- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO. W pocie czoła
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE. Przyjazne spotkanie
- WYCHOWANIE. Dobra strona błędu
- WYCHOWANIE. Powołanie matki
- POD ROZWAGĘ. Reiki
- PLACÓWKI SALEZJAŃSKIE. Lublin - wspólnota św. Franciszka Salezego
- DOROSŁE DZIECI ALKOHOLIKÓW. Ukryte skarby
- DOROSŁE DZIECI ALKOHOLIKÓW. Jakie rozwiązanie
- DOROSŁE DZIECI ALKOHOLIKÓW. Prawo do dobrego życia
- DOROSŁE DZIECI ALKOHOLIKÓW. Grupy wsparcia
- DOROSŁE DZIECI ALKOHOLIKÓW. Poczułem ulgę
- DOROSŁE DZIECI ALKOHOLIKÓW. Sposób na życie
- DOROSŁE DZIECI ALKOHOLIKÓW. By pokrzepić duszę
- DOROSŁE DZIECI ALKOHOLIKÓW. Bóg na obraz rodzica
- RODZINA SALEZJAŃSKA. Skąd się biorą inspektorzy
- Z ŻYCIA BŁOGOSŁAWIONYCH ORATORIANÓW...
- W ANEGDOCIE
- W ORATORIUM. Sposób na pielgrzymkę
- W ORATORIUM. Funkcje animatora w grupie cz. II
- MISJE. Nowa nadzieja
- MISJE. Nie lękajcie się
- DUCHOWOŚĆ. Duchowość na skróty
- DUCHOWOŚĆ. Wszechmogący i dobra wola
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Teologia młodzieży
- LISTY
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
RODZINA SALEZJAŃSKA. Skąd się biorą inspektorzy
ks. Krzysztof Rodzinka SDB
strona: 22
9 czerwca 2006 r. ks. generał Pascual Chávez mianował ks. Marka Chrzana przełożonym inspektorii krakowskiej. Ks. Marek urodził się w 1964 r. Święcenia kapłańskie przyjął w 1993 r. Ukończył teologię dogmatyczną na Papieskim Uniwersytecie Salezjańskim w Rzymie i od 1994 r. był wykładowcą w Wyższym Seminarium Duchownym Towarzystwa Salezjańskiego w Krakowie, a od 2001 r. wikariuszem inspektora. Od 2004 r. przebywał w Rzymie na studiach doktoranckich.
Podczas spotkania z ministrantami poinformowałem chłopców o tej nowej wieści, której oczekiwała cała inspektoria: – Mamy nowego inspektora! – A skąd? – lakonicznie zapytał któryś. – Jak to skąd? No, przyjechał z Rzymu – odparłem. – To oni zawsze biorą się z Rzymu?
Pierwszy raz zetknąłem się z ks. Markiem Chrzanem (wówczas jeszcze nie był księdzem) w nowicjacie salezjańskim w Kopcu, ale
wtedy ani ja, ani zapewne on, nie myśleliśmy o tym, skąd się biorą inspektorzy. A już na pewno o tym, że któryś ze współnowicjuszy zostanie przełożonym całej inspektorii. Już wówczas jednak w gronie rówieśników można ocenić, na co kogo stać, jakie obowiązki mu powierzyć, aby potrafił sprostać zadaniom. Było wiele takich znaków predestynujących nas do określonych zadań i wyznaczających kolejne kroki na drodze salezjańskiego życia. Jeden utkwił mi szczególnie w pamięci. Byliśmy całym kursowym rocznikiem z wizytą u sióstr karmelitanek. Wówczas jedna z sióstr powiedziała: W tej grupie jest jeden przyszły biskup! Można by to dziś zinterpretować (oczywiście z przymrużeniem oka) jako midrasz o ks. Marku Chrzanie. Jurysdykcja personalna inspektora w naszym Zgromadzeniu jest przecież równa władzy biskupa ordynariusza.
Ks. Marka pamiętam jako człowieka zrównoważonego, który nic nie mówił i nie czynił pochopnie. Miał wówczas jeszcze jedną zaletę – potrafił współpracować ze wszystkimi osobami, niezależnie od dziedziny i dyscypliny. A to dlatego, że nie narzekał na rodzaj pracy i okoliczności, lecz zawsze starał się najlepiej jak potrafił wypełnić zadanie. Ta gotowość i otwartość sprawiała, że wielu chętnie wybierało go na kompana i towarzysza odpowiedzialności. Tak było wówczas, gdy wyznaczono mi zadanie zbudowania Grobu Pańskiego na Wielkanoc. Szepnąłem do przełożonego, aby przydzielił do tej pracy także Chrzana – to chłopak robotny i się nie mądrzy. Potem Marek dziwił się, dlaczego wyznaczono go do tej pracy, skoro on sam nie uważa się za artystę plastyka.
Nigdy nie był typem apodyktycznego przywódcy, narzucającego innym swoje wizje. Bardziej był człowiekiem dialogu, umiarkowania i rozsądku niż hetmańskiej żądzy podboju. Świadczy o tym późniejszy etap salezjańskiej drogi ks. Marka w krakowskim seminarium, gdzie dał się poznać jako przyjaciel i powiernik kleryków, a także ojciec i nauczyciel dla młodzieży z Wędrownego Oratorium, gromadzącej się przy Łosiówce.
Skąd się biorą inspektorzy? Możemy być pewni, że wzrastają wśród nas, dojrzewają w doświadczeniu i wydają słuszne owoce. Możemy także mieć nadzieję, że inspektorzy nie zmieniają się jako ludzie, lecz trwa w nich ten sam rozpoznawany przez lata rys charakteru. I dlatego właśnie ich wybieramy.