- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO. Marsz świeckich
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE - SYSTEM ZAPOBIEGAWCZY. Czcij ojca i matkę swoją
- WYCHOWANIE - UWAGI PSYCHOLOGA. Cześć rodziców warunkiem błogosławionego życia
- WYCHOWANIE - RODZICIELSKA TROSKA. Mała szkoła dużego szacunku
- GDZIEŚ BLISKO. Wylewanie dziecka z kąpielą
- POKÓJ PEDAGOGA. Nastolatki i pornografia
- TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Ponad prawa i obowiązki
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- DUCHOWOŚĆ. Nadzieja Boga
- DUCHOWOŚĆ. Ekskomunika za aborcję
- GDZIE SIĘ PODZIAŁY PRAWA RODZICOW. Kocham – nie pobłażam
- GDZIE SIĘ PODZIAŁY PRAWA RODZICOW. Czy unikniemy szwedzkiego raju?
- GDZIE SIĘ PODZIAŁY PRAWA RODZICOW. Nieuporządkowane myśli o rodzinie
- GDZIE SIĘ PODZIAŁY PRAWA RODZICOW. Niełatwa przygoda rodzicielstwa
- GDZIE SIĘ PODZIAŁY PRAWA RODZICOW. Posłuszne dzieci? To możliwe! To konieczne!
- POD ROZWAGĘ. Żenada za duże pieniądze
- SALEZJAŃSKI RUCH MŁODZIEŻOWY. Poznać MGS
- MISJE. Kabor, czyli witajcie
- MISJE. Czas dawania
- ZDROWA MEDYCYNA. Motywacja do życia jako dar Boży
- PRAWYM OKIEM. To moja kariera
GDZIE SIĘ PODZIAŁY PRAWA RODZICOW. Nieuporządkowane myśli o rodzinie
Robert Tekieli
strona: 19
Mamy szóstkę dzieci. Wywodzimy się z Olgą (moją żoną) z domów, w których nas wewnętrznie nie uporządkowano. Wręcz przeciwnie. Zatem ten tekst będzie również odrobinę wewnętrznie nieuporządkowany.
Aby nasze dzieci nie powtórzyły losu swych rodziców posłaliśmy je do szkół z edukacją zróżnicowaną. Zróżnicowanie tej edukacji polega między innymi na tym, że dziewczynki mają osobną szkołę, chłopcy osobną. Ale najistotniejsze jest, że szkoły te wychowują. I dzieci, i rodziców, i, choć z największym trudem, nauczycieli.
Wybraliśmy ten model edukacji, ponieważ zobaczyliśmy jak szkoła męska uporządkowała dziecko naszych przyjaciół. A przekonaliśmy się zupełnie, gdy w czasie rozmowy wstępnej usłyszeliśmy, że w szkole od edukacji ważniejsze jest wychowanie. Choć na poziom edukacji też nie narzekamy. Ale intelekt wcale nie jest najważniejszy. I twórcy tych szkół to wiedzą. Ważniejsze jest między innymi sumienie i sprawność w czynieniu dobra.
Wolność i autorytet
Po latach doświadczeń i upokorzeń doszedłem do wniosku, że wychowanie polega na przekazywaniu dziecku coraz większej ilości decyzji. Dobre wychowanie sprawia, że dziecko będzie podejmowało dobre decyzje. Dobre, to znaczy: wybierając dobro.
Celem wychowania jest ukształtowanie w dziecku najpełniejszej osobowości przy poszanowaniu jego wolności. Dziecku niezbędny jest autorytet. Autorytet nie ma jednak nic wspólnego z autorytaryzmem. Jest wręcz jego przeciwieństwem. Bowiem autorytet nie zabiera wolności. Autorytetowi się nie ulega, autorytetowi jest się posłusznym. Posłuszeństwo to wybór – w wolności! – wbrew własnym przekonaniom czegoś, co zaleca autorytet.
Rodzice z definicji mają wobec dzieci autorytet instytucjonalny. Rodzina jest najstarszą ludzką instytucją. Rodzice pojawili się na świecie pierwsi. Nieomal. Wcześniej byli tylko ludzie. Zaraz potem stali się rodzicami. A dopiero potem pojawili się kapłani, żołnierze, rzemieślnicy, prostytutki. Jednak dobrze jest, jeśli instytucjonalny autorytet rodzica uzupełniony zostanie autorytetem prestiżu. Dobrze jest, jeśli rodzic stanie się autorytetem naturalnym. Automatycznie uznawanym przez własne dziecko.
