- Dla mnie Bóg był zawsze dobrym tatą
- Od redakcji
- Katecheza: Nauka człowieczeństwa
- Okiem katechety
- CZAD: Bukiet życiodajnej wody
- Wenezuela Dwa etaty Pana Boga
- Sudan Południowy Jesteśmy tu na większą chwałę Bożą
- Hej, kolęda, kolęda ...
- Dziedzictwo prymasa Hlonda
- Pokazywać istotę chrześcijaństwa
- Marzy mi się taka katecheza…
- Praca, która nigdy się nie kończy
- Zwolnienie z religii
- Lekcja 1 Temat: Czemu sluży nauczanie religii w szkole?
- Nauka i wychowanie
- Nauczanie religii
- Pozór zła też warto odrzucić
- Między ateistą a wrogiem Pana Boga
Nauka i wychowanie
ks. Tadeusz Jania sdb
strona: 22
Od jedenastego do dwudziestego pierwszego roku życia, czyli w latach dorastania i młodości, Franciszek był uczniem jezuitów w Paryżu. Formacja intelektualna, moralna i religijna, jaką otrzymał od ojców Towarzystwa Jezusowego, pozostawi w nim ślad, który zachowa na całe swoje życie. Jednakże Franciszek miał także swoją oryginalną drogę.
Przywołując okres nauki w Paryżu, Franciszek rozpływał się w pochwałach. To właśnie w szkole paryskiej „zaprawił się najpierw w literaturze pięknej, a potem we wszystkich częściach filozofii, z tym większą łatwością i lepszymi owocami, że jego dachy – by tak powiedzieć – i jego mury wydawały się filozofować, bo tak były oddane filozofii i teologii”. W roku 1577 Dzielnica Łacińska liczyła nie mniej jak pięćdziesiąt cztery kolegia, wśród nich trudno było nie zauważyć kolegium Clermont założonego przez jezuitów w roku 1563.
Na jednej stronicy Traktatu o miłości Bożej Franciszek przywoła wspomnienie Paryża i klimatu, w jakim pogrążona była studiująca młodzież stolicy, targana pomiędzy licznymi zakazami, modnej „herezji” i pobożności monastycznej:
„Kiedy w młodości przebywałem w Paryżu, dwaj studenci, z których jeden był heretykiem, spędzili noc na przedmieściu św. Jakuba, oddając się bezwstydnej rozpuście. Nagle usłyszeli , że dzwoniono na jutrznię u Kartuzów. Heretyk zapytał swego towarzysza, na co to dzwonią, a gdy dowiedział się, z jaką pobożnością odprawiano służbę Bożą w tym klasztorze, zawołał: o Boże, jak zajęcie tych zakonników różni się od naszego! Oni pełnią czynność aniołów, a my bydląt”.
Kolegium jezuickie, cytadela „papizmu” w centrum Dzielnicy Łacińskiej, promieniując kulturą humanistyczną, drażniło starą Sorbonę, nadal przeciwną szerzeniu się humanizmu.
W kolegium Clermont Franciszek Salezy spędzi dziesięć lat, od 1578 do 1588 roku, przerabiając cały cykl studiów, od gramatyki i humanistyki aż do retoryki i filozofii. Jako student eksternistyczny mieszkał ze swoim preceptorem, księdzem Déage, będącym studentem teologii, i swoimi trzema kuzynami, Amé, Luisem i Gaspardem. Według jednego z biografów, w Paryżu rozpoczął od kursu gramatyki, oswajał się coraz bardziej z łacińską prozą i poezją. Na humanistyce nauczył się sztuki poezji epickiej i lirycznej. Na kursie retoryki uczono się sztuki oratorskiej, głównie w oparciu o dzieła Cycerona i Kształcenie mówcy Kwintyliana.
Metoda jezuicka zawierała wykład główny (praelectio), a po nim ćwiczenia, takie jak kompozycja wierszy i przemówień, odrabianie lekcji, deklamacje, wybór tematów, konwersacje i disputationes po łacinie. Dla motywacji studentów profesorowie odwoływali się do „smaków” obecnych w człowieku: do przyjemności karmionej naśladownictwem poprzedników, do poczucia piękna i poszukiwania doskonałości literackiej oraz do walki i rywalizacji podsycanej poczuciem honoru i obietnicą nagrody dla zwycięzców.
Gdy idzie o motywacje religijne, to wyrażały się one przede wszystkim w poszukiwaniu większej chwały Bożej. Pod wodzą wielkich humanistów chrześcijańskich Franciszek nauczył się dogłębnie łaciny i greki, stając się prawdziwym humanistą. Jego młody nauczyciel literatury, Jacques Sirmond, niebawem okaże się jednym z najlepszych łacinników swoich czasów.
Przeglądając pisma Franciszka Salezego, zdajemy sobie sprawę, jak wszechstronnie poznał kulturę łacińską, była szeroka i głęboka, nawet jeśli nie zawsze czytał oryginalne teksty pisarzy. Mają tu swoje miejsce Cyceron, Kwintylian, oczywiście Wergiliusz; Juwenal, Owidiusz… Są obecni historycy: Tytus Liwiusz i Tacyt. Gdy idzie o Pliniusza Starszego, autora Historii naturalnej, dostarczył on Franciszkowi Salezemu prawie niewyczerpanego zasobu porównań, „podobieństw” i przedziwnych, często zmyślonych danych; stąd znajdziemy pod jego piórem: „Pliniusz mówi”, „Pliniusz opowiada”, „Pliniusz świadczy”! ■