- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO - Wychowywać
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE - UWAGI PSYCHOLOGA. Mistrzyni i Matka
- WYCHOWANIE. Wychowanie do świętości
- OKIEM RODZICA. W poszukiwaniu wzoru do naśladowania
- ROZMOWA Z... Nauczycielka dyskrecji
- GDZIEŚ BLISKO. Pani z Górki
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO.Maryjny pielgrzym
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- DUCHOWOŚĆ. Dar Matki
- DUCHOWOŚĆ. Cześć i wstawiennictwo Maryi
- POD ROZWAGĘ. Lalki bez oczu
- SALEZJAŃSKI RUCH MŁODZIEŻOWY. Ladies and Gentlemans, Madames et Monsieurs!
- RODZINA SALEZJAŃSKA. Służebnica Boża s. Laura Meozzi FMA
- W ANEGDOCIE
- MISJE. Prosto z Hawany
- PLACÓWKI SALEZJAŃSKIE. Czaplinek
- CHOWANIE. Podwórko czy ogród?
- TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ
GDZIEŚ BLISKO. Pani z Górki
Małgorzata Tadrzak-Mazurek
strona: 10
Kiedy ponad 100 lat temu 12-letnia Julianna zobaczyła Piękną Panią na tle buku na małej górskiej polance, nie miała pojęcia, jak bardzo zmieni to życie mieszkańców jej miejscowości i jak ogromne będzie miało skutki dla wielu innych. Wiedziała tylko, że Pani życzyła sobie, aby w tym miejscu powstała kaplica, żeby ludzie przychodzili się modlić i prosić o pomoc, a jako znak łaski dała źródełko. Pani zapowiedziała, że powstanie tu sanktuarium i klasztor. Ale któż uwierzy prostej dziewczynie, że w miejscu górującym nad Szczyrkiem, zagubionym wśród buków, gdzie nawet nie prowadzi żadna droga, Matka Boża życzy sobie mieć swój dom?
A jednak na polance zaczęli się zbierać i modlić ludzie. Otrzymywali tu łaski, działy się cuda. Najpierw Anna, zaraz po objawieniu, została uwolniona od dolegliwego bólu ręki, na który cierpiała od lat, później Julia cierpiąca na chroniczną chorobę gardła pozbyła się cudownie swej przypadłości po wypiciu wody ze źródełka i usilnych modlitwach, następna była 14-letnia córka Julii, dalej Marianna, Szymon… Któż by to zliczył. Opisy cudów i łask otrzymywanych za pośrednictwem Pani z Górki to opasłe tomiska. A ile jest takich, o których nic nie wiadomo, bo są schowane głęboko w sercach tych, którzy je otrzymali. A ile jest takich, których nawet nie zauważyli ci, którzy je otrzymali…
Tak czy inaczej nie było wątpliwości. Miejscowi postawili więc kaplicę. Drewnianą. Od czasu do czasu przyjeżdżał tu ksiądz z pobliskiej parafii odprawić mszę św. Nie było jednak stałej duszpasterskiej pieczy nad pielgrzymami. Dopiero w 1938 r. salezjanie z pobliskiego Oświęcimia otoczyli to miejsce opieką. Przyjechali, wybudowali przy pomocy zbierających się tu pielgrzymów nowy kościół i dom pielgrzymkowy. Sanktuarium zaczęło żyć na dobre. Niektórzy nadal pamiętają jak nosili cegły i kamienie na górę. Angażowali się wszyscy i starsi, i dzieci. Budowali dla swojej Pani.
Kościół nie jest zbyt duży (bo i polanka nie jest zbyt okazała), ale za to prześliczny. Obok znajduje się ażurowa kapliczka z resztkami buku, na tle którego ukazała się Matka Boża, a nieco poniżej za kościołem grota w miejscu objawienia i źródełko, do którego właściwie wciąż jest kolejka chętnych do zaczerpnięcia wody.
Cuda się dzieją
Dziś Matka Boża Królowa Polski Pani Beskidu Śląskiego ze Szczyrku Górki, czczona w obrazie namalowanym przez Stefana Justa, nadal udziela swych łask pielgrzymom. W sobotę, kiedy przyjechałam do Szczyrku, właśnie brał ślub Piotr, który jako małe dziecko wpadł do wrzątku i któremu lekarze nie dawali szans na przeżycie. Rodzice usilnie modlili się, polecając dziecko opiece Pani z Górki i ku zdumieniu lekarzy Piotruś nie tylko przeżył, ale okazał się zdrów. Wie, komu zawdzięcza ocalenie i dlatego tutaj u Jej stóp poleca swoją nową drogę życia.