Aby zostać naturalnym autorytetem trzeba być mądrym i bezinteresownym. Czasami, wychowując dzieci, trzeba korzystać z autorytetu siły – ma tak być i już – ale nie da się władzy państwa długo opierać o bagnety. Tak samo władzy rodzicielskiej na przemocy. Psychicznej czy fizycznej. Choć i fizycznej trzeba czasami użyć. Choćby wtedy, gdy dziecko chce sobie zrobić fizyczną krzywdę. Autorytet siły staje się właściwie bezużyteczny około trzeciego, czwartego roku życia dziecka. Od pierwszych miesięcy życia zaczyna powoli wzrastać rola autorytetu prestiżu, autorytetu naturalnego, zbudowanego mądrym, bezinteresownym słowem i dobrym przykładem – trzeba się zmusić do przyznawania do błędów! – oraz autentycznością. Jeśli nie jest się naturalnym, prawdziwym wobec dziecka, nie będzie się autorytetem.
Akceptacja, szacunek, wymagania
Wychować dziecko, to znaczy nauczyć myśleć, nauczyć podejmować decyzje i nauczyć działać za pomocą wskazań dobrze ukształtowanego sumienia. Wychowanie do pełni życia polega na uruchomieniu w dziecku wszystkich złożonych w nim przez Boga talentów. Najważniejsza jest edukacja w cnotach. Cnota, to utrwalona zdolność do czynienia dobra. Sprawność w dobru. Harcerze ćwiczą sprawności. Dzieci też. Cnota jest sprawnością najważniejszą. Moralną, czyli duchową.
Dziecku od rodziców należy się zawsze: akceptacja, szacunek i wymagania. Akceptacja dziecka takim jakie jest. Szacunek, bo jest w pełni człowiekiem, nawet będąc jeszcze pod sercem matki. Stawianie wymagań, bo są one niezbędne dla rozwoju. Dziecko, któremu nie stawia się granic jest zdezorientowane; dziecko, któremu nie podnosi się poprzeczki nie rozwinie wszystkich swych talentów.
Podstawą wychowania jest jedność między rodzicami. Podważanie autorytetu drugiego rodzica, to wychowawcze samobójstwo. Sprzeczne komunikaty rodzą zamęt. Kiedy mama i tata nie mówią jednym głosem, dzieci nie czują się bezpieczne. Osiągnięcie rzeczywistych efektów wychowania nie jest wtedy możliwe.
Zabija także brak konsekwencji. Jeśli rodzic mówi do dziecka: idź sprzątnij, a potem sam sprząta, kręci sobie sznur. Zawiśnie na nim. Dzieci, które nie wiedzą, kto w domu jest szefem, cierpią. Jednak, jeśli nie wymagam od siebie, nie wychowam swego dziecka. Dzieci w istocie wychowywane są nie przez nasze słowa, lecz przez nasze czyny. Dzieci patrzą i robią to, co my. Ale chcą mieć przewodnika, któremu mogą ufać. Nawet dwudziestoparolatki.
Jak to ktoś ładnie ujął: dzieci nie buntują się przeciwko autorytetowi rodziców. Buntują się wobec rodziców pozbawionych autorytetów.
Testowanie granic i opór
W wychowaniu dzieci i młodzieży ważne jest stawianie jasno określonych granic. Ruchome granice prowokują do ciągłego ich testowania. Marnują energię dzieci i rodziców. Ruchome granice prowokują też do oporu. Testowanie granic i opór rodzą konflikty. Konsekwentne trzymanie się zasad jest dla wszystkich zbawienne. Wybawia od niepokoju. Z Olgą dopiero walczymy o klarowne wytyczenie granic. Na razie „tańczymy” z niektórymi naszymi dziećmi.
Jaki jest skutek niejasności w kwestii granic? Nieskutecznego ich egzekwowania? Nazywa się to „taniec rodzinny”. Taniec, to sekwencja postaw i zachowań powtarzających się w sytuacjach konfliktowych. Taniec rodzinny męczy do bólu. Wychodzimy właśnie z takiej sytuacji. Powoli. Szkoła, którą wybraliśmy pomaga nam w tym.
