- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO. Optymizm wychowawczy
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE. Bóg stworzył mężczyznę i niewiastę
- WYCHOWANIE - UWAGI PSYCHOLOGA. Skąd się biorą dobre małżeństwa
- WYCHOWANIE - RODZICIELSKA TROSKA. Wychowanie po prostu do życia
- ROZMOWA Z ... Cieszyć się własną tożsamością
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Dobrze wykorzystać młodość
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- GDZIEŚ BLISKO. Wieczory dla zakochanych
- POD ROZWAGĘ. Niecudne cuda
- RODZINA SALEZJAŃSKA. Herb salezjański
- Z ŻYCIA BŁOGOSŁAWIONYCH ORATORIANÓW
- POKÓJ PEDAGOGA. Więcej i więcej
- TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ
- MISJE. I Ty możesz zostać misjonarzem
- MISJE. Afrykańska Wyprawa 2010
- ZDROWA MEDYCYNA. Człowiek bez pulsu
- DUCHOWOŚĆ. Wolność wyboru Boga
- DUCHOWOŚĆ. Ignorowanie grzechu
- PRAWYM OKIEM. Samobójstwo Europy
WYCHOWANIE - RODZICIELSKA TROSKA. Wychowanie po prostu do życia
Małgorzata Terlikowska
strona: 7
Wychowanie seksualne w moim domu nie istnieje. Nie dlatego, że jesteśmy z mężem pruderyjni czy zacofani i nie dlatego, że nie znajdujemy słów, by rozmawiać o „tych sprawach” z dziećmi. Powód jest zupełnie inny. Otóż uważamy oboje, że dzieci wychowywać trzeba całościowo: do religijności, pracy, funkcjonowania w społeczeństwie, a przede wszystkim do życia w rodzinie (albo do życia w samotności lub we wspólnocie zakonnej czy do życia kapłańskiego – w zależności od tego, do czego Bóg ich powoła). Słowem – trzeba wychowywać dzieci do pełnej integracji psychicznej i społecznej, a nie do seksu. I to nie dlatego, że ten ostatni nie jest ważny, ale dlatego, że do jego okiełznania oraz wykorzystania konieczne jest zwyczajne radzenie sobie z samym sobą, poznanie siebie i zrozumienie celu swojego życia.
Aby było to możliwe, dzieci potrzebują przede wszystkim wzoru rodziców (ich wzajemnej, szczerej, codziennej miłości) i wiedzy. Tę ostatnią posiada na razie tylko nasza najstarsza córeczka (młodsze dzieci – półroczny syn i półtoraroczna córka – jeszcze są za malutkie). Z nią, podczas rozmaitych zabaw, a także dyskusji o życiu (ważnych, gdy byłam w ciąży), rozmawiał mąż. Najpierw spokojnie, w terminach zrozumiałych dla dziecka, wyjaśniał jej, skąd biologicznie biorą się dzieci. A potem – biorąc na siebie rolę wyjaśniającego świat ojca – wytłumaczył, że wszystko to powinno odbywać się w małżeństwie, gdzie tata i mama otaczają dzieci rodzicielską miłością. Córeczka zadawała liczne pytania, a potem przyswoiła sobie odpowiedzi. Czasem tylko wracała do tematu, pytając się o koleżanki, których tatusiowie nie mieszkają z mamusiami czy zastanawiając się, jak wyglądało jej rodzeństwo na początku swojego istnienia. Oglądała z nami zdjęcia i słuchała wyjaśnień. I tak będzie również z młodszymi.
Ale to nie koniec naszej wspólnej drogi. Chcielibyśmy swoim dzieciom pokazać, na czym polega miłość, ale także nauczyć, co znaczy być kobietą i mężczyzną. Zadaniem, przeznaczonym przede wszystkim dla mnie, będzie pokazanie dziewczynkom, co znaczy być świadomą, dumną kobietą i jak znaleźć tę kobietę w sobie. Mąż będzie miał ambitne zadanie wprowadzenia Mikołaja w męskość, która nie ma oznaczać jakiegoś kultu macho, ale ojcostwo. A razem będziemy im musieli pokazać – w trudnej, przy naszych charakterach kłótliwej codzienności – jak bardzo są dla nas ważni oraz czym jest prawdziwa miłość i odpowiedzialność. Jeśli będą o tym wiedzieć, to mam wrażenie, że i ze sferą seksualną sobie poradzą. Zapamiętają bowiem, że jeśli nawet upadną, to podstawą ich myślenia ma być odpowiedzialność za innych. Odpowiedzialność za drugą osobę, którą kiedyś spotkają i za dzieci, które (jeśli Bóg zechce) będą miały.