facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2018 - luty
PEDAGOGIKA SERCA księdza Szpaka

strona: 18



LEGENDARNY DUSZPASTERZ HIPISÓW, salezjanin ks. Andrzej Szpak, odszedł do domu Pana. Żegnały go tłumy. Przypominamy kilka myśli „Szpaka”.

O salezjanach

Do mojego wujka przyjechał kiedyś jego rodzony brat ksiądz salezjanin. Wujek powiedział mu: „Ty wiesz, Andrzej tak cza-sami myśli, żeby zostać księdzem”, a on: „No to dawaj mi go”. Dwie godziny chodziliśmy i rozmawialiśmy nad brzegiem rzeki. Od razu podjąłem decyzję – jadę do seminarium salezjanów. Tata w tym czasie był w Krakowie, żeby mi załatwić szkołę muzyczną, bo umiałem grać już trochę tak ze słuchu. Powiedziałem ojcu: „Tato, wiesz, ale ksiądz mnie namówił, żebym wstąpił do seminarium”. „No to kupujemy pierzynę i już”. Wstąpiłem do Niższego Seminarium Duchownego w Kopcu. Dziedzic ofiarował salezjanom swój dwór i tam otworzyli liceum. Maturę musieliśmy zdawać korespondencyjnie w Katowicach. Ten ksiądz, który przyjechał, to było wezwanie z nieba. Przypadek jest logiką Boga. Bóg wzywa.

O rodzinie

Profesor Olejnik powiedział mi kiedyś: „Chłopie, gdyby ci matka nie dała wiary, prostej wiary, to byś nie wytrzymał”. To prawda. Bo ja zawsze opierałem się na wierze, głosiłem wiarę. Wokół wiary wszystko się kręci, Eucharystia, Maryja, niebo. To jest suma wszystkiego: wiara, twoja wiara. Rzeczywiście, matka dała mi taką wiarę. Pochodziła z rodziny wielodzietnej. Moja babcia, której nie poznałem, miała jedenaścioro dzieci. Ja się urodziłem w 1944 roku, w styczniu – jeszcze trwała wojna. Rodzice się pobrali na początku 1943 roku. Tato przeżył wojnę cudem, mama też. To też cuda. To rodzice przekazują wiarę. A w seminarium napotkałem raj. Księża salezjanie stwarzali młodzieży raj na ziemi. To było coś niesamowitego. Oni cały czas byli z nami. Kiedy się uczyliśmy, graliśmy na boisku, chodziliśmy do teatru czy na koncerty. Mimo wszystko z trzydziestu czterech, którzy wstąpili do seminarium, księżmi zostało tylko czterech. Matka wychowała nas w szacunku dla księży. Ksiądz, nauczyciel i matka to były niepodważalne autorytety. Swoje kapłaństwo przez całe życie też tak cenię. Zawsze miałem szacunek do nauczycieli, nawet gdy stawiali lufę, no cóż, trudno. Ale nauczyciele nie byli złośliwi. Księża w Kopcu byli dla mnie wspaniałymi autorytetami. Podobnie kapłani, którzy formowali mnie przez trzy lata nowicjatu i dwa lata filozofii w Oświęcimiu czy rok praktyki w Pogrzebieniu na parafii. To było piękne życie, bardzo dobrze wspominam ten okres. Choć trzeba powiedzieć, że cudem udało mi się czasem uwolnić od jakiegoś zakochania i pójścia w świat.

