikogo. Śpią pod drzewami na kartonach. Kartonami też się przykrywają. Czasami ktoś da im coś do jedzenia, czasem coś zarobią… 

- Dlaczego ksiądz wybrał taką pracę, z takimi chłopakami?

- To jest bardzo trudna praca. Nie dość, że na misjach to z chłopakami ulicy. Dlaczego? Zawsze moim marzeniem były misje. I zawsze było we mnie takie współczucie dla najbiedniejszych, opuszczonych, tych, którzy nie mają domu, rodziców ani miłości. To marzenie dojrzewało we mnie… Kiedy przyjechałem do Kabwe, zobaczyłem, ile jest sierot, ile jest dzieci na ulicy. Wtedy pojawiło się we mnie silne pragnienie, żeby coś dla nich zrobić. Jeżeli taka jest wola Boża, może uda się pomóc, chociaż niektórym z nich. Pragnę, żeby opuszczone dzieci miały inne życie, by miały życie, gdzie jest więcej uśmiechu na twarzy niż płaczu. Gdzie jest więcej miłości niż nienawiści. 

- Czy ksiądz jest tutaj szczęśliwy? Jako salezjanin, pracując z tymi chłopakami?

- [Uśmiecha się] Jestem szczęśliwy. Nie wiem, na jak długo mi tego szczęścia, tego zapału starczy, ale zawsze sobie mówię, że jeśli jest to dzieło Boże, to Pan Bóg da wystarczająco siły i łaski, żeby to prowadzić. Na razie jestem pełen nadziei. Mimo że początki są trudne i na razie jest tu tak niewiele. Mam nadzieję, że kiedyś uda się zrobić coś więcej dla tych dzieci.