Wytyczanie granic jest procesem, w którym uczymy dzieci obowiązujących w domu zasad i za pomocą różnorodnych działań czynimy dzieci odpowiedzialne za ich przestrzeganie. Często tutaj popełniam błędy. Sprzątanie czynię karą. Obowiązki nadal traktowane są często przez nasze dzieci jako niezasłużony dopust Boży. Dalej jest ciężko z porządkiem. Nasze dzieci rzucają używane przedmioty, w miejscu, w którym przestały im być potrzebne. Od kogoś się tego nauczyły. Ale powoli, powoli... Widać też, że gdy jasno i stanowczo określamy zasady, dzieci czują się lepiej. I pracują. Czują się odpowiedzialne. Nie codziennie, ale często, tuż przed samym snem pięcioletni Franek sprząta duży pokój z zabawek. Ośmioletnia Marysia właściwie już codziennie pamięta o karmieniu Saby i podnoszeniu z podłogi w całym domu różnych części ubrań. Janek panuje nad śmieciami (ich segregacją), wymianą worków z firmą wywożącą odpady... Powoli w naszej rodzinie pojawia się ład.
Miłość, miłość, miłość
Staramy się wychowywać ze świadomością uwarunkowań rozwojowych dziecka. Dziecko pod sercem matki już można edukować muzycznie. Ale zacząć kształtować logiczne myślenie u 4-latka to absurd.
Wychowanie – to proces. Dyscyplina jest w nim niezbędna. Bardziej niezbędna jest tylko miłość. Porządek uwalnia. Wszyscy wtedy czują się lepiej. Kiedy rodzice świadomie wybiorą cel wychowania, kiedy w rodzinie jasno określone jest przywództwo, wystarczy zdefiniować priorytety, plan, podział zadań i już. Ośmioosobowy kombinat furczy aż miło.
Ważny jest porządek dnia, ważne jest, by klucze wisiały na swoim miejscu, by łyżka do butów nie znikła w kluczowym momencie, autobus nie poczeka... Ważne są jasno zdefiniowane obowiązki.
Szacunek do rodziców jest dzieciom niezbędny do normalnego funkcjonowania. Ale nie można go oczekiwać, jeśli samemu się dzieci nie szanuje. Jeśli nie jest się wobec nich bezinteresownym i autentycznym. Posłuszeństwo nie jest niewolnictwem, jeśli widzę, że ktoś jest mądrzejszy i bezinteresowny wobec mnie, pytam go o radę. Dzieci naśladują nas we wszystkim. Najchętniej zaś naśladują nasze słabości.
I ja, i Olga mieliśmy okresy załamań. Mówiliśmy z przekonaniem, że nie da się zapanować nad szóstką Hunów, którym nawet w odwecie nie można połamać nóg, ze względu na sąsiadów…
Wymagam, bo kocham
Najważniejsza jest jednak miłość. Nie ma jednak miłości bez wymagań. Jeśli nie stawiam dziecku wymagań, jeśli nie stymuluję go do wysiłku i rozwoju, nie kocham swego dziecka. Bo ono się po prostu nie rozwinie, nie wykorzysta wszystkich swych talentów.
Dzieci mają swoje prawa. Istnieją też prawa rodziców. Niemowlę karmi się na żądanie. Jego i mamy.
Oprócz wymagań potrzebne są też ramy. Jednak najważniejszą zasadą wychowania jest zasada miłości. Nie ma żadnych sztywnych reguł, do których należy się absolutnie zawsze stosować. Szczególnie ja mam tendencję do tego, by wszystko próbować ubierać w sztywne kształty. Miłość daje elastyczność. Jestem mało elastyczny. Oprócz miłości, zasad i wolności ważna jest jeszcze prawda. Nieomal najważniejsze jest wspólne rozeznawanie. Staramy się z Olgą dokonywać wyborów bez emocji. W dialogu. Bez czasowego szantażu. Bardzo nam to nie wychodzi. Ale jeśli raz się uda na jakiś czas, widzimy jak Bóg nam wtedy błogosławi.
Wolność jest wolnością wybierania rzeczy dobrych. Mamy nadzieję, że efektem naszych starań będzie integralny, wewnętrznie uporządkowany człowiek. Każde z naszych dzieci.
Wymagać musimy najpierw od siebie. Nie mogę już przekraczać prędkości, przejeżdżać na czerwonym świetle, nie dojadać czy wybrzydzać. Wymagać muszę z poszanowaniem wolności i coraz bardziej wyczerpującymi uzasadnieniami. Jankowi trzeba już jedynie argumentować. Wymagać nie można w sposób autorytarny i bezwzględny. Dzieci nie mogą sprzątać domu tylko z tego powodu, że nie zatrudniliśmy gosposi. One się w ten sposób uczą przejmowania kontroli nad kolejnymi sferami swego życia. W pewnym momencie wyjdą z domu. Wtedy dopiero zacznie się przygoda.