- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO. Życie jako powołanie
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE - SYSTEM ZAPOBIEGAWCZY. Lepiej zapobiegać
- WYCHOWANIE - UWAGI PSYCHOLOGA. Karać, nie karać?
- WYCHOWANIE - RODZICIELSKA TROSKA. Zakazane narzędzie wychowawcze
- WYCHOWANIE - Z DRUGIEJ STRONY. Karna chusteczka
- ROZMOWA Z ... Kształtowanie cnót
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Miłość wymagająca
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- GDZIEŚ BLISKO. Pomoc nie za karę
- POD ROZWAGĘ. Nie-myślenie
- POKÓJ PEDAGOGA. Granice dzielenia się
- TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ
- BIOETYKA. O kryteriach bycia człowiekiem
- DUCHOWOŚĆ. Zobaczyć słowo
- MISJE. Broda w Puszczy Amazońskiej
- MISJE. Dziękujemy, odbudowa kaplicy ruszyła
- WEŹ KSIĘGĘ PISMA ŚWIĘTEGO. Pismo Święte a Kościół
- PRAWYM OKIEM. Za słabo o nich pamiętamy
WYCHOWANIE - RODZICIELSKA TROSKA. Zakazane narzędzie wychowawcze
Małgorzata Terlikowska
strona: 7
Pisanie o karaniu dzieci w dzisiejszych czasach to niczym stąpanie po polu minowym. Nowa ustawa zakazuje przecież nie tylko kar fizycznych (nawet przysłowiowego klapsa), ale także przemocy psychicznej (hmm, jak w takim razie określić odebranie tygodniówki?) czy krzyku na dziecko. A przecież trudno sobie wyobrazić, by można było wychować dziecko bez tego rodzaju narzędzi. Licząc jednak na to, że wśród czytelników Don BOSCO nie ma zbyt wielu pracowników socjalnych, słów kilka na temat karania skreślę.
Zacznę od tego, że nie znoszę karać swoich dzieci. Odbierania im przyjemności, zakazywania czegokolwiek czy krzyczenia na nie. Ale co robić, taki ciężki los rodzica, że karać musi tak, by dzieci nauczyły się, co jest dobre, a co złe.
Teraz kwestia druga, czyli to, jak to robimy. Odpowiedź jest oczywista. Odbierając przyjemności, które normalnie się dzieciom należą: słodycze, możliwość oglądania bajek czy wypłata tygodniówki. Kłopot, jaki mamy z przyjemnościami, jest tylko jeden. Nasza najstarsza córka Marysia najbardziej na świecie lubi czytać, a zakaz czytania (jako kara) jeszcze nam przez gardło nie przeszedł.
Wbrew temu, co można przeczytać w mądrych książkach, nasze dzieci świetnie sobie radzą z nałożonymi karami. Jeśli nie wolno im robić jednej rzeczy, natychmiast wymyślają inną. I bawią się nią nawet lepiej. A pamięć o zakazanym owocu wraca dopiero, gdy zbliża się koniec szlabanu.
Kar cielesnych unikamy. Ale nie dlatego, że zakazuje ich ustawa, a dlatego, że rezerwujemy je na sytuacje rzeczywiście drastyczne. Jak dotąd zdarzyło się to tylko raz. Nasze dziecko w dość paskudny sposób nas okłamało. I wtedy jeden jedyny raz mój mąż sięgnął po tę metodę wychowawczą. I pomogło. Po kilku godzinach (nasze dzieci nie są miękkie i uległe) córka przyznała (sama z siebie), że była głupia, że nas okłamała. I od tej pory pilnuje się, jak może.