- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO - System zapobiegawczy
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE. Autoformacja
- WYCHOWANIE - UWAGI PSYCHOLOGA Możemy od siebie wymagać
- OKIEM RODZICA. Nie ma tego złego...
- ROZMOWA Z... Tęsknota za przywódcą
- GDZIEŚ BLISKO. Słabość krusz
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Wiara w Młodzież
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- DUCHOWOŚĆ. Asceza
- DUCHOWOŚĆ. Wielki Post
- POD ROZWAGĘ. Ciemność ze Wschodu
- SALEZJAŃSKI RUCH MŁODZIEŻOWY. Oratoriada
- RODZINA SALEZJAŃSKA. Błogosławiony Albert Marvelli
- Z ŻYCIA BŁOGOSŁAWIONYCH ORATORIANÓW
- W ANEGDOCIE
- MISJE. Kenia woła o pomoc
- PLACÓWKI SALEZJAŃSKIE Warszawa. Salezjański Ośrodek Misyjny
- CHOWANIE. Dużo marchewki
- TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ
OKIEM RODZICA. Nie ma tego złego...
Małgorzata Tadrzak-Mazurek
strona: 7
Jakiś czas temu, podczas którejś z kolejnych wizyt u alergologa, usłyszałam, że nie ma rady – trzeba wyrzucić z sypialni dzieci wszystkie pluszaki, książki pochować do zamykanych szafek i właściwie pozbyć się wszystkiego, co zbytnio gromadzi kurz… Rany Julek, pomyślałam, natychmiast rozczulając się, czym one będą się teraz bawiły (tak, jakby rzeczywiście się nimi bawiły). Szczególnie młodsza! Była jeszcze naprawdę mała. Poza tym większość tych zabawek to prezenty.
Chcąc nie chcąc, zabrałam się jednak do dzieła. Z ogromnym trudem (pozbyć się tego było dla mnie nadspodziewanym wysiłkiem) oraz z dziecięcym płaczem w tle. Trzy wielkie torby misiów, słoników, tudzież innych zwierzątek (nie miałam pojęcia, że tyle się tego nazbierało) i ogromny czerwony pies Dyzio trafiły do placówki wychowawczej, a książki do pojemników (do których dostęp nie był taki łatwy). Pozostało dosłownie kilka ulubionych pluszaków (regularnie zażywających kąpieli) i kilka książek (wymienianych raz na jakiś czas).
Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu młodsza zapałała do tych osieroconych zabawek nagłym uczuciem. Wcześniej generalnie ignorowała je, od czasu do czasu poświęciwszy zaledwie minutkę swojej cennej uwagi jakiemuś świeżo dostarczonemu misiowi czy lali. Czyżby nie miała możliwości zauważenia ich w tej masie...? Właściwie nie miała do tej pory ulubionej przytulanki… A teraz nie mogła zasnąć bez misia, karmiła go, opiekowała się nim. To samo było z książkami. Nagle się pojawiły ulubione. Ulubiony wierszyk, obrazek, opowiadanko, bez którego nie można zasnąć…
Nie wiem, czy przetrzebienie pluszaków było słusznym zaleceniem z punktu widzenia medycznego, pewne jest jednak, że ten rodzaj wymuszonej „ascezy” (dałabym się pokroić, że nie przesadzałam z ilością zabawek) okazał się niezwykle przydatny wychowawczo. I to nie tylko biorąc pod uwagę dzieci.