- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO. Sługa Boży Attilio Giordani (1913-1972)
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE - SYSTEM ZAPOBIEGAWCZY. Jakie życie, taki sakrament
- WYCHOWANIE - UWAGI PSYCHOLOGA. Jak pomóc dzieciom przyjąć sakrament
- WYCHOWANIE - RODZICIELSKA TROSKA. Dzielenie się wiarą
- WYCHOWANIE - Z DRUGIEJ STRONY. Drugie podejście
- ROZMOWA Z ... Nasz Mistrz nie widział owoców
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Sakramenty
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- GDZIEŚ BLISKO. Młodzież, Perfect i detale
- RODZINA SALEZJAŃSKA. Męczennik Różańca
- POD ROZWAGĘ. Kiedy egzorcyzm?
- POKÓJ PEDAGOGA. Błędy nauczyciela
- TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ
- BIOETYKA. Dlaczego „nie” klonowaniu?
- DUCHOWOŚĆ. Aby byli
- MISJE. Być z moim ludem
- MISJE. Głos młodzieży świata
- WEŹ KSIĘGĘ PISMA ŚWIĘTEGO. Przed lekturą Ewangelii
- PRAWYM OKIEM. Walka o mądrą pamięć
WYCHOWANIE - Z DRUGIEJ STRONY. Drugie podejście
Martyna Piotrowicz
strona: 8
Kiedy trzy lata temu zaczynałam przygotowywać się do bierzmowania, nikt chyba nie przypuszczał, że tak się to wszystko potoczy.
Przygotowania do bierzmowania rozpoczęły się we wrześniu. Byłam w grupie oratoryjnej, co sprawiało mi dużo radości, ponieważ byłam w niej z moimi przyjaciółkami. W styczniu coś zaczęło się w moim życiu psuć w związku z Kościołem – wkradło się lenistwo, coraz bardziej przychodziłam do oratorium i kościoła na siłę, przez co zaczęłam się oddalać od znajomych. Nadszedł marzec i doszłam do wniosku, że bierzmowanie na siłę – żeby usatysfakcjonować rodziców i dziadków – nie wyjdzie, tak jak powinno. Przestałam więc chodzić na spotkania i msze, choć przyjaciółki nadal czynnie się w to angażowały. Żadna nie zapytała mnie, czy coś się stało, że tak nagle przestałam przygotowywać się do bierzmowania, sama nie powiedziałam też opiekunowi grupy o mojej rezygnacji. Zaczęły się wakacje, we wrześniu zamknięto listę osób, które później otrzymały sakrament bierzmowania – mnie na liście nie było, co mnie ani trochę nie zdziwiło. W październiku moi znajomi z klasy byli już po bierzmowaniu. Od tego czasu nie chodziłam ani do kościoła, ani do oratorium. Myślałam, że skoro nie przyjęłam bierzmowania, to nie są to dla mnie odpowiednie miejsca. Przez półtora roku dochodziły do mnie wieści o tym, co się dzieje w oratorium, o wspólnych wyjazdach, wakacjach, feriach i spotkaniach. Z czasem zaczęło mi tego coraz bardziej brakować.
W końcu w styczniu odważyłam się znowu przyjść do oratorium. Odbywał się wtedy koncert. Czułam się trochę nieswojo, ponieważ było kilka nowych osób, których nie znałam, a które, jak się później okazało, słyszały dużo o mnie. Za namową koleżanek przyszłam na kolejne i kolejne spotkanie, i z czasem odnalazłam tam znowu swoje miejsce. W maju pojechałam pierwszy raz na Savionalia, które jeszcze bardziej utwierdziły mnie w przekonaniu, że rezygnacja z życia oratoryjnego była złym pomysłem. We wrześniu ksiądz zaproponował, abym znowu zaczęła przygotowywać się do przyjęcia Ducha Świętego, co uczyniłam z zaangażowaniem i radością. Postanowiłam, że tym razem będzie inaczej i dotrwam do końca. W listopadzie, po trzech latach przygotowywania się do sakramentu bierzmowania, przyjęłam Ducha Świętego. Moim świadkiem została przyjaciółka, która trzy lata wcześniej sama była bierzmowana i dzięki której znów zaczęłam chodzić do oratorium i na mszę w niedzielę. Bierzmowanie było początkiem mojego większego zaangażowania w życie Kościoła: bywałam w oratorium nawet kilka razy w tygodniu, zaczęłam pisać do „Oratora Świętokrzyskiego”, organizować różne przedsięwzięcia związane z oratorium.
Patrząc na to wszystko z perspektywy czasu, wydaje mi się, że potrzebny był mi czas na przemyślenia, żebym mogła zaangażować się „na maksa”. Bierzmowanie było ukoronowaniem tego i rozpoczęło w moim życiu zupełnie inny etap. Gdybym przyjęła bierzmowanie trzy lata wcześniej, być może skończyłoby się to zakończeniem „przygody” z Kościołem. Cieszę się, że mając czas na przemyślenie wszystkiego, tak się nie stało.