- Zacznijmy ich natychmiast nauczać o brzydocie grzechu i szlachetności cnoty
- Od redakcji
- Dobry katolik, uczciwy obywatel, patriota
- 10 dobrych rad dla wychowania obywatelskiego i patriotycznego
- Bangladesz Kościoły z bambusa
- Peru Pan Bóg przeprowadził się do slumsów
- Boliwia Tworzymy jedną rodzinę
- Nauczyciel: Wypalony, sfrustrowany, niezrozumiany
- Walka dobra ze złem
- Dziecko w poszukiwaniu szczęścia
- Rozmowa o szczęściu
- Inwestycja w nadzieję
- Harcerstwo: Kuźnia charakterów
- Zgodnie z nauką Soboru Trydenckiego
- Wychowanie integralne
- Paranauka w szkołach
- Media, manipulacja i grzechy ludzi Kościoła
Media, manipulacja i grzechy ludzi Kościoła
Tomasz P. Terlikowski
strona: 25
Afera wokół pedofilii w Kościele to dobra okazja, by przypomnieć, jakimi „zasadami” kierują się media. I uświadomić sobie, że część z tego, co uważamy za manipulację wcale nią nie jest.
Od kilku tygodni temat pedofilii w Kościele niemal nie schodzi z czołówek mediów. Dzienniki, tygodniki, portale internetowe, a przede wszystkim telewizje wciąż na nowo przypominają o kilku oskarżonych i kilku skazanych za pedofilię duchownych. A ludzie Kościoła – skądinąd słusznie – przekonują, że media uprawiają manipulację, sugerując, że problem pedofilii czy skandali seksualnych dotyczy tylko jednej wspólnoty czy absolutyzując problem.
Oba te zastrzeżenia są oczywiście słuszne. Można i trzeba wciąż na nowo przypominać, że promowanie pedofilii rozpoczęła w latach 60. lewica i że jej czołowi przedstawiciele nie tylko domagali się wówczas zniesienia karalności za tego rodzaju czyny, ale wręcz opisywali w swoich książkach własne przeżycie seksualne w dziećmi. Tak jest z Danielem Cohn Benditem, który nigdy nie został pociągnięty do najmniejszej odpowiedzialności za swoje czyny. Niemiecka Partia Zielonych jeszcze w drugiej połowie lat 80. twierdziła, że pedofilia powinna być w pełni legalna, a organizacja proaborcyjna Pro Familia w 1997 roku opublikowała tekst, którego autor przekonywał, iż pedofile naprawdę kochają dzieci i ich nie krzywdzą. Czy słyszeli państwo o tych sprawach? Jeśli nie czytacie Frondy.pl czy innych konserwatywnych portali internetowych, to zapewne nie. Ale nawet jeśli je czytacie, to i tak nie znajdziecie w nich informacji o tym, by ktokolwiek domagał się rozliczenia przez lewicę z grzechów jej członków lub by skazano jednego z tego rodzaju zboczeńców. Nigdzie nie pojawiła się też informacja o tym, żeby skazany został Roman Polański, choć nie ma wątpliwości, że gdyby był księdzem, to jego historia byłaby wałkowana tygodniami. Informacje takie nie pojawiły się, bo ich nie ma. I nie ma wątpliwości, że tego typu dobieranie informacji jest swojego rodzaju manipulacją.
Nie jest nią już jednak, i warto mieć tego świadomość, to, że media informują wyłącznie o złych księżach, a niechętnie piszą o dobrych. To akurat wynika ze specyfiki medialnego przekazu. Newsem, a potwierdzi to każdy medioznawca, jest bowiem raczej informacja zła niż dobra (bo my chętnie złe chcemy oglądać) i raczej nietypowa niż typowa. Fakt więc, że większość księży lepiej lub gorzej, ale z oddaniem, wykonuje swoje zadania nie jest newsem. Jest nim natomiast to, że niewielki ich odsetek straszliwie grzeszy. Jakby tego było mało media operują obrazem, więc jeśli wciąż na nowo pokazują obraz złych księży, to w ludziach budowane jest przekonanie, że właśnie telewizyjny obraz jest prawdziwy. I w efekcie cierpią uczciwi duchowni i cała instytucja Kościoła.
Lekarstwem na to nie jest jednak, i trzeba sobie to powiedzieć zupełnie otwarcie, narzekanie na media. One są takie jakie są, i jedyne co można zrobić, to albo stworzyć własne (ale i one – tyle że w innym kierunku, będą podlegać podobnym zjawiskom), albo nauczyć się wykorzystywać obce. To ostatnie zakłada zrozumienie ich specyfiki, dostosowanie do niej form przekazu, ale także uświadomienie sobie, że jeśli ukryjemy (nie mówię o sytuacji niewiedzy, ale o świadomym kryciu pewnych zachowań) choćby jednego pedofila, to media nagłośnią to tak, że wrażenie będzie takie, że ten jeden duchowny jest większością duchownych. Jeśli jeden biskup powie coś nie do końca przemyślanego, to odium spadnie na wszystkich. I nic nie zmieni narzekanie. Trzeba nauczyć się posługiwać mediami. A wtedy okaże się, że i one mogą niekiedy Kościołowi pomóc. Niekiedy nawet wbrew własnej woli. ■