- Dla mnie Bóg był zawsze dobrym tatą
- Od redakcji
- Katecheza: Nauka człowieczeństwa
- Okiem katechety
- CZAD: Bukiet życiodajnej wody
- Wenezuela Dwa etaty Pana Boga
- Sudan Południowy Jesteśmy tu na większą chwałę Bożą
- Hej, kolęda, kolęda ...
- Dziedzictwo prymasa Hlonda
- Pokazywać istotę chrześcijaństwa
- Marzy mi się taka katecheza…
- Praca, która nigdy się nie kończy
- Zwolnienie z religii
- Lekcja 1 Temat: Czemu sluży nauczanie religii w szkole?
- Nauka i wychowanie
- Nauczanie religii
- Pozór zła też warto odrzucić
- Między ateistą a wrogiem Pana Boga
CZAD: Bukiet życiodajnej wody
strona: 10
Czad jest cztery razy większy od Polski, ale mieszka tu tylko 11 mln ludzi. Połowa kraju to pustynie. Brakuje wody. Szerzą się głód i choroby zakaźne. – W pewnym momencie zadałam sobie pytanie, czy ja mogę coś zrobić, jak możemy pomóc tym ludziom – mówi Anna Kulig z Koła Przyjaciół Prymasa Tysiąclecia przy parafii pw. św. Urszuli Ledóchowskiej w Lublinie. Mogli. Na prowadzoną przez salezjańskich misjonarzy budowę studni zebrali ponad 53 tys. zł.
Polscy misjonarze salezjańscy są w Czadzie od wielu lat. To jeden z najuboższych krajów w Afryce. Większość mieszkańców to muzułmanie, a liczba katolików wynosi tylko ok. 7 proc. – To jeden z najcieplejszych krajów w Afryce, przez sześć miesięcy w roku panuje pora sucha, co wiąże się z brakiem dostępu do wody pitnej, a to z kolei z chorobami zakaźnymi i głodem. Dostęp do służby zdrowia jest bardzo utrudniony. W Sarh, które liczy ok. 150 000 mieszkańców, w lokalnym szpitalu dyżuruje zazwyczaj tylko jeden lekarz – opowiada ks. Artur Bartol, salezjanin.
Analfabetyzm dotyka ok. 70 proc. kobiet. Szkoły są przepełnione i bywa że do jednej klasy chodzi nawet 100 dzieci, a nauczyciele często nie mają odpowiedniego wykształcenia. Dzieci muszą pracować, zajmować się młodszym rodzeństwem, nie znają wartości edukacji, większość rodziców nie wspiera dzieci w nauce.
Salezjanie w Sarh pracują od jedenastu lat, ich placówka położona jest na peryferiach miasta. Prowadzą parafię pw. św. Józefa, duszpasterstwo w wioskach (dojeżdżają do ok. 50 wiosek w promieniu 100 km). Na terenie parafii jest ponad 3000 katolików, a w wioskach do 3000 osób objętych duszpasterstwem. Ponadto salezjanie prowadzą centrum młodzieżowe – oratorium św. Jana Bosko, do którego przychodzi 300-500 dzieci i młodzieży. Dwa lata temu powstała szkoła podstawowa pod wezwaniem św. Dominika Savio i przedszkole (obecnie 220 dzieci). Ponadto salezjanie wspierają ponad 20 szkół w wioskach.
Aby poprawić los ludzi mieszkających w wioskach, salezjanie postanowili zbudować w nich studnie. Mają służyć wszystkim mieszkańcom, nie tylko chrześcijanom. Koszt budowy każdej z trzech studni to ok. 3 500 euro. Prośba o pomoc trafiła do krakowskiego Salezjańskiego Wolontariatu Mi¬syjnego, który wspomaga projekty charytatywne w salezjańskich misjach.
Tymczasem tysiące kilometrów od Czadu w głowie lublinianki Anny Kulig rodziła się potrzeba pomocy innym. – Zaczęłam szukać osób do współpracy – opowiada. Najpierw była to najbliższa rodzina, potem Koło Przyjaciół Prymasa Tysiąclecia działające przy parafii pw. św. Urszuli Ledóchowskiej w Lublinie.
Przed rokiem w parafii pw. św. Urszuli Ledóchowskiej odbyła się konferencja „Sobór Watykański II – wspomnienia i refleksje”. – I tak w rocznicę soboru, w Roku Wiary, postanowiliśmy przełożyć naszą wiarę na czyn – wspomina pani Anna. I właśnie wtedy dotarła do nich informacja o misjonarzu – o ks. Arturze – i o potrzebach mieszkańców Czadu. – Podjęliśmy decyzję: Zbieramy fundusze na budowę studni w Czadzie. Początkowo marzyliśmy, by uzbierać chociaż na jedną studnię… – dodaje Anna Kulig.
Wystosowali apel o zbiórkę makulatury do lubelskich parafii, szkół i uczelni. Efekt przeszedł najśmielsze oczekiwania. W akcję zaangażowały się 23 parafie, kościół rektoralny, pięć szkół i Katolicki Uniwersytet Ludowy oraz Urząd Pocztowy nr 2 w Lublinie.
Część parafii zbierała makulaturę regularnie co miesiąc, część kilka razy, a niektóre tylko raz. Część księży proboszczów porywająco zachęcała wiernych do włączenia się w zbiórki i pomoc misjom. Zdarzyło się, że ogłoszenie o zbiórce, które skromnie postawiliśmy z boku w kruchcie kościoła, zostało przeniesione blisko ołtarza pod obraz Jezusa Miłosiernego.
– Przy kościołach stanęły specjalne kontenery, tu wielką pomocą służyła nam firma PSM, prowadzona przez państwa Smarczewskich – przypomina pani Anna. – Kontenery były miejscem ciekawych i wzruszających spotkań – wspomina. Do dziś pozostaje w pamięci obraz ok. 80-letniego pana, który przywiózł makulaturę na wózku, sam ledwo poruszając nogami. Makulaturę przywozili rodzice z dziećmi (dzieci aktywnie włączały się w noszenie), nastolatki. Nie liczyła się ilość. – Mam w pamięci obraz pana, który przyniósł jedną tekturę. Pamiętam także nastolatkę, która zawstydzona tłumaczyła się, że tak niewiele udało się jej zebrać. Jedna z babć opowiadała także o swojej 5-letniej wnuczce, która pilnowała ją, by każdy papierek odkładała na makulaturę „dla dzieci, które nie mają wody”. 300 kg makulatury przyjechało specjalnie dla nas z Austrii. Jedna z pań przyznała się, że przyniosła zbierane przez męża czasopisma… mąż zmarł 10 lat temu – wspomina Anna Kulig.
Były też inne formy zbierania pieniędzy: apel do narzeczonych, aby pieniądze na ślubne bukiety przeznaczyć na „bukiet, który nigdy nie zwiędnie – będzie tryskał życiodajną wodą i będzie trwał wiecznie poprzez kolejne pokolenia w sercach obdarowanych mieszkańców Czadu”, „Puszki P.G. Frassatiego” – wrzucania do specjalnych puszek pieniędzy zaoszczędzonych w drodze odmawiania sobie przyjemności.
– Jaki był najbardziej wzruszający moment? Życzliwość nieznanych ludzi i chęć niesienia przez nich pomocy. I… pomoc św. Tereski – mówi Anna Kulig.
A efekt? Przerósł najśmielsze oczekiwania. Przez 9 miesięcy udało się zebrać prawie 179 tys. kg makulatury! Dało to 53 682 zł!
Studnie w Czadzie już powstały.