facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2018 - luty
Odkrywanie tożsamości Jezusa jako naszego Pana i Zbawiciela

KS. ADAM WĘGRZYN sdb

strona: 22




W OCZACH BOŻYCH wszyscy jesteśmy bezcenni. Każdy człowiek został obdarzony przez Boga miłością wierną, która nigdy nie rezygnuje, nigdy się nie męczy.
W Piśmie św. jest tego wiele przykładów. Dziś chcemy się pochylić nad fragmentem znanym pod tytułem „Jezus i Samarytanka” (J 4,1-42). Z tej racji, że jest to obszerna historia, zwrócimy uwagę tylko na jej wybrane momenty.
Niemalże na samym początku (w.w. 3-4) zostaje podana informacja, że Jezus wyruszył w podróż z Judei do Galilei. Musiał jednak przejść przez Samarię. Stwierdzenie „MUSIAŁ, TRZEBA MU BYŁO”, zostaje wyrażone przez grecką partykułę dei. Przymus, jakiego doświadcza Jezus, nie jest uwarunkowany względami geograficznymi. Z Judei do Galilei prowadziły jeszcze dwie inne drogi: nadmorska i zajordańska. Co więcej, droga przez Samarię była niechętnie wybierana przez Żydów, którzy żyli z Samarytanami w nieprzyjaźni. Dlaczego więc Jezus „musiał” przejść przez Samarię? Odpowiedź zostaje podana w w. 34b: „Moim pokarmem jest wypełnić wolę Tego, który mnie posłał i wykonać Jego dzieło”. Partykuła dei wyraża zatem konieczność pełnienia woli Ojca przez Jezusa. Droga przez Samarię jest drogą odnalezienia człowieka, tego, który się zagubił. Taka jest wola Ojca. Taka jest misja Jezusa.
Jezus przybywa do miasteczka samarytańskiego Sychar (w. 5). Chodzi tutaj o Sychem, które spełniło niezwykle ważną rolę w historii Izraela. Po zajęciu ziemi Kanaan było to najważniejsze miejsce kultu zrzeszonych plemion izraelskich. Tam wybudowano ołtarz i odnowiono przymierze z Bogiem (Joz 8,30-35). Wcześniej jeszcze był tam Abraham (Rdz 12,6), jak i również Jakub (Rdz 33,18-20). Sychem nawiązuje zatem do pierwotnej jedności. Sięga korzeniami czasów, kiedy cały Izrael jednoczył się przy Bogu. Ważne jest również to, że Jezus po przybyciu do wspomnianego miasta siada przy studni (w. 6). Jest zmęczony wędrówką, trudem głoszenia Ewangelii. W tradycji Starego Testamentu studnia była miejscem spotkań. Sługa Abrahama spotyka przy studni Rebekę, przyszłą żonę Izaaka. Przy studni Jakub spotyka Rachelę, która również stanie się jego żoną. Mojżesz przy studni spotyka Seforę, przyszłą żonę. Schemat tych spotkań jest bardzo podobny. Razem możemy w nich odnaleźć następujące elementy: mężczyzna przybywa do studni w obcej ziemi, do studni przybywa kobieta, rozpoczyna się rozmowa, mężczyzna prosi kobietę o wodę, mężczyzna daje wodę – poi trzodę, kobieta wraca, biegnąc, mężczyzna zostaje zaproszony na posiłek, kobieta zostaje żoną mężczyzny spotkanego przy studni.
Sychem i studnia pozwalają umieścić spotkanie Jezusa z Samarytanką w konwencji pierwszej jedności, miłości, spotkania Oblubieńca i oblubienicy. Jak pisze Ewangelista: „Było to około szóstej godziny” (w. 6). Czas mierzono wówczas od wschodu słońca, czyli biorąc pod uwagę współczesne nam zasady, od ok. godziny szóstej rano.
