- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO. Marsz świeckich
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE - SYSTEM ZAPOBIEGAWCZY. Czcij ojca i matkę swoją
- WYCHOWANIE - UWAGI PSYCHOLOGA. Cześć rodziców warunkiem błogosławionego życia
- WYCHOWANIE - RODZICIELSKA TROSKA. Mała szkoła dużego szacunku
- GDZIEŚ BLISKO. Wylewanie dziecka z kąpielą
- POKÓJ PEDAGOGA. Nastolatki i pornografia
- TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Ponad prawa i obowiązki
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- DUCHOWOŚĆ. Nadzieja Boga
- DUCHOWOŚĆ. Ekskomunika za aborcję
- GDZIE SIĘ PODZIAŁY PRAWA RODZICOW. Kocham – nie pobłażam
- GDZIE SIĘ PODZIAŁY PRAWA RODZICOW. Czy unikniemy szwedzkiego raju?
- GDZIE SIĘ PODZIAŁY PRAWA RODZICOW. Nieuporządkowane myśli o rodzinie
- GDZIE SIĘ PODZIAŁY PRAWA RODZICOW. Niełatwa przygoda rodzicielstwa
- GDZIE SIĘ PODZIAŁY PRAWA RODZICOW. Posłuszne dzieci? To możliwe! To konieczne!
- POD ROZWAGĘ. Żenada za duże pieniądze
- SALEZJAŃSKI RUCH MŁODZIEŻOWY. Poznać MGS
- MISJE. Kabor, czyli witajcie
- MISJE. Czas dawania
- ZDROWA MEDYCYNA. Motywacja do życia jako dar Boży
- PRAWYM OKIEM. To moja kariera
GDZIEŚ BLISKO. Wylewanie dziecka z kąpielą
Małgorzata Tadrzak-Mazurek
strona: 8
Umyj naczynia, proszę. Nie! Proszę. Nie! Masz umyć i już. To przemoc! Dziś pani pedagog dała nam numer telefonu, pod który mamy dzwonić, jak w domu będzie przemoc. Mam zadzwonić? Tak, zaraz jak skończysz myć naczynia.
Ta rozmowa rodzica z nastolatką mogłaby być nawet śmieszna, gdyby nie była autentyczna. Nie sądzę, że zamiarem pani pedagog była chęć obrony dzieci przed rodzicami każącymi im sprzątać, ale one tak to zrozumiały. Źle zrozumiały, można powiedzieć, i już. W czym problem? Ano właśnie w tym, że przeciętnemu dziecku, w przeciętnej rodzinie dało się do ręki ogromny oręż, antagonizujący go z własnymi rodzicami. Prawo. Czy skorzystają z niego te naprawdę krzywdzone? Pewnie właśnie tym zupełnie nie przyjdzie to do głowy, bo są w takim stanie psychicznym, tak zastraszone, że zupełnie nie będą umiały czy mogły z niego skorzystać. Za to chętnie skorzystają te, które mają tak duże poczucie bezpieczeństwa, że nawet takie wyskoki nie pozbawią je miłości rodziców.
Prokuratura w Łodzi umorzyła w ostatnich dniach dochodzenie w sprawie znęcania się uczniów nad nauczycielką. Nie znaleziono znamion przestępstwa. Uczniowie wulgarnie komentowali poczynania nauczycielki, zachowywali się skandalicznie, nie pozwalając jej na prowadzenie lekcji. Nauczyciele, dyrekcja szkoły są wtedy bezsilni, mogą dać naganę, zawiadomić rodzica... I na tym koniec. Mogą też oddać sprawę do sadu i... przegrać. Sygnał, jaki otrzymali młodzi – nie robicie nic złego. Możecie tak dalej, nic wam nie można zrobić.
Z takimi sprawami borykają się niemalże wszystkie szkoły, w każdej są uczniowie, którzy sprawiają kłopoty, ale od całkiem niedawna nauczyciele, rodzice są wobec nich zupełnie bezradni. Nawet, jeśli rozbija to pracę całej szkoły, tak naprawdę latami nie można nic zrobić.
