- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO - Krew męczenników
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE - Słówko na ucho
- WYCHOWANIE - Jak ochronić
- UWAGI PSYCHOLOGA
- GDZIEŚ BLISKO - Koniec bezradności czyli o młodych bezrobotnych
- ROZMOWA Z... - Trzeba szukać nowych form
- PLACÓWKI SALEZJAŃSKIE - Głosków
- RODZINA SALEZJAŃSKA - Harcerz z Aleksandrowa Kujawskiego
- XVI Światowe Igrzyska Olimpijskie Młodzieży Salezjańskiej
- MISJE - W Dolinie Inków
- MISJE - Misjonarze bez habitu
- MISJE - List z Gruzji
- DUCHOWOŚĆ - Krok w krok
- DUCHOWOŚĆ - Inny wymiar
- LISTY
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- SZKOŁY SALEZJAŃSKIE
MISJE - W Dolinie Inków
ks Ryszard Łach SDB
strona: 16
Jadąc z Cuzco na północny-wschód Doliną Inków, dotrzemy do miasta Calca, dalej do Lares i Amparaes. Nazywamy ten teren misją Vale Sagrado de los Incas – misją w Świętej Dolinie Inków. Dla mnie Calca w Peru jest bardzo pięknym miejscem, choć na początku wcale nie chciałem tu być.
Dużą radością, ale i największym zmartwieniem w Calce jest ogromna liczba młodzieży, która ściąga do miasta z okolicznych dolin. Matki dają im 50 soli, czyli jakieś 50 zł, i mówią: Idź do miasta się uczyć. Nie na wiele to starcza, więc młodzi zaczynają kraść, łączą się w grupy nazywane tu piranias – trzydziestka takich 9-letnich maluchów napada człowieka i zabiera wszystko, łącznie z ubraniem. To jest prawdziwe misyjne wyzwanie – dzieci i młodzież, którym trzeba coś zaproponować.
Główne problemy młodych Peruwiańczyków – to zagubienie wartości, rozbite rodziny, rozwiązłość seksualna i związane z tym choroby. Staramy się na nie odpowiedzieć, realizując dwa pakiety programów edukacyjnych. Pierwszy – Edukacja w wartościach – zawiera 16 bloków poruszających takie tematy, jak rodzina, przyjaźń, samoocena. Każdy taki blok zawiera krótkie wprowadzenie, film i kończy się wspólną dyskusją. Drugi pakiet nosi tytuł Silni do miłości, coś w rodzaju edukacji do życia w rodzinie. Współpracują z nami pedagodzy, psychologowie. Z każdego z tych programów korzysta ok. 1000 młodych ludzi miesięcznie. I to już przynosi efekty. Kiedy przyszedłem do Calki w ciągu miesiąca mieliśmy 10 samobójstw. W ostatnich czterech latach tylko 4, czyli jedno na rok. Miejscowe władze poprosiły nas o przygotowanie i koordynowanie programu socjalnego do pracy z młodzieżą, który teraz jest realizowany.
Nie jest niestety łatwo zachęcić młodych do wzięcia udziału w takim programie. To nie jest tak jak w Polsce, że wystarczy wyjść na ambonę i ogłosić. Chodzę więc po szkołach, zapraszam, namawiam. W weekendy wieczorami spowiadam do 23.00, a potem przychodzą po mnie chłopcy i idę z nimi do dyskoteki. Co prawda nie umiem tańczyć, ale spotykam młodych. Np. chłopaka, który za dużo pije albo pali marihuanę – podchodzę, rozmawiam… Wielu z nich to teraz moi katecheci. Muszę szukać młodzieży tam, gdzie ona jest, na dyskotekach, w barach i proponować im coś – np. wspólne 2-dniowe obozowiska, które organizujemy co miesiąc dla kilkudziesięciu osób.
Jednak tym, co najbardziej mnie angażuje tu w Peru i czemu poświęcam całe serce, jest Domek Don Bosco dla dzieci ulicy. Istnieje już 15 lat. Kiedy zaczynałem tu pracę, mieszkało w nim 13 dzieci, a obecnie – 33 w wieku 8 do 23 lat. Pochodzą z rodzin rozbitych, z alkoholizmem. Muszę zapewnić im mieszkanie, wyżywienie i wszystko, czego potrzebują. Miesięcznie potrzebuję 1500 $, ale staram się o tym za bardzo nie myśleć. Czasem nie wiem, jak to się dzieje, że te pieniądze się znajdują. Bywa, że przychodzi wieczorem dziewczynka i mówi: Jutro trzeba zapłacić za chleb, a ja nie mam pieniędzy. Idę więc do kaplicy i mówię: Panie Jezu, zrób coś, bo ja już nie wiem co. Czasem zdołam trochę zaoszczędzić, ale wtedy zawsze coś wypadnie – operacja dziecka albo budowa domu dla jakiejś rodziny… Dlatego właściwie nigdy nie mam pieniędzy, ale wiem, że Matka Boża nas nie opuści i to jest dla mnie największym szczęściem.