- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO. Matusia Małgorzata (1788-1856)
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE. Dokąd zmierzasz Internecie?
- WYCHOWANIE - UWAGI PSYCHOLOGA. Fikcyjne więzi
- WYCHOWANIE - RODZICIELSKA TROSKA. NiE-obecność?
- WYCHOWANIE - Z DRUGIEJ STRONY. W dobrym celu
- ROZMOWA Z... Krynica totalnego chaosu
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Odwaga logowania
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- GDZIEŚ BLISKO. Dotrzymać młodym KROKU
- POD ROZWAGĘ. Kup pan cegłę
- POKÓJ PEDAGOGA. Samodzielny wyjazd
- TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ
- BIOETYKA. Byłam mężczyzną
- DUCHOWOŚĆ. Ukrzyżowany Krzyż
- MISJE. Ksiądz Bosko w afrykańskim buszu
- MISJE. Posania misyjne
- WEŹ KSIĘGĘ PISMA ŚWIĘTEGO. Ewangelia według św. Jana
- PRAWYM OKIEM. No to jesteśmy mniejszością. Seksualną!
WYCHOWANIE - Z DRUGIEJ STRONY. W dobrym celu
Agnieszka Kminikowska
strona: 8
Zajmując się promocją różnego rodzaju akcji społecznych, wielokrotnie miałam okazję widzieć ogromne, dobre owoce działań sieci społecznościowych. Można doskonale wykorzystać je do poinformowania znajomych, a potem ich znajomych o inicjatywach, które w innym razie nie miałyby szansy na zaistnienie, a co za tym idzie – na powodzenie.
Wystarczy, że w serwisie społecznościowym ktoś napisze informację – trafia ona automatycznie do wszystkich jego znajomych. Jeśli każda z tych osób wykona kolejną aktywność związaną z tą wiadomością, to jednocześnie informuje w ten sposób swoich znajomych… taki łańcuszek może trwać bez końca. W rezultacie im więcej naszych znajomych kliknie w danego newsa lub zapisze się do wydarzenia, tym chętniej my sami weźmiemy w nim „wirtualny udział”. Sieci społecznościowe działają na zasadzie rekomendacji przez znajomych – bardziej ufamy temu, że nasza koleżanka z liceum czy sąsiad coś polecają, niż nawet najbardziej wyrafinowanej reklamie.
Ciekawym przykładem, jak działają sieci społecznościowe w służbie dobroczynności może być np. akcja ZbudujChatkę.pl prowadzona głównie na Facebooku. Założyciele Fundacji Jaś i Małgosia z Łodzi postanowili pomóc starszemu małżeństwu, które straciło dom, po tym, jak wjechał w niego TIR. Akcja była promowana szeroko na Facebooku i Blipie (polski Twitter) – głównym przekazem była prośba o wpłacenie 30 zł na odbudowę domu. Informacja polecana sobie przez znajomych trafiła do 11 287 osób (aktualna liczba fanów na Facebooku). I dzięki dotarciu do szerokiej grupy osób i ich wpłatom, dom już powstaje.
Podobnie jest z innymi akcjami społecznymi – poprzez znajomych łatwiej jest zainteresować większą liczbę osób. W serwisach społecznościowych najłatwiej jest dotrzeć też do liderów opinii, osób kreujących trendy i wyznaczających kierunki zainteresowania. Są to najczęściej osoby, które na tych serwisach mają duże grono odbiorców, a jednocześnie silne osobowości i łatwość wpływania na innych. I tak jak w życiu liderzy opinii mogą być ogromnym zagrożeniem, ale też dobrodziejstwem – w zależności, jakie wartości reprezentują i szerzą.
Kiedy współpracowałam przy promocji akcji społecznej Szlachetna Paczka Stowarzyszenia Wiosna z Krakowa, udało się nam wykorzystać ogromny potencjał serwisów społecznościowych do rozszerzenia akcji i konkretnego zaangażowania tysięcy ludzi w całej Polsce. Akcja jest organizowana przed Świętami Bożego Narodzenia i polega na konkretnej pomocy dla ubogich rodzin. Jedna potrzebująca rodzina otrzymuje paczkę od innej rodziny (darczyńcy) lub grupy osób wspólnie ją przygotowujących. Model 1 do 1 – czyli konkretne osoby odpowiadają na konkretne potrzeby innych osób, wiedzą komu pomagają i dla kogo robią zakupy, a nie tylko przekazują produkty do jakiejś większej puli. Tu trudność polegała na znalezieniu tylu darczyńców, ile było rodzin potrzebujących, a były to tysiące ludzi. Dzięki komunikacji przez kanały społecznościowe udało się pomóc wszystkim rodzinom w potrzebie.
Po pierwsze łatwiej było dotrzeć z informacją o akcji do poszczególnych osób i przekonać je o słuszności inicjatywy i wzięciu w niej udziału, bo serwisy społecznościowe bazują na dialogu i komunikacji, a nie nadawaniu jednostronnych informacji. Nie można więc ich traktować jedynie, jak „słupy ogłoszeniowe”, jest to miejsce rozmowy i wirtualnego spotkania.
Po drugie każdy, kto wziął udział w akcji i podzielił się tą informacją na swoim profilu – jednocześnie samoczynnie szerzył ideę akcji. Takim łańcuszkiem można o wiele głębiej i dalej dojść z komunikacją, niż tylko poprzez media tradycyjne ograniczone rolami „nadawca” i „odbiorca”.