- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO. Powołanie
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE. Kto tu jest nienormalny?
- WYCHOWANIE - UWAGI PSYCHOLOGA. Media szanse i zagrożenia
- WYCHOWANIE - RODZICIELSKA TROSKA. Zamiast telewizji
- ROZMOWA Z ... Manipulacje będą trudniejsze
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Przy okazji jubileuszu
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- GDZIEŚ BLISKO. Dziesięć lat w służbie charyzmatowi
- POKÓJ PEDAGOGA. Zakazany makijaż
- TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ
- POD ROZWAGĘ. Kult a kultura
- ZDROWA MEDYCYNA - BIOETYKA. Zło etyczne antykoncepcji
- DUCHOWOŚĆ. Historia podniesionego
- MISJE. Mój dom w Andach
- MISJE. Oczy na Ghanę
- WEŹ KSIĘGĘ PISMA ŚWIĘTEGO. Bezbłędność PISMA ŚWIĘTEGO
- PRAWYM OKIEM. Wybory fundamentalne
SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Przy okazji jubileuszu
ks. Marek Chmielewski SDB
strona: 11
Powodzenie medialne księdza Bosko nie polegało tylko na tym, że informował o swym dziele, ale przede wszystkim starał się przez dostępne mu środki przekazu promieniować miłością, prawdą o wierze, o Chrystusie, o Ewangelii.
Nawet się nie spostrzegłem, jak Magazynowi Salezjańskiemu Don BOSCO przybyło lat. Pismo jest już dziesięciolatkiem. To niewątpliwy sukces, zważywszy na szybkość przemian kulturowych i społecznych, jakie dokonały się w tym okresie w naszej Ojczyźnie. Jego rozwojowi towarzyszyły liczne i burzliwe dyskusje. Zgadzam się z niektórymi współbraćmi, którzy uważają, że Magazyn nie stał się punktem odniesienia dla Rodziny Salezjańskiej, jej zwornikiem, przyczynkiem budowania jedności w taki sposób, jak zamierzył to i realizował ksiądz Bosko, powołując do życia „Il Bollettino Salesiano”, pierwowzór naszego magazynu. Choćby dlatego, że Magazyn nie przynosi tylu rodzinnych informacji, które w zamyśle księdza Bosko miały działać jak budujące świadectwo, wzniecające entuzjazm i zapraszające do naśladowania. Tę rolę przejął Internet i wydawnictwa inspektorialne.
Magazyn Don BOSCO pozostał jednak wierny innej zasadzie, którą w odniesieniu do mediów swoich czasów wyznawał ksiądz Bosko. Książka, biuletyn, teatr, broszura, ulotka miały służyć wychowaniu młodego człowieka i w ten sposób przyczyniać się do jego dobrego życia w doczesności i do osiągnięcia przez niego zbawienia po śmierci. Nie mam wątpliwości, że Don BOSCO od początku swego istnienia z wielką determinacją poszukuje wierności tej właśnie linii. To według mnie trudniejsza droga do wierności księdzu Bosko. Trudniejsza niż ta, która opiera się na prezentowaniu swoistej kroniki życia salezjańskiego w Polsce.
Powodzenie medialne księdza Bosko nie polegało tylko na tym, że informował on o swym dziele, ale przede wszystkim starał się przez dostępne mu środki przekazu promieniować miłością, prawdą o wierze, o Chrystusie, o Ewangelii. Zależało mu na tym, aby dać ludziom nie tylko informację i produkt medialny (pismo, książkę, przedstawienie), ale przede wszystkim, aby ich animować i formować. Aby tak się mogło stać, sam musiał najpierw spotkać Boga, napełnić nim swe serce, życie, siebie. Dopiero potem, między innymi poprzez media, starał się dotykać ludzkich serc, sumień, egzystencji, rozbudzać motywacje, chęci, kształtować postawy.
W kwietniu 1883 r. ksiądz Bosko był w Saint-Thomas de Villeneuve w Paryżu. Otaczał go nieprzebrany, zwarty tłum. Nagle ludzie w pewnym miejscu zaczęli się poruszać. Oto dwaj mali chłopcy, używając łokci, dokonując różnych akrobacji, przepychali się w jego stronę. Szybko pokonali przeszkody i stanęli przed księdzem Bosko. Ich oczy były przepełnione radością. Ksiądz Bosko wziął ich za ręce. Pochylił się nad nimi i wyszeptał im do uszu kilka zdań. Potem powrócił do rozmów z dorosłymi. Ci powoli przed nim przechodzili, przedstawiali się, zostawiali listy, prośby o ofiary. Chłopcy cały czas byli przy nim, trzymał ich za ręce. Gdy tłum się przerzedził, odnaleźli się rodzice i zabrali chłopców ze sobą. Prawie bez słów doświadczyli miłości. Taki był ksiądz Bosko: promieniował miłością, przyciągał chłopców dobrocią. Dzięki temu mógł prosić ich właściwie o wszystko. A oni natychmiast byli gotowi spełnić jego oczekiwania i życzenia.
Czy nie było czasem tak, że ludzie brali do ręki publikacje księdza Bosko właśnie dlatego, że promieniowały taką miłością, a nie tylko dlatego, że oferowały ciekawe informacje? Gdyby w odpowiedzialnych za współczesne media, było choć trochę takiej miłości, jak w księdzu Bosko, to czy nie wyglądałyby one nieco inaczej? Pewnie nie musiałyby robić zwrotów i kalać się tak, jak po tragedii pod Smoleńskiem. Czy zrozumieją teraz, że nie tylko informacja i produkt są ważne? Gdyby w rodzicach było ciut więcej świadomego zabiegania o to, aby ich dzieci wiedziały, że są kochane, pewnie byłoby nieco mniej problemów z używaniem przez nie telewizji, komputera i komórki. A my wychowawcy, my salezjanie, czy nie mielibyśmy więcej posłuchu, więcej zrozumienia u młodych, czy nie przychodziliby oni do nas po prostu pogadać, gdybyśmy nie tylko mówili, że ich kochamy, ale wyłączając radia, telewizory, muzykę, wychodząc zza komputerów, pokazali, że ich kochamy, bo chcemy z nimi rozmawiać i naprawdę ich słuchamy?