- Kocham was salezjanie
- Od redakcji
- Wolność jest istotą polskości
- Szukać świadków historii
- Salezjanie w Polsce niepodległej
- Trudności w komunikacji wychowawczej
- Czy czas autorytetów minął?
- Eden - dramat początku
- Trudności szkolne zdolnych uczniów cz.2
- Trzynasty miesiąc roku
- Korzenie
- Ze skrzydłami orła u ramion
- Dokonali wyboru
- Kler i klerykalizm
Korzenie
ks. Marek Chmielewski sdb
strona: 26
Wielu nie lubi historii. Kojarzy się z nudą w szkole. Nie należę do nich. Zawdzięczam to mojemu tacie.
Nie miał wykształcenia. Sporo czytał. W swej pracowni krawieckiej słuchał radia. Z pasją mówił o Polsce. Przy tym celnie wskazywał na przyczyny pewnych zjawisk. Odwoływał się wtedy często do naszej historii. Dla niego historia to była księga życia. W seminarium miałem profesora historii Kościoła, który omawianie wydarzenia zawsze okraszał jego genezą. Drażniło mnie to. Wiedziałem, że tego nie da się „zakuć” jak dat w szkole średniej. To trzeba było rozumieć. Posiedzieć nad tym, poczytać. Tak zacząłem rozumieć dzieje. Przyszła fascynacja historią i przyjaźń z profesorem, która trwa do dziś. Podczas studiów w Rzymie kolejny profesor uporządkował moje fascynacje i wdrożył w tajniki „genetyki” dziejów. Wspomnienie dorastania do „pokochania historii” rozbudziła we mnie Redakcja „Don Bosco”. Z okazji 100-lecia niepodległej Polski poprosiła o kilka słów komentarza w ramach mojej rubryki. Od razu przyszedł mi na myśl niezwykle szybki rozwój salezjanów w odrodzonej Polsce. Niemal natychmiast po 1918 r. salezjanie otwarli dzieła wychowawcze na terenach dawnego zaboru pruskiego i rosyjskiego. Przyszli tam z Galicji (zabór austriacki), w której prowadzili zakłady w Miejscu Piastowym, Oświęcimiu czy Przemyślu. W 1919 r. ruszyły dzieła w Różanymstoku i Aleksandrowie, a w 1921 r. w Lądzie nad Wartą. Dalszy rozwój salezjanów był tak szybki, że już w 1933 r. mieli w Polsce dwie prowincje. Korzenie tej historii tkwią mocno w ks. Bosko! Już pod koniec lat 60. XIX w. na Valdocco bywali pierwsi polscy arystokraci (np. książę Paweł Sanguszko). W latach 80. Polacy spotykali ks. Bosko w Cannes i w Paryżu. W stolicy Francji ks. Bosko był gościem księcia Władysława Czartoryskiego. Omawiano wtedy ewentualne przybycie salezjanów na ziemie polskie. Nasi rodacy pisali listy do ks. Bosko. Zachowało się ich 190. Jeden zawiera takie wołanie: „Polska upada do stóp Maryi Wspomożycielki z Turynu. Kiedy wreszcie zostaną zerwane nasze kajdany?”. W kilku innych proponowano pomoc w osadzeniu salezjanów w Warszawie, Krakowie i Odessie. Polacy wspierali też materialnie dzieło ks. Bosko. W 1884 r. pieniądze nadesłane z Kongresówki zapewniły przetrwanie kryzysu ekonomicznego w oratorium. Księżna Katarzyna Adamowa Potocka wspierała ofiarami budowę kościoła Serca Jezusowego w Rzymie. Osobę ks. Bosko i jego dzieło przybliżał Polakom „Biuletyn Salezjański”. Po 1879 r. francuska wersja pisma była przemycana na tereny zaborów. Propagowało ono działalność „Pomocników Salezjańskich”. W ich szeregach znalazło się wielu Polaków. Jeszcze za życia ks. Bosko pod zaborami pojawiło się kilka jego biografii. Pod wpływem tych informacji do Turynu zaczęli napływać polscy kandydaci do zgromadzenia salezjańskiego. Wśród nich byli książę August Czartoryski, Bronisław Markiewicz i Wiktor Grabelski. Fama pierwszego z nich przyciągnęła do ks. Bosko całą rzeszę młodych Polaków. Ks. Markiewicz w 1892 r. jako salezjanin rozpoczął działalność w Miejscu Piastowym. Ks. Grabelski został wychowawcą pierwszej generacji polskich salezjanów, która wstąpiła do zgromadzenia we Włoszech. Kształcono ich w Turynie, Ivrei, San Benigno, a od 1894 r. w szkole dla Polaków w Lombriasco. Bardzo dbano tam o polskość i wychowanie patriotyczne. To wychowankowie tych szkół jako salezjanie (np. August Hlond, Jan Świerc, Jan Bujar) i nie tylko (wydawca J. Hermann) dali podwaliny dzieła ks. Bosko w Galicji, a potem przenieśli je w inne części odrodzonej Polski. Znaczna ich grupa trafiła na misje, zwłaszcza do Ameryki Łacińskiej. Niektórzy z nich opiekowali się tam emigrantami z Polski. Po 1918 r. kilkunastu wróciło do ojczyzny. Wszyscy oni mają swe korzenie w ks. Bosko. Bez niego, bez jego ukochania Boga i młodzieży, bez jego oddania i przykładu, który pociąga, nie byłoby salezjańskiego wkładu w rozwój odrodzonej Polski.