- Dla mnie Bóg był zawsze dobrym tatą
- Od redakcji
- Katecheza: Nauka człowieczeństwa
- Okiem katechety
- CZAD: Bukiet życiodajnej wody
- Wenezuela Dwa etaty Pana Boga
- Sudan Południowy Jesteśmy tu na większą chwałę Bożą
- Hej, kolęda, kolęda ...
- Dziedzictwo prymasa Hlonda
- Pokazywać istotę chrześcijaństwa
- Marzy mi się taka katecheza…
- Praca, która nigdy się nie kończy
- Zwolnienie z religii
- Lekcja 1 Temat: Czemu sluży nauczanie religii w szkole?
- Nauka i wychowanie
- Nauczanie religii
- Pozór zła też warto odrzucić
- Między ateistą a wrogiem Pana Boga
Marzy mi się taka katecheza…
Ewa Rozkrut
strona: 17
Katecheza budzi zdecydowane uczucia, albo sympatię, albo niechęć, złość. Na pewno wobec tego przedmiotu w szkole nie można przejść obojętnie. Jako matka chciałabym, aby na lekcjach religii dzieci nie tylko zdobywały wiedzę o Bogu, ale też wzmacniały swoją wiarę. Jednak nie zawsze udaje się sprostać tym oczekiwaniom.
Lubię rozmawiać z dziećmi o tym, co dzieje się w szkole i co jakiś czas słyszę różne opinie dotyczące katechezy. Oto jedna z takich rozmów.
– Najbardziej denerwuje nas, gdy katecheta lekceważy nasze pytania – wykrzykują moje domowe nastolatki.
– Jak to lekceważy? – dopytuję.
– Kiedy pytamy o coś na lekcji.
I gimnazjalistka wymienia masę tematów związanych z wiarą, religią, Kościołem, codziennym życiem– a w odpowiedzi słyszymy, że pytanie nie jest związane z omawianym tematem lekcji, albo że mamy nie przeszkadzać, albo… mamy odpowiedzi poszukać w portalu Mateusz.pl, tam jest dział Pytania o wiarę, to się dowiemy. A w ogóle to wymyślamy pytania po to, by zająć cenny czas na lekcji. A to wcale nie jest prawda, te sprawy właśnie nas interesują. Gdzie mamy pytać o Boga, na matematyce? Dlaczego nie chcą odpowiadać?
– A ja kiedyś zapytałam; dlaczego ksiądz poszedł do seminarium, dlaczego wybrał takie życie? – odezwała się córka uczęszczająca do liceum – usłyszałam w odpowiedzi „bo miałem powołanie”. A co to znaczy „mieć powołanie”? Czy to wezwanie od Boga, bez możliwości odmowy? Chciałam usłyszeć o jego miłości do Jezusa, o życiu księdza, jak był w naszym wieku. Chciałam, żeby coś o tym więcej powiedział, tak jak ksiądz Tomek mówił na rekolekcjach. Wszyscy z zainteresowaniem go słuchali. Mówił szczerze i nas lubił.
Moje doświadczenia pokazują, że młodzi ludzie oczekują na tych lekcjach świadectwa od nauczającego i dlatego stawiają mu większe wymagania niż może innym nauczycielom. Nawet jeśli tego jasno nie wypowiadają, nawet jeśli prowokacyjnie zachowują się na lekcjach. A być może stąd wynika ich niesforne, oczywiście łagodnie oceniając, zachowanie.
Uważam, że katecheza jest ważna na każdym szczeblu. Na początku edukacji dzieci przygotowują się do przyjęcia Pierwszej Komunii Świętej. W tym okresie angażują się rodzice, dziadkowie, są dodatkowe spotkania w kościele. Każdy zna swoje zadania i na ile może, to współpracuje w tej sferze. Druga część szkoły podstawowej mija spokojniej, nie ma już tyle zajęć, zatem można odetchnąć. Następnie rozpoczyna się gimnazjum, niełatwe z powodu specyficznego okresu dojrzałości. I na ten czas zaplanowano trzyletni okres przygotowania do sakramentu bierzmowania. Jednak nie wszyscy młodzi ludzie są nim zainteresowani, a spora grupa na religię chodzi ze względu na rodziców. Być może z tego powodu jest tyle niestosownych zachowań podczas lekcji. Później następuje czas szkoły średniej i wtedy mogą już samodzielnie podjąć decyzję o uczęszczaniu na katechezę. Jednak na każdym poziomie dobrze jest towarzyszyć dziecku w odkrywaniu świata i zbliżaniu się do Boga.
Najlepsze wspomnienia z katechezy mają te moje dzieci, które napotkały na swojej drodze katechetów żyjących wiarą, wykazujących także spokój i konsekwencję. Ale też otwarcie rozmawiających o tym, co interesowało uczniów. ■