Ocalenie Matce Bożej z Górki zawdzięcza też Paweł, który w 2002 r. jako 10-latek wjechał rowerem wprost pod koła samochodu. To lekarz poprosił rodziców, żeby jechali modlić się na Górkę. Paweł w szpitalu walczył o życie, a w tym samym czasie trwały usilne modły w sanktuarium. Po dwóch miesiącach sam, choć o kulach, przyszedł podziękować i pokłonić się Matce Bożej.
W 2005 r. Krzysztof spadł w ponad sześćdziesięciometrową przepaść. Po wypadku był cały połamany i prawie dwa miesiące znajdował się w śpiączce. Wielu ludzi modliło się w tym czasie za niego przed obrazem Szczyrkowskiej Pani. Wie, że to Jej zawdzięcza ocalenie, dlatego jest tu każdego dnia, żeby za to dziękować. Wrócił do całkowitej sprawności, nawet na pianinie może grać, tak jak przed wypadkiem.
Albo historia Romy, dla której lekarze kazali się modlić o dobrą śmierć, tak miała uszkodzony mózg po wypadku. Przeżyła jednak. Orzeczono utratę zdrowia w 98 procentach. Miała być „roślinką”. A ona chodzi, mówi, czyta, jest zupełnie samodzielna. Lekarze w szpitalu powiedzieli, że nie da się tego wytłumaczyć, że w praktyce medycznej bywają jednak sytuacje, które można nazwać tylko jednym słowem – cud. To koleżanki wyprosiły jej życie i zdrowie w sanktuarium w Szczyrku.
Każde wotum wiszące obok ołtarza kryje podobną historię. Tutaj na co dzień dzieją się rzeczy, w które wprost trudno uwierzyć. A to ktoś został wyzwolony z nałogu, a to połączyła się rodzina, a to ktoś został uzdrowiony, ocalony… A potrzeba tak niewiele – ufności i modlitwy. Modlitwy i ufności. Choć czasami tak trudno i o jedno, i o drugie.
Koronacja w dowód wdzięczności
Jak można się odwdzięczyć Matce Bożej za tyle dobra, za tyle łask? Za jej obecność. Za to, że się pochyla nad niedolami, słabościami, ułomnościami, że zechciała zostać tutaj, że sama wskazała miejsce, gdzie chce udzielać swoich łask. Cóż można? Salezjanie, opiekujący się sanktuarium, postanowili postarać się o koronację obrazu koronami papieskimi. Czyż Maryi potrzebne są nasze korony? Przecież została już ukoronowana w Niebie na królową Nieba i Ziemi. Pewne jest, że nam jest to potrzebne. Bo jak inaczej, tak po ludzku, możemy wyrazić naszą wdzięczność, pamięć, przywiązanie.
Kustosz sanktuarium ks. Marek Dąbek z pasją opowiada o przygotowaniach do koronacji, o długiej i ciężkiej drodze, jaką musieli pokonać, o tym, że właśnie wybiera się do Rzymu delegacja ze Szczyrku do Ojca Świętego Benedykta XVI z prośbą o pobłogosławienie koron, że są one wierną kopią koron, które Jan Paweł II ofiarował Matce Bożej Częstochowskiej jako wotum tuż przed swoją śmiercią, że korony wykonał ten sam artysta, który wykonał oryginały... Ale najbardziej cieszy się z tego, że z czasem spełnia się wszystko, co Matka Boża przekazała Juliannie i że podczas koronacji zapowiadają się tłumy pielgrzymów, których nie pomieści ani kościół, ani nawet polana na wzgórzu, a Maryja zapowiedziała, że pątników będzie tu przychodziło tylu, że „aż ziemi będzie ciężko”. Zapowiedziała też, że codziennie sprawowane będą trzy msze święte. I tak się rzeczywiście dzieje, choć formalnie pod opieką salezjanów jest ok. 500 wiernych, to w ciągu roku już teraz jest ponad 200 tysięcy pątników, w tym wiele grup młodzieży.
„To miejsce cały czas żyje – mówi ksiądz kustosz – świętość takich miejsc objawień jest różnie traktowana, jeśli jednak kult trwa tu nieprzerwanie od tylu lat i nieustannie się pomnaża, jeśli jest ruch pielgrzymkowy, to znaczy, że objawienia są potwierdzone nawróceniami i panującą tu atmosferą nadprzyrodzoności.”
Zaproszenie
Cóż można napisać w jednym artykule o ponad stuletniej historii tylu łask i nawróceń, o miejscu, w którym spodobało się zamieszkać Matce Bożej? Czy w ogóle można to wyrazić słowami? Cóż tak naprawdę nam wiadomo o tajemnicach, które się tam dokonują? A może nie trzeba o tym pisać, może nie warto o tym czytać, może po prostu trzeba tam być, wdrapać się na górę i na kolanach pochylić się nad tajemnicą Bożej obecności… I chyba żadne słowa, nie tylko jednego artykułu, ale nawet wielotomowego dzieła nie są w stanie tego zastąpić…