W Polanie, małej osadzie w sercu Bieszczad, gdzie salezjanie przejęli kilka lat temu malutką wiejską szkołę (do podstawówki i gimnazjum uczęszcza łącznie 50 dzieci) wydawać by się mogło, że takich problemów być nie może. Bo i środowisko małe, z dala od wielkich centrów... A jednak. Także tutaj dzieci bez większego trudu recytują swoje prawa, wiedzą gdzie się udać i gdzie zadzwonić, jakby działa im się krzywda. Tylko tę krzywdę niektóre rozumieją inaczej. Dla jednego z nich (i spędza to sen z powiek i nauczycielom, i Radzie Rodziców) krzywdą jest to, że każą się uczyć i siedzieć na lekcji. A i „dzień dobry” starszym powiedzieć, i nie bić maluchów, i nie odzywać się brzydko do nauczycieli... W tak małej społeczności jedna taka postawa ma wpływ na wszystkich. I właściwie nic nie można. A już na pewno ukarać, tak żeby przyniosło to zamierzony skutek czy wydalić ze szkoły. Cóż można? No właśnie, oto jest pytanie.
„To brak dyscypliny” – mówi Stanisław Myśliński z Polany. „Za moich czasów to było nie do pomyślenia – dodaje Witold Smoleński – my czuliśmy respekt przed nauczycielami. Pamiętam, jak w podstawówce „przedwojenna” nauczycielka wymierzała zasłużoną karę drewnianym piórnikiem. Był jeszcze stary woźny Maleszko, do którego były odsyłane krnąbrne przypadki i on wymierzał karę, ale źle go nie wspominam.” To dziwne, ale rzeczywiście większość z nas po latach najlepiej pamięta i wspomina tych najbardziej srogich nauczycieli, choć na ich lekcjach niekiedy przeżywaliśmy grozę. Ale szanowaliśmy ich.
„Z tym szacunkiem do starszych dziś nie jest najlepiej – tłumaczy przewodnicząca Rady Rodziców Szkoły Podstawowej w Polanie Karolina Smoleńska. – Dzieci traktują rodziców jak partnerów, podobnie nauczycieli.” Nie pomaga nawet to, o czym mówi ks. Tadeusz Goryczka SDB, niewątpliwy ulubieniec dzieci, nieodstępowany przez nie nawet na krok: „My tu żyjemy jak jedna wielka rodzina, nic się nie ukryje, jak jakieś dziecko nie powie dzień doby na ulicy starszemu, to zaraz wiemy o tym w szkole, a także rodzice. Możemy też zaraz zareagować wychowawczo, np. podczas tradycyjnego porannego „słówka” w naszej szkole”.
Dlaczego rodzicom tak trudno dziś wychować dobrze dzieci? Dlaczego się w tym pogubiliśmy? Bo mamy za mało dzieci w rodzinach? Bo za bardzo się koncentrujemy na tym, żeby im było lepiej niż nam? Bo złe wzorce z telewizji, Internetu? Bo większe przyzwolenie społeczne na złe zachowania młodych (czasami nie reagujemy ze strachu)? „Nie uczymy ich poświęcenia dla innych, w wychowaniu zupełnie zapomnieliśmy o wskazywaniu na pomoc innym” – mówi Stanisław Myśliński. Z naszego słownika rzeczywiście w ostatnim czasie zniknęło hasło „poświęcenie”, zastąpił je za to slogan „jesteś tego warta”, masz prawo.
Dokąd nas to zaprowadzi? Nas, rodziców, pierwsze w historii pokolenie, które słucha własnych dzieci i oddaje im swoje prawa, które zamiast wymagać dla siebie szacunku, czci własne dzieci. Jedno jest pewne dzieci na tym nie zyskują, bo wbrew najlepszym intencjom, nie są dzięki temu szczęśliwsze, ale coraz bardziej zagubione w tej wolności, do której nie dorosły.