facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2007 - październik
MISJE. Polski kawałek Afryki

*

strona: 18



W tym roku Zambia obchodzi srebrny jubileusz obecności salezjanów. 25 lat temu przybyli tu pierwsi salezjanie – Polacy. Dziś księdza Bosko znają tu prawie wszyscy. Polscy salezjanie i salezjanki prowadzą szkoły, centra młodzieżowe, oratoria w stolicy kraju Lusace, w miasteczkach Lufubu, Kazembe, Mansa, Kabwe i Chingola. O pracy swojej i wolontariuszy z Polski oraz o spotkaniu z polską historią zamkniętą na zambijskiej ziemi opowiadają ks. Adam Wiącek SDB, koadiutor Andrzej Fałek – salezjanin z Chingoli i wolontariuszka Magda Sala, która wraz z grupą młodych ludzi od kilku miesięcy pracuje w Zambii.

Praca ks. Adama
Pracę w Zambii rozpocząłem 1 sierpnia 1988 r. Przeżyłem tu większą część swojego salezjańskiego życia, w tym napad rabunkowy, z którego cudem, choć ranny, wyszedłem.
Tak jak nie ma jednej Afryki, tak nie ma jednej Zambii. Są parafie w dużych miastach, w których warunki nie odbiegają aż tak bardzo od europejskich, i są bardzo biedne parafie „buszowe” – leśne. Jest dużo kościołów filialnych, do których trzeba dojeżdżać 30, 40 km, a zdarza się, że i 120 km. Czasem jechałem motorem 2 godziny w jedną stronę z butelką paliwa w ręce, nocowałem w pokoju z patyków, pokrytym kawałkiem blachy, z którego musiałem najpierw wygonić szczury i pająki. Po całym dniu pracy do wieczornej toalety musiało mi wystarczyć źródło wody. To uroki pracy misjonarza. Ale tu jest moje miejsce”.
ks. Adam Wiącek SDB

Słówko koadiutora Andrzeja
W związku z naszym jubileuszem mamy sporo pracy. Chcemy się starannie przygotować, bo naprawdę jest co świętować. To dobrze, że wspiera nas grupa młodych ludzi z Polski. Przede wszystkim biorą udział w pracach renowacyjnych. Diakon, który wraz z nimi przyjechał, pracuje przy zakładaniu instalacji elektrycznych na terenie placówki, a reszta grupy odnawia mur okalający Centrum Młodzieżowe. Ponadto jeden z wolontariuszy uratował nas od poniesienia wysokich kosztów instalacji sieci komputerowej, bo sam ją skonfigurował. To było dla nas bardzo ważne, gdyż we wrześniu mieliśmy egzaminy i komputery były niezbędne.
Wolontariusze codziennie ochoczo i z zapałem ruszają do pracy, dając tutejszym mieszkańcom wspaniały przykład zaangażowania i sumienności. Od poniedziałku do piątku odnawiają malowidła na murze przedstawiające życie księdza Bosko i działalność placówki, a w soboty pomagają w organizacji zajęć lekcyjnych i rekreacyjnych dla dzieci z ubogich rodzin. Grupa jest bardzo zgrana i radosna, przez co zyskała wielu sprzymierzeńców wśród tutejszej społeczności. Udało się jej także dotrzeć do zambijskich rówieśników, ucząc ich wielu przydatnych rzeczy. Jednocześnie rozwijają własne umiejętności, czerpiąc z bogactwa kultury afrykańskiej.
Dziękuję Bogu za tych młodych i pełnych zapału do pracy ludzi, którzy swoim entuzjazmem i młodzieńczą radością zarażają innych członków społeczności salezjańskiej oraz tubylców.
koadiutor Andrzej Fałek SDB

List wolontariuszki Magdy
Ziemia tutaj jest „nieziemska” – od żółtej, przez pomarańczową i czerwoną, aż po purpurę. Sypka lub zbita i spękana. Można z niej wypalać cegły od razu, bez żadnych dodatków. Ta barwa ciemnej purpury prowadzi do cmentarza w Ndoli, na którym spoczywają Polacy podążający z Armią Andersa z Syberii do Afryki. O to, jak dojechać do pomnika stojącego niedaleko cmentarza, pytaliśmy każdego przechodnia i po otrzymaniu wielu sprzecznych informacji znaleźliśmy się na właściwej drodze. Droga to za duże słowo, powiedzmy: polna ścieżka, ale na tyle szeroka, że mógł się na niej zmieścić samochód. Do pewnego momentu. Dalej można było już tylko dojść piechotą. Poszliśmy więc szukać polskich śladów na dalekiej afrykańskiej ziemi. Na cmentarzu znajdowały się szare groby z nieczytelnymi tablicami. Wiele tablic brakowało. Równo ułożone kamienie wyznaczały aleję. Poza tym cisza i pustka. Z resztek napisów można wywnioskować, że jest tu wiele grobów dzieci i kobiet. Polskie nazwiska w zapomnianym miejscu w głębi Afryki zrobiły na nas ogromne wrażenie. Dopiero tutaj dowiedziałam się o tej tułaczej historii naszych rodaków sprzed kilkudziesięciu lat. Ten kawałek polskości tutaj to nie tylko 25 lat pracy polskich salezjanów, to także te groby, do których tak trudno znaleźć drogę...
Magdalena Sala SWM