- Marzy mi się Rodzina Salezjańska, którą tworzą szczęśliwi mężczyźni i kobiety
- Od redakcji
- Rodzice a wychowanie seksualne nastolatków
- Salezjanie w Syrii
- Zambia Miłość z prędkością światła
- Uganda Pomoc na wagę zdrowia!
- Wiara daje siłę. Także na boisku.
- O nienawiści. Rozmowy z Markiem.
- Zbigniew Leopold Kuciewicz (1926-2015)
- Myśli i emocje
- Cesarskie przesłanie
- Jak wychowywać dziewczęta. Poznać córkę, czyli o słuchaniu dziewcząt
- Jakie prawo jest normą nadrzędną?
- Nie obawiajmy się prawdy
- Temat: Klerycy uczą sie uczyć
- Stać ich na miłość
- Urwać łeb Hydrze
- Wegetarianizm – dieta czy światopogląd
- Męczennicy Ugandy naszym wzorem
Stać ich na miłość
ks. Marek Chmielewski
strona: 26
Wychowawca nie może gorszyć się poglądami i zachowaniami młodych. Jak ks. Bosko powinien je widzieć, a potem reflektować.
Chętnie powracam do doświadczeń duszpasterskich z okresu moich studiów w Rzymie. To była pierwsza połowa lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Przez kilka lat posługiwałem jako kapelan w gimnazjum sióstr salezjanek. W każdą sobotę od wczesnego ranka do obiadu w kaplicy szkolnej spowiadałem uczniów. Lubiłem, gdy przychodzili skauci. Z nimi od razu w wielu sprawach miałem wspólny język. Zasadniczo nie mieli żadnego problemu z uczestnictwem w niedzielnej mszy św., z modlitwą, z uczciwym podejściem do lekcji w szkole. Pamiętam, że kilkunastu z nich odwiedziło mnie w pewnej górskiej parafii, gdzie w wakacje prowadziłem półkolonie i trochę zastępowałem proboszcza. Po przywitaniu się, zaproponowałem im posiłek na plebanii i nocleg w oratorium. Zaprotestowali, tłumacząc, że na jedzenie muszą zapracować, a spać będą w namiotach. Żwawo ruszyli pomiędzy wiejskie zagrody, pytając miejscowych, jak mogliby im pomóc. Dosłownie po kilku chwilach rąbali drewno, nosili wodę, układali jakieś sprzęty pod dachem stodoły. Pod wieczór wrócili umęczeni, umorusani i… najedzeni. Rozbili namioty na oratoryjnym boisku. Nie tak dawno wpadł mi w ręce artykuł o wychowaniu do miłości w środowisku skautów katolickich w Europie. Instytut „Innocenti” zbadał 2500 skautów w wieku od 16 do 21 lat pochodzących z 25 krajów Europy. Pomny moich doświadczeń, z zapałem zabrałem się do lektury. Zdumienie rosło we mnie w miarę przebijania się przez kolejne linijki tekstu. 82 proc. z pytanych skautów odpowiedziało, że mogliby się upić, a 47 proc. napisało, że mając okazję, sięgnęłoby po marihuanę. Ponad 90 proc. z pytanych akceptowało współżycie przedmałżeńskie, a ponad 42 proc. z ich nie wykluczyło, że w sprzyjających okolicznościach podjęłoby współżycie z osobą zamężną lub żonatą. Aż 39 proc. przyznało, że w szczególnych sytuacjach dopuściłoby się aborcji. Gdzie podziali się moi skauci? – pytałem ze zgrozą. Dobrze, że autor tekstu nie zatrzymał się w tym miejscu. Kilka linijek d alej podkreślił, blisko 90 proc. badanych uważa, że „być skautem” znaczy służyć innym. 81 proc. z nich potwierdziło, że przez skauting poznało naturę i nauczyło się kochać i szanować środowisko, a 50 proc. zapytanych pośród skautów nauczyło się żyć, pracować i bawić się w grupie. Podobna grupa oświadczyła, że przez doświadczenie skautowskie poznała siebie, pokonała własne strachy, nabyła autonomii i stała się dojrzalsza. Wychowawca, zwłaszcza ten zainspirowany ks. Bosko, nie może dać zwieść się sondażowym odpowiedziom młodych. W świecie, w którym – wg niektórych osób i mediów – trzeba uwolnić marihuanę i pozwolić wszystkim na seks przed małżeństwem, młodzi ludzie muszą się z tymi propozycjami zmierzyć i spytać się samych siebie, jakby się zachowali. Oni nie mówią, że tak robią. Zaznaczają szczerze, że mogłoby im się coś takiego przydarzyć. Są dziś bardziej niż kiedyś otwarci na zrozumienie i przyjęcie miłości. Dzisiaj młodzi nie mają już żadnych granic do przekroczenia, żadnych tabu do odsłonięcia. To już zrobiły dla nich pokolenia poprzednie. Młodzi są gotowi na przyjęcie prawdy, bez zbędnych założeń wstępnych. Oni są otwarci na doświadczenia, które podają w wątpliwość system wartości, na którym, według rządzących oficjeli, dyżurnych dorosłych autorytetów, mainstreamowych mediów, zbudowany jest świat. Dobitnie pokazały to ostatnie wybory polityczne w Polsce. Dlatego, tak jak ich rówieśnicy z poprzednich epok, współcześni młodzi potrzebują wychowania do miłości. Dziś jednak jest ono stokroć trudniejsze niż kiedyś. Wychowawca nie może gorszyć się poglądami i zachowaniami młodych. Jak ks. Bosko powinien je widzieć, a potem reflektować. Powinien odkryć wartości, które są dla nich ważne. Jak mówił ks. Bosko: „Pokochać to, co kocha młodzież”. Potem powinien stać się ich „ojcem, bratem i przyjacielem”, iść z nimi, towarzyszyć im, tłumaczyć, opowiadać, pokazywać, proponować doświadczenia. Mówić o miłości prawdziwej, głębokiej, wiernej, bez której nie da się zobaczyć szczytów do zdobycia oraz zrozumieć reguł i zasad, które pozwolą na ich zdobycie. Młodych stać na miłość. Towarzyszyć im na tej drodze, to wielka wychowawcza przygoda. ▪