- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO. Sługa Boży Attilio Giordani (1913-1972)
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE - SYSTEM ZAPOBIEGAWCZY. Jakie życie, taki sakrament
- WYCHOWANIE - UWAGI PSYCHOLOGA. Jak pomóc dzieciom przyjąć sakrament
- WYCHOWANIE - RODZICIELSKA TROSKA. Dzielenie się wiarą
- WYCHOWANIE - Z DRUGIEJ STRONY. Drugie podejście
- ROZMOWA Z ... Nasz Mistrz nie widział owoców
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Sakramenty
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- GDZIEŚ BLISKO. Młodzież, Perfect i detale
- RODZINA SALEZJAŃSKA. Męczennik Różańca
- POD ROZWAGĘ. Kiedy egzorcyzm?
- POKÓJ PEDAGOGA. Błędy nauczyciela
- TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ
- BIOETYKA. Dlaczego „nie” klonowaniu?
- DUCHOWOŚĆ. Aby byli
- MISJE. Być z moim ludem
- MISJE. Głos młodzieży świata
- WEŹ KSIĘGĘ PISMA ŚWIĘTEGO. Przed lekturą Ewangelii
- PRAWYM OKIEM. Walka o mądrą pamięć
WYCHOWANIE - RODZICIELSKA TROSKA. Dzielenie się wiarą
Ewa Rozkrut
strona: 7
Gdy dzieci były małe, modliłam się, przytulając je do serca. Później klękały obok mnie i odmawialiśmy pierwsze modlitwy. Czytałam im wieczorami różne biblijne opowieści. Rozmawialiśmy o nich, czasami przygotowywaliśmy przedstawienia. Czas upływał, a ja nie wyobrażałam sobie ich oddalenia się od Jezusa. Wydawało mi się, że zawsze uda mi się je ustrzec przed zewsząd czyhającym niebezpieczeństwem. Jak każdy rodzic wolałam, aby nie popełniały błędów i wybierały dobro. Przecież jest to naturalne pragnienie matki. Na szczęście w porę zrozumiałam, że muszą same o sobie stanowić i muszę pozwolić na różne trudności, skoro Bóg dał człowiekowi wolność.
Przekazywanie wiary w wieku dorastania okazało się nie takie łatwe, jak wcześniej. Pewien ojciec powiedział do mnie: „Proś Boga, aby wybranki twoich synów i przyszli mężowie córek kochali Boga i chodzili do kościoła”. Wstrząsnęły mną te słowa, wówczas wydawało mi się, że to jeszcze odległa przyszłość. Jeszcze dużo innych porad i myśli wirowało w mojej głowie, przemyślałam je, przemodliłam, wyciągnęłam wnioski z porad i własnych doświadczeń. Uspokoiłam się, bo przede wszystkim zdałam sobie sprawę, że nie jestem sama w przygotowywaniu dzieci do dorosłości. Wspiera mnie – jak każdego rodzica – Bóg i w końcu to do Niego chcę przyprowadzić swoje dzieci. On postawił mi także na drodze Kościół i świętych. Zaczęłam wykorzystywać ich pomoc. Najpierw w chwilach beznadziejnych, gdy moje argumenty nie za bardzo trafiały do młodych otwartych umysłów, wtedy prosiłam o wsparcie patronów moich pociech. Kiedyś prosiłam Andrzeja Bobolę o pomoc, bo nie mogłam w pewnej sprawie dogadać się z synem. Na początku nie za bardzo wierzyłam nawet w jego interwencję, ale zapytałam: „Andrzeju, byłeś męczennikiem, czyli twardzielem, żeby nie użyć dzisiejszego sformułowania – hardcorowcem, mój syn też chce taki być i on Ciebie wybrał, pomóż mi trafić do niego”. Na drugi dzień, nie wiem jak, ale Andrzej Bobola załatwił sprawę.
Poza tym jestem przekonana, że dzieci muszą mieć zaufanie do rodziców i że nie można zaniedbywać stałego z nimi kontaktu. Zanim zaczęłam rozmawiać z dziećmi o wierze, to dyskutowaliśmy o sprawach głównie je pasjonujących, właściwie więcej słuchałam niż mówiłam. Później wprowadzałam tematy ważne dla mnie. Pewnego razu nastoletni syn zadał mi pytanie z zakresu teologii. Odpowiedziałam, jak umiałam najlepiej, i zapytałam, dlaczego mnie o to pyta, przecież nie jestem ekspertem. Usłyszałam: „Bo mam do mamy w tej sferze największe zaufanie”. Wiedział, co jest dla mnie najważniejsze, choć o tym specjalnie nie opowiadam. I to właśnie jest klucz. Wielekroć się o tym przekonałam. Modlę się i czekam na Jego natchnienia, starając się nie zawłaszczać pola. Nie układać swojego życia i dzieci według własnego planu. To jest naprawdę trudne, wiele razy miewam wątpliwości, czy dobrze wybieram. Ale dzielę się wiarą, bo to jest o wiele mocniejsze przesłanie od prawienia kazań, pouczania, ponieważ wtedy dotykam ich serc, nie stawiając się ponad.