Kiedy Ewangelista wspomina, że wówczas było ok. godziny szóstej, ma na myśli południe. Jest to czas największego upału, kiedy zasadniczo nie chodzi się do studni po wodę. Wiele interpretacji podpowiada, że kobieta poszła po wodę właśnie o tej godzinie, aby nikogo nie spotkać. Jak czytamy później (w. 18) nie prowadziła moralnie dobrego życia, a zatem jest prawdopodobne, że mogła odczuwać z tego powodu wstyd. Ciekawe jest jednak to, że Jan w Ewangelii wspomina jeszcze raz, że „było około godziny szóstej”. Ma to miejsce wtedy, kiedy Jezus został skazany na śmierć (w. 14). Jest to moment intronizacji Jezusa. Król odziany w koronę cierniową, purpurowy płaszcz, oddaje swoje życie za naród, za każdego człowieka. Wtedy właśnie padają jakże prawdziwe słowa: „Oto Król wasz” (J 19,14). Połączenie tych dwóch momentów „godziny szóstej”, nasuwa jeszcze inną możliwość interpretacyjną. W południe słońce jest najwyżej i doskonale oświetla to, co zwyczajnie może być niewidoczne, zaciemnione. Jezus idący przez Samarię wyraźnie pokazuje nam, że chce zbawić każdego człowieka. Król, oddający swoje życie za każdego człowieka, świadczy o tym, czym jest miłość i na czym polega Jego władza. To Król oddający życie za każdego. Król pragnący ocalić każdego. W dalszej części rozważanego fragmentu kobieta prosi Jezusa o to, aby dał jej do picia „wody żywej” (w. 15). W całym fragmencie nie ma żadnej informacji jakoby Jezus dał jej jakiejś szczególnej wody. Mimo to pod koniec spotkania biegnie Ona do miasta rozradowana, tak jakby otrzymała szczególny dar (w. 28). Jawi się zatem pytanie: Co jest tą „wodą żywą”? Cóż takiego otrzymała kobieta, że jest szczęśliwa? Zwróćmy uwagę na „imiona”, jakimi zostaje nazwany Jezus na przestrzeni całego fragmentu. Na początku zostaje nazwany Żydem (w. 9). Później w pytaniu zostaje wyrażone prawdopodobieństwo, że Jezus jest większy od Jakuba (w. 12), a zatem jest wyjątkowym Żydem. Później jest nazwany Prorokiem, więc kimś jeszcze bardziej wyjątkowym. Wreszcie kobieta zadaje pytanie w odniesieniu do Jezusa: „Czyż On nie jest Mesjaszem?” (w. 29). Zdaniem kończącym cały fragment jest werset 42, w którym Jezus zostaje nazwany ZBAWICIELEM ŚWIATA. Są to nazwy, imiona objawiające coraz większą godność, aż do tej boskiej. Kobieta powoli odkrywa tożsamość Jezusa, aby na samym końcu dać świadectwo o tym, że to Jezus jest źródłem „wody żywej” i On jest tym, który niszczy grzech człowieka i obdarza miłością. On jest Zbawicielem!
W tym całym procesie odkrywania tożsamości Jezusa niezwykle ważną rolę spełnia werset 26. Czytamy w nim: „Powiedział do niej Jezus: Jestem nim Ja, który z tobą mówię”. Dosłowne tłumaczenie z greki biblijnej powinno brzmieć: „Mówi jej Jezus: ja jestem, mówiący ci”. JA JESTEM nawiązuje do Wj 3,14, gdzie Bóg przedstawia się Mojżeszowi jako JESTEM. W Ewangelii Jana Jezus powie o sobie siedem razy JESTEM, używając zwrotu JA JESTEM. Również siedem razy powie JESTEM, dodając do tego: chlebem życia; światłością świata; bramą owiec; dobrym pasterzem; zmartwychwstaniem i życiem; drogą, prawdą i życiem; prawdziwym krzewem winnym. Liczba siedem w kulturze starożytnego Izraela wyrażała pełnię. Można stąd wnioskować, że fragment mówiący o spotkaniu Jezusa z Samarytanką – swoim wersetem 26 wpisuje się w proces objawiania Jezusa jako Boga w całej Ewangelii wg św. Jana.
Całe nasze życie powinno być nieustannym odkrywaniem tożsamości Jezusa jako naszego Pana i Zbawiciela. Każdy proces wychowawczy, jakiego podejmujemy się w odniesieniu do drugiego człowieka, winien uwzględniać właśnie ten aspekt jako ostateczny i najważniejszy cel. Tak żył i pracował św. Jan Bosko. „Zostawiła swój dzban” (w. 28) to zdanie mówiące o porzuceniu dawnego sposobu życia i przyjęciu Jezusa. Każdy staje dziś przed taką samą szansą. 