- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO - System zapobiegawczy
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE. Autoformacja
- WYCHOWANIE - UWAGI PSYCHOLOGA Możemy od siebie wymagać
- OKIEM RODZICA. Nie ma tego złego...
- ROZMOWA Z... Tęsknota za przywódcą
- GDZIEŚ BLISKO. Słabość krusz
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Wiara w Młodzież
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- DUCHOWOŚĆ. Asceza
- DUCHOWOŚĆ. Wielki Post
- POD ROZWAGĘ. Ciemność ze Wschodu
- SALEZJAŃSKI RUCH MŁODZIEŻOWY. Oratoriada
- RODZINA SALEZJAŃSKA. Błogosławiony Albert Marvelli
- Z ŻYCIA BŁOGOSŁAWIONYCH ORATORIANÓW
- W ANEGDOCIE
- MISJE. Kenia woła o pomoc
- PLACÓWKI SALEZJAŃSKIE Warszawa. Salezjański Ośrodek Misyjny
- CHOWANIE. Dużo marchewki
- TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ
GDZIEŚ BLISKO. Słabość krusz
Zdzisława Stachowska
strona: 10
Zaparzyłam sobie gorącej kawy, włączyłam muzykę, podkręciłam kaloryfer (za oknem paskudnie wiało i zacinał deszcz) i przykrywając się kocem, sięgnęłam po telefon, chcąc się umówić na spotkanie z harcerzami z Aleksandrowa Kujawskiego. Rozmowa z drużynowym była krótka – był w górach i właśnie z drużyną wychodził na szlak. Odłożyłam telefon i (jakoś dziwnie zażenowana) postanowiłam… znieść rower ze strychu. Trzeba zacząć do pracy jeździć rowerem!
Do Aleksandrowa Kujawskiego dotarłam dokładnie tego samego dnia, gdy harcerze wrócili z wypadu do Zakopanego. Część drużyny jeszcze odsypiała podróż, kiedy drużynowy z przybocznym już podejmowali mnie kawą.
Przyboczny
Czternastoletni Adam Majewski od kilku lat jest harcerzem, a od dwóch – przybocznym 54 Aleksandrowskiej Drużyny Harcerzy. Byłam ciekawa, jak było w Zakopanem. Prawdę mówiąc, chciałam go trochę sprowokować do ponarzekania na pogodę, na długą podróż, na zbyt intensywne chodzenie po górach… Ale nic z tego. Adam nie dał się na to złapać, więcej – patrzył na mnie zdziwiony, nie wiedząc, dokąd zmierzają pytania. „Ja to lubię – tłumaczył spokojnie – wyjazdy, ruch na świeżym powietrzu, wysiłek, pokonywanie siebie. Między innymi dlatego zostałem harcerzem, bo jest tyle wyjazdów. No i po to, żeby się uczyć różnych rzeczy. Żeby umieć sobie poradzić w różnych sytuacjach”.
Adam zdobywa nowe sprawności, wciąż chce się sprawdzać w kolejnych dziedzinach. Na jego koncie już m.in. sprawność „łazika” (trzeba przejść 15 km), „pływaka” (trzeba umieć pływać w ubraniu), „lekkiej stopy” (trzeba podejść kogoś tak, żeby się nie zorientował). Teraz marzy o zdobyciu sprawności o wdzięcznej nazwie „Robinson” (chodzi o spędzenie w samotności, w oddaleniu od ludzi siedmiu dni – samemu trzeba wybudować szałas, zrobić palenisko i zadbać o wszystko, co potrzebne do przeżycia). Adam wierzy, że kiedyś uda mu się zdobyć tę sprawność. Może trzeba będzie spróbować kilka razy, może za pierwszym razem się nie powiedzie… Ale wie, że raczej się nie podda. Wytrwałości też harcerstwo uczy. Na razie więc zdobywa kolejne umiejętności, które mu się na pewno do tego przydadzą. Umie już rozpalać ognisko (nawet z mokrego drewna), wybudować szałas, robić węzły... Każda cotygodniowa zbiórka przynosi coś nowego. Ale także z każdą bliżej jest do wakacyjnego obozu, podczas którego można się tyle nauczyć i tyle przeżyć.
Drużynowy
A przygotowania do letniego obozu już ruszyły pełną parą. Drużynowy 54 Aleksandrowskiej Drużyny Harcerzy, ks. harcmistrz Paweł Drążyk SDB ma za sobą już tyle zorganizowanych i przeżytych obozów, że wie, jakiego nakładu sił i czasu to wymaga. Szczególnie, jeśli chce się zorganizować obóz harcerski z prawdziwego zdarzenia (gdzie samemu wszystko się tworzy od podstaw – kuchnię, miejsce do mycia, latryny, prycze do spania…), a nie letni wypoczynek dla dzieci w mundurach. A on chce! Ma zapał, chęci i wciąż niewyczerpane pomysły. Choć, jak sam twierdzi, coraz trudniej prowadzić drużynę harcerską. „Coraz trudniej zachęcić młodych do wysiłku, zmotywować do pokonywania trudności, do zmierzenia się z własnymi słabościami – mówi. – O wiele prościej przełączać kanały w telewizorze czy siedzieć przed komputerem. Tam wszystko jest proste, a jeśli nie, to można to zmienić jednym pstryknięciem”.
Ale w myśl zasady, że salezjanin nie narzeka na swoje czasy, zaraz dodaje: „W naszej drużynie jednak, jeśli nawet na początku ktoś narzeka, to raczej nie odchodzi. I nie tylko ja motywuję do podnoszenia kondycji, pokonywania własnych słabości, strachu – robią to także rówieśnicy. Wystarczy, że jednemu coś się uda i potrafi tę radość, dumę z siebie samego przekazać innym”. Taka zdrowa rywalizacja bardzo rozwija, kształtuje charakter, uczy także umiejętności przyjmowania porażek, niepoddawania się i zaczynania od nowa po raz kolejny.
Skąd u salezjanina takie zaangażowanie w harcerstwo i jak się ma ono do charyzmatu? „Nie jestem typem «kanapowca» – tłumaczy ks. Paweł. – Byłem harcerzem jeszcze zanim wstąpiłem do nowicjatu salezjańskiego (od 1982 r.), a jak zostałem klerykiem, to okazało się, że w seminarium świetnie działa drużyna harcerska. Z niczego więc nie musiałem rezygnować. A poza tym system wychowawczy księdza Bosko jest idealnie kompatybilny z zasadami skautingu Baden-Powella, więc jako salezjanin-wychowawca mam doskonałe narzędzie wychowawcze w ręce”.
●●●
I czyż nie o to właśnie chodzi? O wykorzystanie wszystkich dobrych, dostępnych metod, żeby być z młodymi, żeby pomóc im dojrzewać, żeby nauczyć ich pracy nad sobą, pokonywania trudności, niezniechęcania się, wytrwałości, przyjaźni… I tego, że wysiłek, trud się opłacają, procentują w przyszłości, choć mogą chwilami wydawać się zbędne.
Myślałam o tym wszystkim, czekając na pociąg w Aleksandrowie Kujawskim, gdzie na dworcowym murze ktoś nabazgrał sprayem napis: „Tylko z Jezusem dojdziesz do Nieba”, a obok strzałkę wskazującą kierunek w górę. To prawda, trzeba nam ciągle wysiłku wędrówki w górę, ale jakie to pocieszające, że nie jesteśmy w tym sami, szczególnie w chwilach, gdy pokusa gnuśnego przycupnięcia gdzieś z boczku wydaje się być taka wszechogarniająca…