- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO. W pocie czoła
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE. Przyjazne spotkanie
- WYCHOWANIE. Dobra strona błędu
- WYCHOWANIE. Powołanie matki
- POD ROZWAGĘ. Reiki
- PLACÓWKI SALEZJAŃSKIE. Lublin - wspólnota św. Franciszka Salezego
- DOROSŁE DZIECI ALKOHOLIKÓW. Ukryte skarby
- DOROSŁE DZIECI ALKOHOLIKÓW. Jakie rozwiązanie
- DOROSŁE DZIECI ALKOHOLIKÓW. Prawo do dobrego życia
- DOROSŁE DZIECI ALKOHOLIKÓW. Grupy wsparcia
- DOROSŁE DZIECI ALKOHOLIKÓW. Poczułem ulgę
- DOROSŁE DZIECI ALKOHOLIKÓW. Sposób na życie
- DOROSŁE DZIECI ALKOHOLIKÓW. By pokrzepić duszę
- DOROSŁE DZIECI ALKOHOLIKÓW. Bóg na obraz rodzica
- RODZINA SALEZJAŃSKA. Skąd się biorą inspektorzy
- Z ŻYCIA BŁOGOSŁAWIONYCH ORATORIANÓW...
- W ANEGDOCIE
- W ORATORIUM. Sposób na pielgrzymkę
- W ORATORIUM. Funkcje animatora w grupie cz. II
- MISJE. Nowa nadzieja
- MISJE. Nie lękajcie się
- DUCHOWOŚĆ. Duchowość na skróty
- DUCHOWOŚĆ. Wszechmogący i dobra wola
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Teologia młodzieży
- LISTY
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
MISJE. Nowa nadzieja
Małgorzata Sobstel
strona: 26
Minęły prawdziwe lata świetlne od czasu, kiedy tu przyjechałam. To wcale nieprawda i nigdy temu nie wierzcie, że czas płynie wszędzie tak samo. To tak jak z wodą, lodem i parą. Ta sama materia, ale różna gęstość. W Piura żyje się bardzo intensywnie i nie jest to sama intensywność wydarzeń. Chodzi raczej o to, że każdy mały krok, jaki tutaj stawiamy, to krok do poznania tego, co przed chwilą było jeszcze obce, a teraz jest naszym nowym domem. Uczymy się cały czas i to każdym uśmiechem, słowem, gestem. A mimo to o różnicach między tym, co nasze i znajome, a tym, co piurańskie i... też nasze, pisać by dużo i nieustannie. Więc może choć kilka słów...
Uczę angielskiego w CEPRO, czyli policealnej szkole zawodowej w Piura leżącym w Peru. Z mnóstwem energii i dobrej woli staram się przekonać potężną gromadkę ślusarzy, elektroników, elektryków, krawcowych, sekretarek i rolników, że English is fun.
Problemów nie brakuje: Ainee nie będzie się dalej uczyć, choć ma dopiero 16 lat i mnóstwo chęci. Co zrobić, tata nie dał pieniędzy, choć raz i drugi obiecywał. Jaime nie będzie dłużej przychodził, bo do szkoły zapisało się jego trzech przyrodnich braci, a on pamięta jeszcze siłę ich pięści. Juan Carlos ostatnio przyciął sobie palec na warsztatach, zemdlał na widok krwi i uderzył się tak mocno, że trzeba było go zszywać. Powód: Czasem cały dzień nie jem, proszę pani, albo tylko kolację, bo nas jest kilkoro rodzeństwa. Albo Leonardo, piękny chłopiec i czołowy chuligan zza rogu. Uczy się popołudniami, do CEPRO chciała go zapisać mama, żeby mniej się włóczył rankami z okolicznymi bandami.
No tak, powiecie, a radości? Miss (tak tu mówią na nauczycieli; proponowałam, żeby mówili: Miss Polonia, ale nie przeszło) dlaczego mamy tylko dwie lekcje angielskiego w tygodniu? My byśmy się chcieli uczyć. Miss, chcielibyśmy mieć mundurki, żeby pokazywać na ulicy, że jesteśmy z Bosconii. Skrócili nam szkołę z trzech lat do dwóch? To mój brat będzie się uczył tylko dwa lata? To on się nie nauczy połowy tego, co ja... Mogli lepiej zostawić
trzy lata... Dzieci z pierwszej klasy jeszcze trochę przestraszone, jeszcze otrzepują z siebie lęki, niedowierzanie i nieśmiałość. Jeszcze nie wiedzą, jak będzie i o co nam w tej edukacji wszystkim chodzi. Tym bardziej chciałoby się z nimi zostać. Zobaczyć, jak za 1,5 roku odbierają z dumą swoje świadectwa, jak dużo już umieją, i nieważne, czy chodzi tu o wykrojenie świetnej sukienki na imprezę czy wyciosanie ogromnej szafy dla pokoleń. Grunt, by zdobyli zawód, by czuli, ile są warci.
Jak będzie, zobaczymy. Na razie mieszkam, jak mówią słowa popularnej tutaj piosenki: we wspaniałym kraju, pełnym bogactw i dobrej woli, dobry Bóg pomalował mi duszę na biało-czerwono, i za nic nie zamienię tego miejsca. Jeśli przyjdzie ci mieszkać w innej ziemi, powiedz im, jak tutaj jest naprawdę, opowiedz im, że nienawiść i bieda nie zdołały nas złamać, opowiedz o wszystkich dobrych ludziach, co oddali życie za pokój, i o tym, że ci, co pozostali, złączyli się, by trwać.