facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2011 - kwiecień
WYCHOWANIE - RODZICIELSKA TROSKA. Dzielenie się wiarą

Ewa Rozkrut

strona: 7



Gdy dzieci były małe, modliłam się, przytulając je do serca. Później klękały obok mnie i odmawialiśmy pierwsze modlitwy. Czytałam im wieczorami różne biblijne opowieści. Rozmawialiśmy o nich, czasami przygotowywaliśmy przedstawienia. Czas upływał, a ja nie wyobrażałam sobie ich oddalenia się od Jezusa. Wydawało mi się, że zawsze uda mi się je ustrzec przed zewsząd czyhającym niebezpieczeństwem. Jak każdy rodzic wolałam, aby nie popełniały błędów i wybierały dobro. Przecież jest to naturalne pragnienie matki. Na szczęście w porę zrozumiałam, że muszą same o sobie stanowić i muszę pozwolić na różne trudności, skoro Bóg dał człowiekowi wolność.

Przekazywanie wiary w wieku dorastania okazało się nie takie łatwe, jak wcześniej. Pewien ojciec powiedział do mnie: „Proś Boga, aby wybranki twoich synów i przyszli mężowie córek kochali Boga i chodzili do kościoła”. Wstrząsnęły mną te słowa, wówczas wydawało mi się, że to jeszcze odległa przyszłość. Jeszcze dużo innych porad i myśli wirowało w mojej głowie, przemyślałam je, przemodliłam, wyciągnęłam wnioski z porad i własnych doświadczeń. Uspokoiłam się, bo przede wszystkim zdałam sobie sprawę, że nie jestem sama w przygotowywaniu dzieci do dorosłości. Wspiera mnie – jak każdego rodzica – Bóg i w końcu to do Niego chcę przyprowadzić swoje dzieci. On postawił mi także na drodze Kościół i świętych. Zaczęłam wykorzystywać ich pomoc. Najpierw w chwilach beznadziejnych, gdy moje argumenty nie za bardzo trafiały do młodych otwartych umysłów, wtedy prosiłam o wsparcie patronów moich pociech. Kiedyś prosiłam Andrzeja Bobolę o pomoc, bo nie mogłam w pewnej sprawie dogadać się z synem. Na początku nie za bardzo wierzyłam nawet w jego interwencję, ale zapytałam: „Andrzeju, byłeś męczennikiem, czyli twardzielem, żeby nie użyć dzisiejszego sformułowania – hardcorowcem, mój syn też chce taki być i on Ciebie wybrał, pomóż mi trafić do niego”. Na drugi dzień, nie wiem jak, ale Andrzej Bobola załatwił sprawę.

Poza tym jestem przekonana, że dzieci muszą mieć zaufanie do rodziców i że nie można zaniedbywać stałego z nimi kontaktu. Zanim zaczęłam rozmawiać z dziećmi o wierze, to dyskutowaliśmy o sprawach głównie je pasjonujących, właściwie więcej słuchałam niż mówiłam. Później wprowadzałam tematy ważne dla mnie. Pewnego razu nastoletni syn zadał mi pytanie z zakresu teologii. Odpowiedziałam, jak umiałam najlepiej, i zapytałam, dlaczego mnie o to pyta, przecież nie jestem ekspertem. Usłyszałam: „Bo mam do mamy w tej sferze największe zaufanie”. Wiedział, co jest dla mnie najważniejsze, choć o tym specjalnie nie opowiadam. I to właśnie jest klucz. Wielekroć się o tym przekonałam. Modlę się i czekam na Jego natchnienia, starając się nie zawłaszczać pola. Nie układać swojego życia i dzieci według własnego planu. To jest naprawdę trudne, wiele razy miewam wątpliwości, czy dobrze wybieram. Ale dzielę się wiarą, bo to jest o wiele mocniejsze przesłanie od prawienia kazań, pouczania, ponieważ wtedy dotykam ich serc, nie stawiając się ponad.