- Dzieci nie znają słowa rasa
- Od redakcji
- Pomaganie wchodzi im w krew
- Obecność salezjanów w Ziemi Świętej
- Przyszłość ludzkości prowadzi przez rodzinę
- W grudniowy czas
- Siedem miesięcy siedem dobrych uczynków dla ciała i duszy
- Rok Święty, Rok Miłosierdzia
- Wychowawcy i miłosierdzie
- Anna – kobieta sukcesu!
- Przebaczenie... prawdziwa siła
- Niebo... za punkty
- Jak wychowywać dziewczęta. Widziane inaczej, czyli chłopcy o dziewczynie dobrze wychowanej
- Pokusa odrzucenia prawa moralnego
- Jak radzić sobie z agresją w szkole?
- Temat: Adwentowe medytacje nad dziennikiem lekcyjnym
- Propagator miłosierdzia Bożego
- Sztuka zdobywania zaufania
- Psychomanipulatorzy
- Gdy skrajności mówią jednym głosem
Temat: Adwentowe medytacje nad dziennikiem lekcyjnym
ks. Tomasz Łach
strona: 29
Wygląda na to, że Pan Bóg też prowadzi swój dziennik, księgę życia każdego z nas. Od tego roku zacząłem po raz pierwszy w mojej praktyce nauczycielskiej korzystać z dziennika elektronicznego. Funkcjonuje on w krakowskim Zespole Szkół Salezjańskich dopiero od września. Można więc śmiało powiedzieć, że „on” i ja dopiero „się wdrażamy”. Nie od dzisiaj wiadomo, że podstawowym narzędziem pracy dla każdego nauczyciela jest właśnie dziennik lekcyjny. Pamiętam z dzieciństwa sytuację, kiedy w szkole podstawowej, do której uczęszczałem, zaginął dziennik jednej z k las. Oczywiście było śledztwo i obawa, że trzeba będzie wszystkie oceny od nowa zdobywać. Na szczęście zguba się znalazła, a uczniowie i zapewne także nauczyciele, odetchnęli z ulgą. Wśród wielu funkcji, jakie pełni w szkole dziennik lekcyjny, dwie wydają się najważniejsze. Pierwszą jest dokumentowanie pracy nauczyciela. Koledzy i koleżanki pewnie niejedną godzinę spędzili nad „wyprowadzeniem dokumentacji na bieżąco”. Wychowawcy liczyli frekwencję, średnie z poszczególnych przedmiotów itp., a jest tego naprawdę dużo. Drugą funkcją dziennika lekcyjnego jest dokumentowanie postępu uczniów w dziedzinach: kształcenia i wychowania. Dziennik papierowy spełniał to zadanie dobrze, ale przy wykorzystaniu wersji elektronicznej zyskujemy znaczną oszczędność czasu, który możemy poświęcić na bezpośredni kontakt z uczniami. Systematyczne prowadzenie dziennika uczy też odpowiedzialności za słowa i czyny. To, co się powie może zostać zapomniane. Natomiast zapisane, zostaje jako trwały, materialny ślad. Nie można temu zaprzeczyć. Zostaje utrwalone to, co dobre, ale w tej „księdze prawdy”, jaką jest dziennik, mogą też zostać zapamiętane sprawy mniej chlubne albo naganne. Czasem rodzice boją się chodzić na wywiadówki dlatego, żeby się przypadkiem czegoś przykrego o dziecku nie dowiedzieć. To niezbyt roztropne podejście. Lepiej przecież wcześniej rozpoznać trudną sytuację, bo wtedy można na nią jakoś sensownie zareagować. Dziennik elektroniczny daje właśnie taką możliwość, że posłużę się językiem informatycznym, powiadamiania w czasie rzeczywistym o każdej zmianie na koncie ucznia. Wagary nie są już tak łatwe do u krycia, a o ocenach może rodzic być powiadamiany natychmiast, np. poprzez SMS wysłany na komórkę. Katecheza pod względem posługiwania się dziennikiem lekcyjnym, niezależnie od tego, czy jest papierowy czy elektroniczny, nie różni się specjalnie od innych szkolnych przedmiotów. Jest to narzędzie bardzo użyteczne i sprawiedliwe. Oddaje każdemu to, na co zasłużył. Kiedyś przeczytałem takie słowa w Apokalipsie: „I ujrzałem umarłych – wielkich i małych – stojących przed tronem, a otwarto księgi. I inną księgę otwarto, która jest księgą życia. I osądzono zmarłych z tego, co w księgach zapisano, według ich czynów” (Ap 20, 12). Wygląda na to, że Pan Bóg też prowadzi swój dziennik… Z jednej strony wiem, że u Niego nic się w nim nie zmieni, nie skasuje i nie przepadnie. To pomaga mi być czujnym. Mam jednak taką adwentową nadzieję, że sąd Boży nie będzie polegał na wyliczeniu średniej z tego, co w życiu doczesnym uczyniłem, bo jak pisał Apostoł Jakub miłosierdzie odnosi triumf nad sądem. ▪