facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2011 - listopad
GDZIEŚ BLISKO. Dotrzymać młodym KROKU

Małgorzata Tadrzak-Mazurek

strona: 12



Młodzi, którzy weszli w świat już zinformatyzowany inaczej podchodzą do wirtualnej rzeczywistości niż dorośli, którzy pamiętają świat jeszcze sprzed komputerów. Dla nich nie jest to rzeczywistość wirtualna, to po prostu ich rzeczywistość. W taką weszli, taką zastali, innej nie znają, nie rozumieją. Nie rozumieją też na ogół dorosłych, którzy „przesadzają” z tymi zagrożeniami w sieci.

Słuchawki na uszach, komórka w ręce, to częsty widok młodych w tramwajach, na przystankach autobusowych, przerwach lekcyjnych. Szybki dostęp do Facebooka w telefonach jest już niemal standardem. Młody człowiek bez gadżetu nie tylko czuje się, jak bez ręki, ale właściwie wygląda, jakby mu jakiegoś organu brakowało, tak bardzo jego widok już „zrósł” się z elektronicznym przyjacielem.

Z komputerem za pan brat
Lekcje odrabiane tuż przy ekranie komputera, koniecznie z uruchomionym Facebookiem, Naszą klasą, czy chociażby takim przeżytkiem jak GG, bo przecież ktoś może coś napisać – to już niemalże norma w wielu polskich domach. Komputer w prezencie komunijnym, najnowsze modele telefonów komórkowych... Skakanie po portalach, forach, stronach... Nigdzie nie za długo, wciąż w poszukiwaniu czegoś nowego, bez chwili koncentracji, zastanowienia... Bo może gdzie indziej niż teraz jestem, jest jeszcze coś fajniejszego, a mnie jeszcze tam nie ma... Może tam jest ciekawsza dyskusja, coś bardziej interesującego do obejrzenia, do posłuchania...
Wpadają w to już małe dzieci. Szczególnie te, którym rodzice wspaniałomyślnie wstawili laptopa do pokoju. Z podłączonym Internetem. Bo przecież jest jego... Dostał w prezencie od chrzestnego.
I nie byłoby w tym niczego złego, gdyby nie to, że w ten świat dzieci uciekają z samotności. To tam szukają więzi (których nie znajdują w realnym świecie), towarzystwa, zrozumienia. Gdyby siedmio- czy ośmiolatce przedstawić wybór czy woli razem z mamą upiec ciasto, zrobić surówkę, poczytać książkę, innymi słowy spędzić czas z rodzicem czy posiedzieć przed komputerem, na pewno wybierze bycie z mamą. Bo dzieci chcą spędzać czas razem z rodzicami. Nie chcą być same. Uwielbiają robić wspólnie nawet najprostsze, najbanalniejsze czynności. Byle razem. Kiedy jednak słyszą: „Nie mam czasu, bo muszę ugotować obiad, zrobić pranie, posprzątać, idź się pobaw, zajmij się czymś”, to zajmą się „czymś”. Znajdą sobie inne zajęcie. Już nie z mamą czy tatą. A później tak się do tego „czegoś” przyzwyczają, że z czasem przestaną zabiegać o ten wspólny czas a obecność rodziców zacznie nawet przeszkadzać w „prawdziwym życiu”, które zaczną prowadzić w innym wymiarze. Bo to, co miałyby opowiedzieć rodzicom po przyjściu ze szkoły już zostało opowiedziane na portalach społecznościowych. Po co więc powtarzać to jeszcze raz?
I choć w samej idei portali społecznościowych nie ma złych założeń, to bardzo źle się dzieje, kiedy zaczynają być namiastką prawdziwych więzi. A niestety niektórzy młodzi ludzie tak bardzo uzależniają się od nich, że „szlaban” nawet na kilka dni powoduje u nich zaburzenia zachowania, a nawet osobowości.

