- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO. Towarzystwa
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE. Pierwsza „Miłość”
- WYCHOWANIE - UWAGI PSYCHOLOGA. Wobec zakochanych dzieci
- WYCHOWANIE - RODZICIELSKA TROSKA. Eksperci od uczuć
- ROZMOWA Z... Zakochanie to jeszcze nie miłość
- LISTY
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Gdy są zakochani
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- SYSTEM WYCHOWAWCZY ŚW. JANA BOSKO. Świętość fundamentalny cel wychowania
- POD ROZWAGĘ. Wylewanie dziecka z kąpielą?
- POKÓJ PEDAGOGA. Syn w sieci
- TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ
- BIOETYKA. O eksperymentach na ludziach
- DUCHOWOŚĆ. Ostatnia nadzieja szydercy
- MISJE. Enklawa Lesotho
- MISJE. 143. Salezjańska Ekspedycja Misyjna
- WEŹ KSIĘGĘ PISMA ŚWIĘTEGO. Kościół w Dziejach Apostolskich
- PRAWYM OKIEM. Dokąd prowadzi utylitaryzm?
BIOETYKA. O eksperymentach na ludziach
ks. Paweł Bortkiewicz TChr
strona: 16
29 sierpnia tego roku, na posiedzeniu Sejmowej Komisji do spraw Unii Europejskiej polski rząd pozytywnie zaopiniował projekt rozporządzenia Parlamentu Europejskiego w sprawie badań klinicznych produktów leczniczych stosowanych u ludzi. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że dokument ten pozwala na eksperymenty medyczne na chorych psychicznie i na dzieciach.
Sprawa eksperymentów medycznych na ludziach ma, jak każda inna sfera działania w obszarze biomedycyny, swoją dramatyczną historię. Punktem bardzo istotnym tej historii są wydarzenia zapoczątkowane w XIX wieku. Prowadzono wówczas badania dotyczące mechanizmu transmisji chorób wenerycznych – chodziło o spór wokół zaraźliwości kiły. Przekonano się wówczas, że środkiem zapobiegawczym przy jej roznoszeniu jest penicylina, jednak mimo dostępności penicyliny nie wszyscy cierpiący na kiłę skorzystali z jej dobrodziejstw. W 1972 r. ujawniono, że stosowna agenda rządowa Stanów Zjednoczonych – US Public Health Service – prowadziła przez 40 lat badania nad przebiegiem kiły u czarnoskórych mężczyzn z hrabstwa Macon w stanie Alabama, nie poddając ich jednak leczeniu. Eksperyment był przeprowadzany w mieście Tuskegee. Z ok. 400 chorych na kiłę, którzy zgłosili się na leczenie, a których leczeniu nie poddano, zmarło blisko 100 osób. Wydarzenia w Tuskegee postawiły na nowo problem zasad etycznych obowiązujących w badaniach przeprowadzanych na ludziach.
Zaznaczam, że postawiły tę kwestię na nowo, gdyż w sposób dobitny pytanie o warunki i granice eksperymentów na ludziach postawiono w Europie kilkadziesiąt lat wcześniej. Było to efektem pseudoeksperymentów lekarzy hitlerowskich. W ramach tzw. medycyny Auschwitz prowadzili oni na przykład doświadczenia nad ratowaniem życia przy skoku z dużej wysokości. Badano więźniów w komorach ciśnieniowych w warunkach rosnącego deficytu tlenowego. Prowadzono również doświadczenia dotyczące śmierci z powodu długotrwałego oziębiania. Infekowano kobiety w ciąży, badając granice odporności organizmu. Warto przypomnieć, że pseudoeksperymenty „lekarzy” hitlerowskich zostały poddane ocenie w procesie norymberskim, który odbył się w latach 1946-1947. Wśród 23 oskarżonych byli bardzo wybitni wcześniej profesorowie i lekarze. Akt oskarżenia obejmował wymienionych 1750 ofiar.
W wyniku procesu powstał słynny Kodeks Norymberski z 1947 roku, który był pierwszą próbą regulacji etycznej i prawnej dopuszczalności eksperymentów na ludziach. W Kodeksie zapisano, że „dopuszczalne są doświadczenia medyczne. Przeważająca część materiału dowodowego wykazuje, że pewne eksperymenty medyczne na ludziach są zgodne z etyką lekarską, jeżeli pozostają w dostatecznie jasno określonych granicach. (...)”. Jako pierwszy warunek, a inaczej ujmując pierwszą i nieprzekraczalną granicę eksperymentowania stanowi osobista zgoda pacjenta: „Bezwarunkowo konieczna jest dobrowolna zgoda osoby poddawanej doświadczeniu. To znaczy, że osoba taka musi mieć zdolność prawną do wydania swojej zgody; musi być w takiej sytuacji, która umożliwia podjęcie swobodnej decyzji, nie wymuszonej przemocą, oszustwem, podstępem, naciskiem, złudą czy jakąkolwiek inną formą wpływu lub przymusu; musi też mieć wystarczającą znajomość danej dziedziny i możliwość wglądu w jej części składowe, by móc podjąć decyzję rozumną i świadomą”.
Jak zauważają twórcy Kodeksu „ten ostatni warunek stwarza konieczność, by obiektowi doświadczenia – przed przyjęciem jego aprobaty – wyjaśnić istotę, czas trwania i cel doświadczenia; jak też metodę i środki, które zamierza się zastosować, wszystkie nieprzyjemności i niebezpieczeństwa, jakich można się spodziewać oraz ewentualne skutki dla zdrowia lub osobowości, które mogą wyniknąć z udziału w eksperymencie”. Oczywiście w przypadku osób chorych psychicznie i dzieci takiej świadomej zgody na eksperyment uzyskać nie można. Można starać się o zgodę ich opiekunów, ale tutaj pojawia się problem drugiego warunku etyczności eksperymentów, zawartego w Kodeksie Norymberskim: „Doświadczenie musi być tego rodzaju, by wiązały się z nim oczekiwania owocnych wyników dla dobra ludzkości, których nie da się osiągnąć innymi środkami lub metodami naukowymi i które nie są działaniem samowolnym i niepotrzebnym”.
W prezentowanym dokumencie europejskim, przyjmowanym bezkrytycznie przez rząd polski, trudno dopatrzyć się owej celowości dobra ludzkości i tego, że cel ten można osiągnąć wyłącznie tymi, a nie innymi środkami naukowymi – badawczymi. Zamiast pytania o dobro ludzkości osiągane wyjątkowymi metodami, pojawia się raczej sugestia, że chodzi tutaj po raz kolejny o granice zachłanności i pazerności materialnej koncernów farmaceutycznych. Niejednokrotnie bowiem, jak przekonują rozliczne afery lekowe, chodzi po prostu o pozyskiwanie nowych, być może skuteczniejszych leków, które testowane są i ostatecznie produkowane za cenę zaprzeczenia zasady godności i autonomii jednostki ludzkiej. Jak przekonywali krytycy owego dokumentu – „trudno uwierzyć, by pomysł zalegalizowania testowania nowych leków na ludziach bez ich zgody nie pojawił się w tym rozporządzeniu bez pracy lobbystycznej tych koncernów”.
Wydaje się zarazem, że ów dokument stanowi bardzo konkretny komentarz nie tylko do kwestii granic eksperymentów na ludziach, ale do realnego, unijnego sposobu traktowania ludzi niepełnosprawnych, rzekomo tak mocno równouprawnionych. Dokładniej, mających pierwszeństwo w wyścigu o uprzedmiotowienie.