facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2020 - styczeń
Tysiąc par nart

Piotr Legutko

strona: 28



Wymyślane przez niego historie wciąż bawią, a młodzi bohaterowie wydają nam się bliscy.

Każdy wie, kto to jest Pippi Langstrump. Postać sympatycznej, piegowatej dziewczynki z niepowtarzalnymi, marchewkowymi warkoczykami wymyśliła zaraz po wojnie Astrid Lindgren. I zdobyła światową sławę. Mało kto pamięta, że jeszcze przed wojną, chyba jako pierwszy na świecie, znakomite „dziewczyńskie powieści” pisywał Kornel Makuszyński. „Panna z mokrą głową”, „Szaleństwa panny Ewy” czy „Awantura o Basię” to dziś już klasyka gatunku, wielokrotnie filmowana, podobnie jak „Szatan z siódmej klasy”. Tylko, kto dziś sięga po klasykę?

Fakt, że tak chętnie teksty Makuszyńskiego (nadal) wybierają reżyserzy, najlepiej świadczy o ich wartości. Nawet jeśli język twórcy „Koziołka Matołka” wydaje się anachroniczny, wymyślane przez niego historie wciąż bawią, a młodzi bohaterowie wydają nam się bliscy. Mają fantazję, skłonność do rozrabiania i… dobre serducha. Na książkach Makuszyńskiego wychowało się już kilka pokoleń, ale to pierwsze, przedwojenne, odbierało je w sposób najbardziej emocjonalny. Przecież nie było wtedy telewizji (nie mówiąc o internecie) ani radia. Przygodowe książki miały taki wpływ na młode umysły jak dzisiejsze seriale, a pan Kornel pisał je w zawrotnym tempie, co najmniej po dwie rocznie. Czytali wszyscy, autor zaś cieszył się zasłużoną sławą i – co tu ukrywać – sporym bogactwem.

Po wojnie wszystko się zmieniło. Makuszyński znalazł się na czarnej liście autorów zakazanych. W 1949 r. co prawda ukazało się wznowienie „Szatana z siódmej klasy”, ale w wersji ocenzurowanej. Akcję powieści, która toczyła się pod Wilnem, „redaktorzy” przenieśli pod Pułtusk. Zniknęły nawet takie sformułowania, jak: „O mój Boże!”. Potem oficjalnie uznano jego powieści za szkodliwe, do szkół trafili sowieccy pionierzy w rodzaju Timura i jego drużyny. Makuszyński żył w ukochanym Zakopanem bardzo skromnie – co mu tak bardzo nie doskwierało – i w niemal całkowitym zapomnieniu. A pisarz bez czytelników usycha jak kwiat bez wody. W każdym razie TAKI pisarz. Do księgarń, bibliotek i na ekrany wrócił dopiero po śmierci (1953), na jego pogrzebie brakło nawet oficjalnej delegacji Związku Literatów.

Makuszyński trafiał do młodych czytelników, a już niekoniecznie do tych dorosłych. Kręcili nosami, że jego bohaterowie, nawet ci niepokorni, wszyscy dają się lubić. Że tacy szlachetni, skłonni do dobra, prostolinijni. Że idealizował przedwojenną Polskę, budował jej legendę faktom wbrew. I co ciekawe, w tej krytyce zgodni byli malkontenci z II RP i z PRL. Ale czytelnicy nigdy specjalnie krytyką się nie kierowali. Kochali Makuszyńskiego przede wszystkim za poczucie humoru, ciepłe, a nie drwiące. Zbliżające ludzi do siebie, a nie odrzucające. I za to, że wbrew zarzutom o tani sentymentalizm, był bardzo prawdziwy.

Wiedział, o czym pisze. Sam był łobuzem, jego ojciec zmarł, gdy Kornel był jeszcze dzieckiem. Gdy miał 12 lat, wyrzucono go z gimnazjum w Stryju za pisanie satyrycznych wierszyków. Wylądował w Przemyślu, tu także został wyrzucony ze szkoły, tym razem za to, że pojedynkował się z kolegą z powodu jakiejś panny. Ale talent okazał się silniejszy od temperamentu. W „Słowie Polskim” ukazał się wiersz pt. „Zaszumiały polskie łany” dedykowany Henrykowi Sienkiewiczowi, a podpisany „Makuszyński K., uczeń VI. kl.”. Ponoć Jan Kasprowicz, kierujący działem literackim gazety, nie mógł uwierzyć, że ten nastolatek w wytartym gimnazjalnym mundurku jest autorem wiersza.

Przez całe życie łączył fantazję kawalarza z patriotyzmem, rozrzutność z filantropią. W Zakopanem pisał teksty zachęcające do wsparcia budowy sanatorium dla młodzieży na stokach Gubałówki, zaangażował się także w zbiórkę pieniędzy na sprzęt narciarski dla najbiedniejszych góralskich dzieci. Udało się zakupić tysiąc par nart. I pewnie są one w takim samym stopniu częścią jego spuścizny, jak niezapomniana powieść o przygodach Adasia Cisowskiego.