O księdzu Bosko

Uczyłem się od niego pedagogiki serca. Był genialnym wychowawcą młodzieży. Jego miłość do młodzieży była jak w hymnie św. Pawła. On ciągle zaskakiwał nowymi pomysłami. Budził w młodzieży naturalną radość, żeby nie dać dojść do głosu tej sztucznej i grzesznej. Mówił: Sta allegro – „Bądź wesół”. Dbał, żeby mieli spokojne sumienie. Spowiadał w każdej chwili i wszędzie. „Czyńcie, co chcecie, byle byście nie grzeszyli”. Z dobrego sumienia rodził się postęp w świętości życia, a więc w zachowaniu, wiedzy, kulturze osobistej. Jan Bosko stworzył prewencyjny system wychowawczy, metodę zapobiegawczą. Najkrócej można ją zdefiniować jako wyzwalanie dobra w młodzieży. W jego systemie młodzi byli stale czymś zajęci. Bosko stworzył regulamin, który był po prostu dobrym i ciekawym programem dnia. Asystenci mieli towarzyszyć młodzieży przez cały dzień, mieli być pomysłowi i kreatywni. To był człowiek wielkiej żarliwości, zaangażowany, miał pasję zbawiania dusz. Był stale zjednoczony z Bogiem. Tym żył i do tego w naturalny sposób inspirował. Doskonale znał swoich wychowanków. Przyjaźnił się niemal z każdym i wiedział, co każdego z nich boli. Młodzież wiedziała, że jest kochana. Bosko rozpalał u dzieci kult różnych świętych, zakładał pobożne towarzystwa: św. Alojzego Gonzagi czy Aniołów Stróżów, a te podnosiły poziom życia religijno–moralnego w stworzonym przez niego oratorium i w szkole. Błogosławiony ksiądz Markiewicz pojechał do księdza Bosko i od niego przejął metodę, by następnie zaszczepić ją w polskich warunkach. Dla swego zgromadzenia michalitów przyjął hasło „Powściągliwość i praca”. Organizował szkoły dla młodzieży. Wychowawcy nieustannie starali się znajdować młodym ludziom pożyteczne zajęcia. Dużo z pedagogiki św. Jana Bosko zapożyczył w swojej metodzie ksiądz Franciszek Blachnicki, którego obserwowałem z bliska. Stworzył ruch oazowy i system wychowawczy, którego hasłem i ideą było „Światło–Życie”. Opracowywał dla młodzieży programy wakacyjne i całoroczne. Ja sam zapożyczyłem od niego jego idee „wypraw otwartych oczu”, „pogodnych wieczorów” przygotowywania animatorów. Kiedyś powiedziałem sobie tak: „Szpaku, ty nigdy nie będziesz księdzem Bosko. Ty jesteś Szpakiem. Ksiądz Bosko dał ci to miejsce, zakon, w którym możesz działać, ale ty jesteś Szpakiem”.

O patrzeniu na świat

Optymistycznie spoglądam na sprawy świata, bo wierzę w Boga Ojca, który daje szczęście nasze codzienne. Mogę cieszyć się z ciastka, które tu mam, i z twojego przyjścia. Mogę cieszyć się z cudownego telefonu. Może i hipisi zarazili się tym, że Szpak jest optymistą. Pan Bóg, kochany Bóg Ojciec, cały czas nade mną czuwa. To są po prostu cuda. Ufundowałem w ubiegłym roku takie wotum, dziękując Opatrzności Bożej za opiekę nad nami i za wyjście z różnych trudnych sytuacji.

O miejscu Boga w rodzinie

Gdy Bóg nie jest na pierwszym miejscu w rodzinie, kończy się dramatem. Bo coś wchodzi na jego miejsce: albo biznes, albo alkohol, albo jakaś zdrada. Kiedyś tematem jednej z pielgrzymek był Bóg w rodzinie. Pewien hipis powiedział wtedy: „Człowiekiem, którego najbardziej nienawidzę w życiu jest mój ojciec”. Niestety, również kiedy rodzice się rozwodzą, a potem drugi raz pobierają, dziewięćdziesiąt pięć procent ludzi, których znam, nie zaakceptowało ojczyma. Taka osoba szuka ojca, wiecznie szuka ojca.

O miłości i żarliwości

Miłość jest najsilniejszą potęgą. Kiedyś ktoś mi powiedział, że moją metodą jest żarliwość. Tak jak muzułmanie prą, żeby nawracać, i każdy muzułmanin jest wojownikiem. U nas, katolików, gdzieś to zniknęło. Ten żywioł gdzieś się zatracił. Trzeba mieć czas, kiedy przyjdzie potrzebujący, nie można powiedzieć: „Jutro albo za dwie godziny”. On tylko w tej chwili jest gotów, żeby się zwierzyć. Mówią mi czasem: „Szpaku, daj sobie spokój z tymi hipisami”. Pan Bóg wie, że wierzę, iż Opatrzność Boża działa. Widzę wyraźnie, że oni się przyczynią do ustanowienia święta stworzenia świata i człowieka w Polsce.

O istocie

Bóg jest nieskończenie doskonały i ciągle odkrywamy w Nim coś nowego. To fantastyczna przygoda iść tak w głąb Boga i ciągle odkrywać coś nowego, nagrzewać się Bogiem.