- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO - Historia ziarna
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE. Zawodówka brzmi dumnie
- WYCHOWANIE. Kim chce być?
- OKIEM RODZICA. Pozwólmy im wybrać
- ROZMOWA Z... Uzdrowić kształcenie zawodowe
- GDZIEŚ BLISKO. Batalia (nie tylko) o dobrego fachowca
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Rzemieślnicy
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- DUCHOWOŚĆ. Krzyzs Matki Teresy
- DUCHOWOŚĆ. Skomplikowana wiara?
- POD ROZWAGĘ. W szponach fatum, czyli o fetyszach, amuletach i talizmanach
- SALEZJAŃSKI RUCH MŁODZIEŻOWY. Zabawa z formą
- MISJE. Polski kawałek Afryki
- MISJE. Reggae z chrześcijańskim przesłaniem
- RODZINA SALEZJAŃSKA. Błogosławiony ks. Josè Calasanz Marquès i towarzysze męczeństwa
- Z ŻYCIA BŁOGOSŁAWIONYCH ORATORIANÓW
- W ANEGDOCIE
- PLACÓWKI SALEZJAŃSKIE. Łomianki
Z ŻYCIA BŁOGOSŁAWIONYCH ORATORIANÓW
*
strona: 20
Rozpoczynamy publikację fragmentów dzienniczka Edy Kaźmierskiego, pisanego od 1 lutego 1936 r. do 29 maja 1939 r.
1 luty 1936, sobota.
Strzeliło mi coś do głowy, żeby pisać dzienniczek i notować w nim wszystko, co mi się przydarzy. I to ważne i nieważne. Zacząłem już w styczniu, ale pierwszy zeszyt musiałem spalić. Przez matkę. Nie mam nic do matki. Życie ma ciężkie, traktuje nas jednakowo, jest sprawiedliwa, ale czasem za bardzo pociąga za cugle. A ja tego nie lubię. Nie jestem koniem ani osłem, więc postanowiłem spróbować trochę swobody i zwiać z domu. Nie wiem, czy myślałem o tym na serio, czy tylko takie głupie myśli mi po łbie chodziły. Ale o swoim zamiarze napisałem w dzienniczku. Pech chciał, że dzienniczek wpadł w ręce matki. Wolę nie pisać, co się w domu działo. Wprawdzie odtąd trochę mniej na mnie gderała, ale chodziła za mną jak policjant, żebym czasem czegoś nie wywinął. Po zajściu zmądrzałem i ten zeszyt piszę szyfrem, żeby go nikt poza mną nie odczytał. Litery zastąpiłem cyframi i tylko ja znam ich znaczenie.