- Wiązanka
- Od redakcji
- Charyzmatyczni katecheci ISTNIEJĄ NAPRAWDĘ!
- Więź i towarzyszenie to podstawa DOBRYCH RELACJI Z NASTOLATKIEM
- Dziadkowie: kochają, przekazują wiarę, uczą obowiązkowości i pracowitości
- SIERRA LEONE: Otoczyć opieką dzieci i młodzież
- Kenia Kolonie dla ubogich dzieci
- Ewangelie – wyraz wiary pierwotnego Kościoła czy prawda historyczna?
- Relacje z nastolatkiem – dorastanie do dojrzałości
- Nastolatek potrzebuje rodzica nie kumpla!
- Cyberprzestrzeń – dlaczego tak bardzo promuje „anonimowe tchórzostwo”?
- E: JAK EWANGELIZACJA
- KORZYSTAJMY Z UMIAREM Z ZAJĘĆ DODATKOWYCH
- Lekcje religii w kryzysie czy KONSEKWENCJA NOWEGO MODELU RODZINY?
- „A co? Nie można się nawrócić?”
- Jak przelatujące ptaki
- Ks. Władysław Dec SALEZJANIN, WYCHOWAWCA, PATRIOTA 1907–1999 JAN
- Tysiąc par nart
- Fideizm jest herezją
Fideizm jest herezją
Tomasz P. Terlikowski
strona: 29
Plemienność i fideizm dotyczy niestety nie tylko polskiej polityki, ale i życia kościelnego. Krytyka jest tu uważana za atak, a nieposłuszeństwo uzasadniane emocjami.
Fideizm
jest herezją
Smutnych tego dowodów niestety nie brakuje. Zacznę od głośnej ostatnio sprawy ojca Augustyna Pelanowskiego. To niezwykły pisarz duchowy, wielki znawca Biblii i niewątpliwie człowiek, który do wiary przyprowadził wielu innych. Od jakiegoś czasu jednak zaczął on głosić tezy, jak się zdaje, trudne do pogodzenia z ortodoksją (o herezji papieża Franciszka, a nawet o tym, że może on być Antychrystem), a do tego zamieszkał i przebywał – bez zgody przełożonych – poza zakonem. Jego obrońcy przekonują, że ma on rację, i że w związku z tym pozostanie w zakonie nie wchodzi w grę. Inni dodają, że ojciec jest prorokiem, a od proroka nie można wymagać pozostawania w strukturach, które go zniewalają.
Nie zamierzam wypowiadać się na temat słuszności bądź nie wielu elementów krytyki Ojca Świętego, bo uważam, że dyskusja ta jest naprawdę ważna. Ale uznanie, że papież jest Antychrystem nie jest i nie może być katolickim prorokowaniem. Gdyby ktoś tak pomyślał to trzeba powiedzieć, że – z katolickiego punktu widzenia – Marcin Luter był wielkim katolickim prorokiem, bo on – ani pierwszy ani ostatni – uznał, że w Rzymie zasiada Antychryst. I nie przekonuje mnie, że sytuacja w Kościele jest zła, że ktoś nie rozumie decyzji papieża. Najdelikatniej rzecz ujmując za czasów Marcina Lutra w Rzymie też było nieciekawie. Dla katolika jest jednak oczywiste, że stoi tam, gdzie papież. Nie, nie oznacza to, że zawsze się zgadza, że zajmuje się klakierstwem, że nie zadaje pytań. To wszystko to katolicka postawa, jednak uznanie, że papież jest Antychrystem, to postawienie się poza Kościołem.
Nie da się także usprawiedliwić pozostawania poza zakonem, czyli braku posłuszeństwa. Gdy nieco ponad sto lat temu siostra Franciszka Kozłowska i skupieni wokół niej kapłani mariawici ostro krytykowali polską rzeczywistość kościelną, to mieli, w wielu kwestiach, rację. Jakby tego było mało: większość z nich to byli naprawdę pobożni, wykształceni i oddani wiernym i Bogu ludzie, jedni z najlepszych kapłanów w swoich diecezjach. Kilkanaście lat później zaczęli się żenić z siostrami zakonnymi, przekonywać, że dzieci poczęte w tych związkach są niepokalanie poczęte, wyświęcili kobiety na kapłanki i biskupów, aż wreszcie doszło do rozłamu, gdy ich przywódca po śmierci założycielki zaproponował wielożeństwo dla biskupów. A zaczęło się od nieposłuszeństwa (zastrzegam, nie od krytyki, bo ta była uprawniona). Warto mieć w pamięci historyczne przykłady, gdy dyskutuje się o współczesności.
Ale wszystko, co napisałem nie powinno oznaczać zamykania dyskusji wokół tego pontyfikatu. Tak się bowiem składa, że znajdujemy się w samym środku wielkiej debaty, a co za tym idzie, zmiany w rozumieniu władzy i posłuszeństwa w Kościele. Benedykt XVI swoją decyzją o abdykacji zsekularyzował postrzeganie papiestwa, św. Jan Paweł II mówił – w perspektywie ekumenicznej – o konieczności zmiany rozumienia i postrzegania prymatu papieskiego, a Franciszek nieustannie wzywa do wypracowania nowego modelu eklezjalnego, zdecentralizowanego, ze zmienioną władzą papieską i równie mocno apeluje o to, by toczyła się wokół rozmaitych zainicjowanych przez Niego procesów dyskusja (a to oznacza także krytykę poszczególnych rozwiązań). Debata ta obejmuje nie tylko władzę papieską, ale także biskupią i kapłańską, które – w obliczu głębokiej emancypacji wiernych, muszą się zmieniać. Zabawne jest jednak przy tym, że najgorętsi obrońcy obecnego pontyfikatu, najgorętsi obrońcy każdej decyzji Franciszka, w swojej obronie często odwołują się do paradygmatu posłuszeństwa i władzy, który odrzuca sam Franciszek, i który jest anachronicznie i płytko rozumianym ultramontanizmem, a wyrasta z eklezjologii zakorzenionej w absolutystycznym modelu władzy i klerykalizmie, z którymi od jakiegoś czasu Kościół zrywa. Obie te postawy są błędne, ale obie niestety powszechne w Kościele w Polsce.