- Aby na świecie każdego dnia odradzało się piękno
- Od redakcji
- Wychowanie bez wartości jest jak pusty dzwon. Bez serca.
- Peru: Pustynia, która kwitnie
- Aleksandra Nurzyńska
- Boliwia. Miłość na drodze
- Czad. Pierwszy dzwonek w Czadzie
- Włączmy się w przygotowania do Światowych Dni Młodzieży
- Znaleźć drogę do ich serca
- Salezjanie w Powstaniu Warszawskim
- O grzechu
- Nie straszyć spowiedzią
- Kiedy dzieci nam się nie podobają
- Być ojcem
- Bóg naszym wychowawcą
- Adaptacja w gimnazjum
- Lekcja 8. Temat: Dobry plan jest warunkiem dobrej pracy.
- Stawiał na wartości
- Siedem dróg do szkolnego sukcesu
- Nieświadome wejście w zło
- Kościół, Woodstock i monolog
Kościół, Woodstock i monolog
Tomasz P. Terlikowski
strona: 29
Czy trzeba iść z przesłaniem ewangelii do młodych ludzi na Woodstock? Jasne, że tak. Czy trzeba to robić tak jak zrobił to ks. Wojciech Lemański? Nigdy w życiu!
Afera wokół księdza Wojciecha Lemańskiego, gdy otrzymacie Państwo ten numer „Don Bosco” do swoich rąk, pewnie już przeminie. Arcybiskup Henryk Hoser podejmie decyzje, zostaną one ogłoszone, skomentowane i burza przeminie. Ale to w niczym nie zmienia faktu, że wciąż trzeba się będzie zastanawiać nad sposobem dotarcia do młodych ludzi, którzy od Kościoła odpływają, a także nad tym, co trzeba im komunikować. A wizyta ks. Lemańskiego na Woodstock będzie wciąż doskonałym antyprzykładem takiej postawy.
A piszę to w pełni świadomy, że jego słowa spotkały się z entuzjazmem młodych ludzi, że oklaskiwali oni księdza niezwykle mocno, i że zapewniali, że gdyby wszyscy księża byli tacy, to oni wróciliby do Kościoła... Problem polega bowiem na tym, że gdyby wszyscy księża byli tacy, to Kościół przestałby być Kościołem. I to wcale nie dlatego, że duchowny skrytykował biskupów (choć akurat w ustach 54-latka słabo brzmi krytyka młodszego od siebie Prymasa Polski), ale dlatego, że w innych momentach głosił on tezy jawnie sprzeczne z nauczaniem Kościoła. Najmocniejszym na to dowodem było zdeprecjonowanie cierpienia i jego chrześcijańskiego sensu, z jakim mieliśmy do czynienia w tej wypowiedzi. Duchowny stwierdził, że nauczanie o tym, że cierpienie może mieć sens, skierowane do matki, której rodzi się ciężko chore dziecko, to banialuki... I to nie jest już za długi język, krytyka, ale jawna herezja. Jeżeli takie cierpienie nie ma sensu, to całe nauczanie Kościoła podsumowane przez św. Jana Pawła II w „Salvifici doloris” na temat chrześcijańskiego sensu cierpienia to pobożne banialuki, które można wyrzucić na śmietnik. A jeśli ks. Lemański tak uważa to powinien jak najszybciej zmienić powołanie. Nie inaczej jest ze słowami na temat tego, że podziały w Kościele nie są problemem. Schizmy, herezje, rozłamy wcale księdzu Lemańskiemu nie przeszkadzają. Takie opinie i takie słowa to zwyczajne wprowadzanie młodych ludzi w błąd, co do nauczania samego Jezusa Chrystusa, który modlił się, aby jego uczniowie „byli jedno”. Niechrześcijańskie były także wypowiedzi na temat dyrekcji Szpitala Świętej Rodziny, z której zwolnienia za obronę życia ksiądz się cieszył... Wszystko to, niestety, pokazuje, że źródłem sukcesu księdza na Woodstock było to, że zrezygnował on z nauczania Kościoła, a zaczął przedstawiać jakieś własne przemyślenia.
Ale moim największym zarzutem wobec ks. Lemańskiego jest to, że w istocie nie wykorzystał on okazji do ewangelizacji. Zamiast opowiadać o złych biskupach, zamiast podlizywać się Owsiakowi i liberalnym mediom, duchowny mógł opowiedzieć młodzieży o potędze Jezusa Chrystusa, o tym, że On za każdego z nich oddał swoje życie, że warto Mu je oddać, bo On ma moc je przemienić, i że wreszcie nie ma takiego grzechu, z którego nie mogliby się wydostać. Mógłby, co też przecież ważne, powiedzieć im o pięknie czystej miłości, o tym, że zawsze można zacząć od nowa, i małżeństwie, które jest sakramentem, a także zaprosić do Kościoła, w którym, owszem, często najbliżsi czy przełożeni są krzyżem, ale który jest wspólnotą zbawienia. To, w takim miejscu, byłby rzeczywisty nonkonformizm, przekaz odważnego duchownego, który nie boi się nie tylko swojego (bardzo zresztą w odniesieniu do niego łagodnego) arcybiskupa, ale także mediów czy reakcji młodzieży. Po takim wystąpieniu mógłbym spokojnie powiedzieć, że ksiądz Lemański jest non-konformistą. A tak okazało się, że świetnie wpisuje się w rolę, jaką wyznaczyły dla niego media, czyli księdza, który mówi to samo, co Jacek Żakowski. Tyle że ma na sobie sutannę.
Zamiast opowiadać o złych biskupach, zamiast podlizywać się Owsiakowi i liberalnym mediom, duchowny mógł opowiedzieć młodzieży o potędze Jezusa Chrystusa.