- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO. Życie jako powołanie
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE - SYSTEM ZAPOBIEGAWCZY. Lepiej zapobiegać
- WYCHOWANIE - UWAGI PSYCHOLOGA. Karać, nie karać?
- WYCHOWANIE - RODZICIELSKA TROSKA. Zakazane narzędzie wychowawcze
- WYCHOWANIE - Z DRUGIEJ STRONY. Karna chusteczka
- ROZMOWA Z ... Kształtowanie cnót
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Miłość wymagająca
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- GDZIEŚ BLISKO. Pomoc nie za karę
- POD ROZWAGĘ. Nie-myślenie
- POKÓJ PEDAGOGA. Granice dzielenia się
- TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ
- BIOETYKA. O kryteriach bycia człowiekiem
- DUCHOWOŚĆ. Zobaczyć słowo
- MISJE. Broda w Puszczy Amazońskiej
- MISJE. Dziękujemy, odbudowa kaplicy ruszyła
- WEŹ KSIĘGĘ PISMA ŚWIĘTEGO. Pismo Święte a Kościół
- PRAWYM OKIEM. Za słabo o nich pamiętamy
ROZMOWA Z ... Kształtowanie cnót
Małgorzata Tadrzak-Mazurek, ks. Andrzej Godyń
strona: 9
Rozmowa z Dariuszem Zalewskim – pedagogiem, autorem książek „Sztuka samowychowania” oraz „Wychować człowieka szlachetnego”, popularyzatorem edukacji klasycznej
Po co w wychowaniu stosujemy kary?
Dla człowieka wierzącego głównym celem wychowania jest osiągnięcie zbawienia. Wychowanie ma umożliwić osiągnięcie tego głównego celu, a dokonuje się to poprzez osiągnięcie celów bardziej doraźnych czy krótkoterminowych. Człowiek doskonali się poprzez nabywanie konkretnych cnót, czyli dyspozycji moralnych czy związanych z umiejętnościami lub wiedzą. Te umiejętności pomagają osiągać cel główny, ale też inne cele życiowe. Karanie, podobnie jak nagradzanie, ma za zadanie umożliwienie osiągnięcia tych cnót. Dziecko kiedy rozwija się i dorasta, nie ma uformowanych podstawowych sprawności. By je wykształcić, rodzic czy wychowawca musi stosować pewne formy przymusu. W wersji łagodniejszej może to polegać np. na presji słownej, pozbawieniu jakichś możliwości itp., w wersji bardziej skrajnej jest to przymus w formie kary fizycznej. Im dziecko jest mniejsze, tym bardziej wymaga stosowania różnych form przymusu, im bardziej dorasta, tym bardziej wychowawca może odwoływać się do rozumu i dobrej woli wychowanka oraz pozostawiać mu więcej swobody. Mogę sobie wyobrazić i znam takie sytuacje, kiedy przymus związany z karą w ogóle nie jest potrzebny. Formowanie cnót za pomocą przymusu i kar zależy od konkretnych sytuacji, charakteru wychowanka i roztropności wychowawcy.
Dzisiaj słowo „cnota” jest raczej obiektem kpin.
To wpływ lewicowych ideologii i nurtów filozofii i psychologii tzw. „humanistycznych”, według których najważniejszy jest samorozwój dziecka, którego nie należy ograniczać. Rodzic stosujący kary rzekomo uniemożliwia dziecku rozwinięcie skrzydeł. W rzeczywistości oczekiwanie, że dziecko samo z siebie będzie chciało wypracowywać potrzebne w życiu umiejętności jest iluzoryczne i fałszywe. Oczywiście może się zdarzyć, że ktoś sam trafi na właściwy szlak, ale to raczej wyjątek niż reguła. Od czasów starożytnych Greków wiadomo, że człowieka trzeba odpowiednio wychować. Jego natura jest taka, że musi zostać „uprawiona” przez formowanie cnót i sprawności. Nie jest czysta i dobra, ale skażona pewną tendencją do zła, do kierowania się nie tam gdzie trzeba. Zostawiona sama sobie oddala się, a nie przybliża do prawdy, dobra i piękna.
A czy w tej humanistycznej wizji nie ma jakiejś racji, że rzeczywiście można za bardo ograniczyć rozwój młodego człowieka karami czy formowaniem cnót w jednym kierunku?
