facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2020 - lipiec/sierpień
Moja ETIOPIA

strona: 14



Katarzyna Boryczka i Mariusz Gondarczyk pracowali w Dilla. Przez trzy miesiące pomagali siostrom salezjankom w codziennych obowiązkach. Kasia pracowała w przychodni, oboje prowadzili zajęcia w oratorium, pomagali w prowadzeniu programu Adopcji na Odległość.

Iwona Błędowska: Powiedzcie, co robiliście na wolontariacie w Etiopii?
Mariusz Gondarczyk: Kasia robiła zastrzyki non stop. Pierwszy zastrzyk był najlepszy.
Katarzyna Boryczka: Pierwszy zastrzyk był prosto w mój palec. Ale czystą igłą. Iwona: Jak to?
Kasia: No, bo tam strzykawki nie otwierają się tak łatwo, jak w Polsce, więc zrobiłam na siłę. I tak otworzyłam, że wbiłam sobie igłę w palec.
Mariusz (śmiech): I wyobraźcie sobie reklamę: przyjeżdża Polka, studentka ostatniego roku medycyny, i próbując zrobić pierwszy zastrzyk, wbija sobie igłę w palec. Mogli zastanawiać się, jaki jest poziom edukacji w Polsce.
Ks. Tomasz Łukaszuk: Ale naprawdę to tylko te zastrzyki robiłaś?
Kasia: Głównie są tam pacjenci ze wścieklizną, to znaczy tylko pogryzieni.
Iwona: Ale to psy gryzą?
Mariusz: Tam nikt nie przejmuje się psem. Pies pogryzie i nikt nie rozmawia o psie, tylko cały czas o pacjencie. W Polsce od razu takiego psa by chwycono i koniec. A tam w ogóle nie ma dyskusji na temat psa.
Iwona: A tam są bezpańskie psy?
Kasia: Tak, dużo.
Iwona: No dobrze Kasia, czyli robiłaś zastrzyki osobom chorym na wściekliznę i co jeszcze?
Kasia: W klinice to głównie opatrunki, zastrzyki, parę razy zdarzyło się, że zaszywałam jakąś ranę. Taka ciekawostka. Przyszedł mężczyzna ukąszony przez węża i wtedy używa się kamienia belgijskich misjonarzy. Taki czarny kamień, który przykłada się na ranę. No i to wysysa jad. Jad jakby wsiąka w te włókienka. Potem kamień macza się w mleku, oczyszcza i można go jeszcze raz użyć. I w sumie z kliniki to tyle.
Iwona: A jeśli chodzi o niedożywienie dzieci? Przychodzą na placówkę mamy z niedożywionymi dziećmi?
Kasia: Tak, przychodziły. Zwłaszcza w sobotę, jak rozdawaliśmy fafę, to jest taka mąka dla najbiedniejszych. Więc tam te mamy przychodziły. Ich dzieci były niedożywione, miały nawet odbarwione włosy, marazmy, były też popuchnięte na twarzy.
Iwona: I co jeszcze robiliście?
Mariusz: Pomagaliśmy przede wszystkim w koordynacji programu Adopcji na Odległość. Po południu od 14.00 do 17.30 codziennie byliśmy w oratorium. Prowadziliśmy trzy grupy, od 4 do 8 klasy, z którymi pracowaliśmy po jakieś 2 godziny. Kiedyś księża zaprosili nas do siebie i było tam 100 dzieciaków w klasie dla 30 osób. I tam jeszcze nigdy nie było wolontariuszy, więc chcieli tylko zobaczyć białe twarze. Jak tam weszliśmy, to był jeden wielki pisk.
Iwona: Ale uciekali?
Mariusz: Nie, piszczeli z radości, że przyszliśmy.
Iwona: A nie chorowaliście?
Mariusz: Nie. Teraz z tęsknoty będziemy chorować. Trudno było rozstawać się z dziewczynami i siostrami. Bo my jednak dużo czasu razem spędzaliśmy, wszystkie posiłki, rozmowy. No i zawsze gdzieś na korytarzu, w Sali z telewizorem. No i liderzy są bardzo ważni, ci miejscowi.
Mariusz: Żeby doprowadzić wodę do domu potrzeba jakieś 2-3 tysiące birów, czyli 400-500 złotych. Dla nich to jest niemożliwe. Za trzy biry mogą kupić 20 litrów wody. Wiadomo, że to w perspektywie czasu nie opłaca się, ale łatwiej znaleźć 3 biry niż 3 tysiące.
Iwona: A jeśli chodzi o rzeki?
Mariusz: Wielki samochód wjeżdża do rzeki i tam go myją.
Kasia: A obok myje się jeszcze kierowca i krowa, wszyscy razem.
Mariusz: Najgorsze jest to, że tym biednym dzieciom zdarza się z niej korzystać. Nie wiem, czy przegotowują
tę wodę.