facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2011 - kwiecień
LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO. Sługa Boży Attilio Giordani (1913-1972)

ks. Pascual Chávez SDB - IX następca księdza Bosko

strona: 2



Ojciec rodziny, katecheta i animator w oratorium, salezjanin współpracownik i misjonarz w Mato Grosso, członek powierzonej salezjanom wspólnoty parafialnej św. Augustyna w Mediolanie.

Był duszą parafii i czarodziejem oratorium, fenomenem pomysłowości, radości i talentów wychowawczych. Jego powołanie, zaangażowanego świeckiego chrześcijanina o radosnym i apostolskim sercu księdza Bosko, zakwitło i dojrzało w progach oratorium. Był świetnym aktorem, fascynującym swoim naturalnym i świeżym sposobem recytowania. Miał w sobie dar, jakiś tajemniczy talent, łaskę wyrastającą ponad aktorstwo. Wewnątrz miał jakieś przyciągające piękno.

Być z młodymi – to powołanie św. Jana Bosko i każdego salezjanina. Ksiądz Bosko nazywał to asystencją. Sposób, w jaki Attilio potrafił być z młodymi, zachwycał tak jak jego deklamacje. Nie bał się młodzieży, wśród niej czuł się w swoim żywiole, a jednak przed każdym spotkaniem przygotowywał piosenki, zabawy, okrzyki. Umiał ich uważnie słuchać, reagować na to, co mówią, odpowiadać żartem. Był zawsze optymistą, zawsze wesoły. Nawet kiedy robił komuś psikusa, nie ranił, a z chłopcami rozmawiał na ogół w mediolańskim dialekcie. Attilio wśród chłopców – to był spektakl! Taki musiał być wcześniej ksiądz Bosko. Widział grupę i poszczególne osoby w ich konkretnych sytuacjach. Nie hamował instynktu chłopców, ale umiał go kierować na właściwe tory. Kiedy nie dało się ich uciszyć, potrafił wydać okrzyk, zrobić salto – jego kreatywność nie miała granic.

Etapy jego drogi odpowiadały rzeczywistości, w której żył. W czasach faszyzmu wolności szukał w oratorium i w Akcji Katolickiej. W czasie wojny i zaraz po niej, kiedy konflikt polityczny stał się szczególnie zaciekły, wymyślił krucjatę dobroci. W czasie kontestacji studenckich, kiedy młodzi zajmowali przestrzeń pozostawioną przez pozbawionych ideałów starszych, wspierał Operację Mato Grosso – za przykładem własnych dzieci pojechał jako wolontariusz do Brazylii. Jego styl bycia wśród młodych odznaczał się szacunkiem dla młodego człowieka i troską o jego duszę. Attilio realizował wszystko to, czego ksiądz Bosko chciał od swoich salezjanów. Jego postawę i sposób działania można streścić w słowie „dobroć”. To, czym żył dzielił ze swoją narzeczoną, a później żoną Noemi, którą zaraził swoim entuzjazmem. „Droga Noe – pisał – niech Pan nam pomoże, byśmy byli dobrzy, ale nie byle jak; żyć w świecie, ale nie być ze świata. I iść pod prąd”.

Attilio był wcieleniem księdza Bosko – w wesołości, byciu z młodzieżą, ale także w prostej pobożności. Przed posiłkami modlił się: „Dzięki Ci, Jezu, za to, co nam dajesz. Daj także tym, którzy nie mają”. Żył zjednoczony z Bogiem i św. Janem Bosko. Wstawał o 6.00, by o 6.30 być na mszy i u komunii świętej. Jeśli zabrakło ministranta, nie wstydził się służyć do mszy, mimo że był już dobrze po pięćdziesiątce. Po mszy brał udział w rozmyślaniu, potem słuchał w radiu wiadomości i szedł do pracy. Po południu kierował swe kroki do salezjanów w parafii św. Ambrożego w Mediolanie. Wszystkich znał i z wszystkimi rozmawiał – od inspektora po ostatnio przybyłego z Betlejem niewidomego współbrata. Jeśli ktoś cierpiał lub był osamotniony, Attilio był przy nim. Każdego dnia nawiedzał Najświętszy Sakrament.

Jego życie stało się zrozumiałe przez śmierć. W wieku 60 lat z żoną, synem Pierem i córką Paolą wyjechał do Brazylii. Rodzicom powiedział: „Jeśli mamy dzielić powołanie naszych dzieci, zrozumieć je, kiedy dokonują ważnych wyborów, musimy być gotowi wspierać je w chwilach próby, by móc właściwie ocenić to, co robią. W życiu nie liczy się mówienie, co trzeba zrobić, ale to, co się robi. Musimy życiem pokazać to, w co wierzymy. Nie trzeba kazań. Życie jest kazaniem”. Jego życie było wielkim biegiem z młodymi. U jego mety pokazał, czym jest nieustające powołanie chrześcijanina – dawaniem życia. Na tym polega bycie młodym do końca. Attilio mówił wielokrotnie: „Śmierć musi zastać nas żywych”. Tak żywy w codziennych sprawach, w radości życia, w pobożności, także kiedy przyszło mu spotkać się z Panem, gotów był być z młodymi w ogrodach salezjańskich w niebie. Śmierć zabrała go, kiedy rozmawiał o spotkaniu misyjnym w brazylijskim Campo Grande. Czując, że robi mu się słabo, oparł się na ramieniu salezjanina księdza Ugo De Censiego i wyszeptał do syna: „Pier Giorgio, kontynuuj”. To przesłanie pozostawia także nam – kontynuować dzisiaj z radością i pasją dzieło księdza Bosko.