Nikt nie twierdzi, że wychowanie to jedynie karanie. Wychowawca powinien mieć na tyle roztropności, żeby w konkretnej sytuacji znaleźć właściwy środek: czasem pozostawić więcej swobody, ustąpić, a kiedy indziej być konsekwentnym i ukarać. Tu nie ma jedynego wzoru i może się zdarzyć, że pewne spostrzeżenia wychowania tzw. „humanistycznego” są po prostu racjonalne a nie ideologiczne. Natomiast generalnie danie zbyt dużej swobody młodemu człowiekowi, który jest dopiero na etapie „uprawiania” swojej natury, prowadzi do pozbawienia go poczucia bezpieczeństwa, które jest związane ze stawianiem granic.
Dlaczego troska o kultywowanie cnót jest coraz rzadsza wśród rodziców i wychowawców?
To znowu wynika z ofensywy lewicowych ideologii na świat mediów, środowiska naukowe i prawodawstwo, co odbija się na postawach rodziców. Te trendy wpływają na prawa dotyczące szkoły i w ogóle życia społecznego. To ich wynikiem jest praktyczny zakaz stosowania jakiejkolwiek formy przemocy w wychowywaniu. Kiedy przechodzą do ustawodawstwa, to oddziałują na rodziców, nauczycieli, wychowawców, bo wiadomo, że prawo działa jako czynnik wychowawczy. Pod wpływem mediów rodzice zaczynają wierzyć, że dziecku w żadnym wypadku nie można dać klapsa, choć ich osobiste doświadczenie mówi na ogół co innego. Ale gdyby do końca temu uwierzyć, to wychowanie w ogóle przestałoby być możliwe. Bo przecież powiedzenie: „jak nie odrobisz lekcji, to nie pójdziesz do kina” można uznać za szantaż, a niemal każdą próbę wymuszenia właściwych zachowań za przemoc emocjonalną.
Gdzie powinien się kończyć dialog z dzieckiem a zacząć stanowczość?
Granica przebiega między dobrem a złem. Jest tam, gdzie dziecko przekracza granicę moralności. Jeśli syn twierdzi, że w wieku 12 czy 13 lat może palić papierosy czy pić alkohol to nie ma z nim o czym dyskutować. Tam, gdzie, chodzi bardziej o ogólne wspólne funkcjonowanie, można rozmawiać, tłumaczyć, perswadować, z tym, że nie powinien to być równoprawny dialog. Pamiętam fragment popularnego kiedyś filmu „Cudowne lata”. W jednym z odcinków główny bohater chciał się zaprzyjaźnić z nauczycielem od matematyki, a ten w pewnym momencie postawił mu dwójkę na koniec semestru. Kevin, główny bohater, przychodzi do tego nauczyciela i mówi: „A ja myślałem, że jesteśmy kolegami”. A nauczyciel odpowiada: „Nie, ja nie jestem twoim kolegą, ja jestem twoim nauczycielem”. Podobnie jest z rodzicami. Jako rodzice nie jesteśmy ani partnerami, ani kolegami dzieci, ale po prostu ojcami i matkami. Rodzic zawsze ma większe doświadczenie życiowe, choć zdarza mu się pomylić.
Dzieci powinny być po prostu posłuszne rodzicom?
Wychowanie do posłuszeństwa kłóci się z obowiązującą dziś wizją, że wszystko powinno być dialogiem. Jako cnotę główną przedstawia się tolerancję. Tu widziałbym istotę problemu braku świadomości wychowania do cnót. Jeśli zapomni się albo nie wie, co ma być prawdziwym celem wychowania, to rodzicom pozostają cele materialne czy własne niespełnione ambicje. Jeśli rodzice zapisują dziecko do klubu piłkarskiego to nie musi to być naganne, ale jeśli ich głównym celem jest to, żeby zostało wielkim piłkarzem, któremu będzie się dobrze powodzić, to kwestie wychowania moralnego łatwo zejdą na dalszy plan. Natomiast podstawą wychowania muszą być wiara, moralność i charakter. Człowiek nauczony wewnętrznej dyscypliny poradzi sobie w życiu. Dalej zajdzie jeśli będzie pracowity, choć mniej zdolny, niż zdolny, ale leniwy. Choć idealnie by było oczywiście, gdyby łączył w sobie obie te cechy.