Salezjanie w sieci
Portale społecznościowe można oczywiście (i nawet trzeba) wykorzystać w dobrym celu. Trzeba tam być, żeby nie zostawić młodych samych sobie. Tam też „wychodzą” do nich salezjanie ze swoją propozycją duszpasterską i powołaniową. Tak jak kiedyś ksiądz Bosko wychodził na ulice, bo tam byli młodzi potrzebujący pomocy, tak teraz salezjanie są z młodymi w sieci, bo teraz być możne właśnie tam najbardziej ich potrzebują.
Dlatego powstał między innymi Salezjański Portal Młodzieżowy Inspektorii Wrocławskiej www.spm.salezjanie.pl, który ma swój profil także na Facebooku. Założył go ks. Paweł Druszcz SDB w 2006 roku. „Była potrzeba kontaktu z młodzieżą, z którą pracowaliśmy w inspektorii – opowiada ks. Paweł. – Wtedy rozwijała się idea MGS, czyli Salezjańskiego Ruchu Młodzieżowego i ta strona miała łączyć wszystkie młodzieżowe wspólnoty salezjańskie w naszej inspektorii”.
I udało się to osiągnąć. Dziś jednak portal pełni nie tylko rolę informacyjną, ale także integrującą. To tutaj młodzi dzielą się swoimi pomysłami, wyrażają opinie na temat inicjatyw salezjańskich, komentują akcje, w których brali udział. Istnieje także możliwość komentowania na Facebooku, gdzie portal ma ponad 170 czynnych uczestników. „Na pewno jest to rodzaj spotkania w przestrzeni wirtualnej – tłumaczy ks. Paweł. – Wciąż obecny jest tu jeden z salezjanów albo ks. Dariusz Szyszka, delegat ds. powołań; albo ks. Mirosław Łobodziński, delegat ds. młodzieży; albo kleryk Bartosz Kulczyk, który jest administratorem portalu. Można więc mówić, o swego rodzaju salezjańskiej asystencji, czyli sednie systemu wychowawczego księdza Bosko.”
„Chodzi jednak tylko o nawiązanie pierwszego kontaktu, bo nic nie zastąpi osobistego spotkania człowieka z człowiekiem – precyzuje ks. Dariusz. – Nie można decyzji życiowych podejmować „przez komputer”. Powołanie nie dotyczy tylko sfery pragnień i marzeń, o których łatwiej rozmawiać bezosobowo i niezobowiązująco, ale konkretnego życia tu i teraz oraz budowania rzeczywistych relacji z Bogiem, bliźnimi i samym sobą, a za te trzeba wziąć już odpowiedzialność. Nie sądzę więc, żeby np. w rozeznaniu powołania wirtualne rozmowy mogły zastąpić osobiste spotkanie. Nic nie zastąpi obecności drugiej osoby w takim dialogu zza monitora”.
I o tym trzeba pamiętać, mimo, że niewątpliwie wykorzystywanie portali internetowych, sieci społecznościowych ma także dobre strony, (np. owocem Salezjanskiego Portalu Młodzieżowego, jest inicjatywa pod nazwą Kościół Młody Duchem Świętym, chodzi o adorację Najświętszego Sakramentu przez młodych raz w tygodniu już w realnym świecie. Zaczęło się od jednej placówki salezjańskiej, teraz jest już ich dziesięć). Nigdy nie może to jednak zastąpić kontaktu na żywo. Bo z młodymi ludźmi przede wszystkim trzeba być tu i teraz, z tymi, których Bóg właśnie postawił na naszej drodze, a nie tylko z tymi na końcu internetowych łączy. Choć czasami może to się wydać i prostsze, i przyjemniejsze.

●●●
Wielogodzinna obecność młodych w Internecie jest faktem niezaprzeczalnym, można próbować z tym walczyć (i nawet trzeba, tam, gdzie przybiera to znamiona uzależnienia) lub przyjąć do wiadomości i wykorzystać w dobrym celu. „Chodzi o tworzenie dobrej przestrzeni w Internecie, żeby w tym zalewie złych treści, można było znaleźć dobrą przystań – mówi ks. Paweł. – Oni tam i tak są, więc my chcemy być z nimi. Poza tym, gdyby nie Internet, bylibyśmy w lesie, jeśli chodzi o komunikację z młodzieżą. Nie wolno nam z tego zrezygnować. Jeśli chcemy być z młodymi, musimy dotrzymać im kroku”.